Strony

czwartek, 21 marca 2019

" PIEŚNI WYDMOWEJ TRAWY "

                                " Pieśni wydmowej trawy " 


    Autor : Maksymilian Dzikowski

    Wydawnictwo : Novae Res

    Liczba stron : 328





     Witam Was serdecznie. Dziś chciałabym przedstawić książkę całkowicie inną niż te, które pokazywałam Wam do tej pory. 
Jest to powieść, która mnie zaskoczyła, i nie pozwoliła, żeby o niej zapomnieć i odłożyć na półkę.
Zapraszam na recenzję książki....dla mnie z całkowicie nie z tego świata.

    Na jednej z wysp północnego morza żyje nieliczne plemię zajmujące się połowem ryb oraz wyplataniem koszy i mat z trawy. Wśród nich wykluczona ze społeczeństwa, młodziutka Sahli, która dopiero zaczyna poznawać tradycje, obyczaje oraz wierzenia. Równowaga w osadzie zostaje zakłócona, gdy wzburzone morze wyrzuca na brzeg ciężko rannego człowieka pokrytego rybią łuską.
Mężczyzna zostaje powierzony opiece Sahli, która zacięcie walczy o jego powrót do zdrowia.
Ludzie w osadzie wierzą, że jest on posłańcem stwórców świata. Tylko jemu wolno przemawiać w imieniu morza i nieba, tylko On może się z nimi kontaktować. Nikt nie ma odwagi mu się przeciwstawić. 
Kolejne miesiące pokazują, jak bardzo przybycie nieznajomego dzieli do tej pory jednomyślną i zgodną społeczność. 
Odmienne zdania poszczególnych członków ludu, doprowadzają do katastrofalnych skutków. Młodziutka Sahli, musi stawić im czoła, dorosnąć i sprawić, by lud znów połączył się w jedność.

    Maksymilian Dzikowski stworzył powieść przepełnioną wierzeniami, mitami, magią... i nie jestem pewna, czy uda mi się przekazać swoje myśli i uczucia towarzyszące mi po przeczytaniu książki.
Każdy z nas w coś wierzy. Tak jest, było i  będzie do końca świata. Tego nie zmienimy. Człowiek musi w coś wierzyć, by nie czuć się samotnym i odrzuconym. By mieć nadzieję, że w razie kłopotów zostanie ochroniony i otrzyma pomoc.
Znamy różnego rodzaju legendy o powstaniu świata, słyszeliśmy o uczynnych duchach, które dobrze nam życzą, lub też takich, których powinniśmy się obawiać.
" Pieśni wydmowej trawy " jest opowieścią o tych właśnie wierzeniach. Jest to historia o lęku ludzi przed żywiołami i zawierzeniu swojego życia mocom nadprzyrodzonym. Może nawet dałabym się przekonać do tej książki, bo sama lubię różnego rodzaju legendy, wierzenia, jednak magia, która zagościła na kartach powieści, rozłożyła mnie na łopatki.
Wędrówki między światami, zaginanie czasoprzestrzeni to zdecydowanie nie dla mnie. Gdyby to zostało pominięte, byłabym zachwycona.

   Historia ludu, mieszkającego wśród traw i piasku jest napisana, w sposób, do którego trzeba się przekonać, trzeba się w tę książkę po prostu wczytać. Długie monologi, sprawiają, że można się pogubić, ale nie jest to wielkim minusem. Szybko się odnajdujemy.
Ogólnie książka mi się podobała, nawet bardzo...gdyby nie te wędrówki między światami.
Jeśli Wy lubicie takie sprawy, będziecie bardzo zadowoleni. Polecam serdecznie.



Moja ocena : 8/10


" - Niech będzie ci zatem wiadome, że dawniej, u początku czasu, na czarnej twarzy morza nie było żadnej wyspy : żadnej w zasięgu wzroku, żadnej za widnokręgiem. W owym czasie ani pod wodami, ani nad wodami nie było nikogo, kto nazwać mógłby dzień dniem, a noc nocą- była tylko para małżonków: Ume i Iri. Gdy Iri opuszczał ramiona Ume, nastawał dzień; gdy powracał do nich, przemierzywszy sklepienie nieba, nastawała noc, a jej czarne wody zapełniały się niezliczonym potomstwem. Jak długo to trwało- nie wie nikt, nie było bowiem nikogo, kto nazwałby dzień dniem, noc nocą...."

                     -Maksymilian Dzikowski " Pieśni wydmowej trawy "


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu NOVAE RES 




    
     

poniedziałek, 18 marca 2019

STAJNIA POD LASEM

                                                ** PRZEDPREMIEROWO **

    Autor: Elżbieta Pragłowska

    Wydawnictwo: Novae Res

    Liczba stron: 184

    Data premiery: MARZEC 2019

 *Google

    Witam Was serdecznie. Winston Churchil twierdził, że żadnej godziny życia nie można uznać za zmarnowaną, jeśli spędziło się ją w siodle. 
Czytając taki wstęp w opisie wydawcy, spodziewałam się czegoś innego niż to, co chowało się na kartach powieści.
Zapraszam Was serdecznie na recenzję pewnego debiutu.

    Ewa, główna bohaterka, po powrocie z kilkuletniego pobytu w Londynie, postanawia spełnić swoje największe marzenie i otwiera własną stajnię. 
Niestety, kłopoty  dnia codziennego, wieczna nieobecność męża, niezadowolenie klientów i choroby zwierząt- to wszystko sprawia, że stajnia staje nad przepaścią i powoli chyli się ku upadkowi. 
Usilne próby ratowania stadniny wyciągają na światło dzienne wiele tajemnic i niedomówień. Osoby, na które zawsze mogła liczyć, okazują się najmniej godne zaufania. 
Małżeństwo Ewy się rozpada, sytuacja finansowa jest coraz gorsza, a los, szykuje jeszcze nie jedną niespodziankę. 
Na szczęście, pojawiają się osoby, które są gotowe przejąć stajnię wraz z wszystkimi zobowiązaniami. Początkowo wydaje się, że jest to jedyne rozwiązanie, jednak w pobliżu, rękę na pulsie trzyma przyjaciółka Ewy, która ma ciekawy pomysł na uratowanie upadającego biznesu.

    Tak szczerze Wam powiem, że po raz pierwszy nie wiem, co napisać o danej książce.
Odnoszę wrażenie, że ta opowieść jest napisana na siłę, tak jakby autorka nie miała na nią żadnego pomysłu. Myślę, że gdyby autorka nie powtarzała tak często różnych wspomnień z czasów emigracji, to książka byłaby o połowę krótsza.
Faktem jest, że miłość do koni pokazana jest w sposób świadczący o wielkiej miłości do tych zwierząt. Jednak moim zdaniem zdecydowanie za szybko i za łatwo odpuszcza walkę o swoje największe, życiowe marzenie. Przynajmniej ja bym walczyła bardziej.
Akcja toczy się dość szybko, jednak nie zaskakuje niczym spektakularnym, w niektórych momentach jest wręcz nudno.

Książka jest tak króciutka, że przeczytanie jej nie zajmuje zbyt wiele czasu, daje chwilę oddechu i w sumie pozwala się zrelaksować przy wieczornej filiżance herbaty. Jednak po raz kolejny napiszę, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Czegoś ambitniejszego.
Jednak z całego serca, trzymam kciuki za ten debiut. I bardzo mocno wierzę w to, że kolejne książki pani Elżbiety będą dużo, dużo lepsze.

MOJA OCENA: 5/10