Strony

poniedziałek, 30 września 2019

ZŁE



    Autor: Michał Jan Chmielewski

    Wydawnictwo: LITERATE

    Liczba stron: 338

    Data premiery: 18. 12. 2016




     Witam Was serdecznie. Dziś chciałabym Was zaprosić na recenzję książki która...boli całą sobą. Niszczy emocjonalnie, zostawia kolejny ślad w sercu...

    Michał Jan Chmielewski- Rocznik Czarnobyla, mieszka na Facebooku. Uwielbia lata dziewięćdziesiąte i muzykę instrumentalną. Zazwyczaj czyta trzy książki na raz (jedna nowa, dwie pozostałe czytane po raz kolejny), często spaceruje.
Pasjonat wszystkiego, między innymi origami, deskorolki, rolek, propagowania, gier komputerowych, jojo, piłki nożnej, muzyki, rysowania, robienia zdjęć. Z tego wszystkiego ostało się pisanie.
Na poważnie rozpoczął od e-zinów, skupiając się na legendarnym niegdyś ActionMagu, potem zaczął bawić się w dziennikarstwo na terenie województwa zachodniopomorskiego, ale opowiadanie prawdy szybko go znudziło, więc przerzucił się na fikcję.
Wydał darmowy e-book „Zrobiłbym coś złego”, a w 2016 roku ukazała się jego bestsellerowa powieść „Złe”, której akcja toczy się w fikcyjnym miasteczku Baskin Zachodnie- miejscu, do którego wielokrotnie zapraszał już czytelników. (informacja z okładki)

    Baskin Zachodnie- mała miejscowość na wybrzeżu. Tam, w domu na wzgórzu mieszka zwyczajna rodzina- taka, jakich tysiące w kraju. Państwo Iwona i Andrzej Jasińscy i trójka ich dzieci- Justyna, Kryspin i mały Michałek.
Wiodą oni z pozoru normalne życie, ale to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich domu... jest ZŁE !
Niby wszyscy w miasteczku się znają, niby wszystko o sobie nawzajem wiedzą, ale cudownym sposobem mało kto zauważa podbite oczy, zaniedbane dzieci, wiecznie pijanego i agresywnego Andrzeja, demoralizację rosnącą każdego dnia.
W Baskinie pojawia się Tomasz, dawny kolega Iwony ze szkoły, czy to przypadkowe spotkanie odmieni życie kobiety, a nauczyciel z pasją da radę wyciągnąć Kryspina z bagna, które coraz bardziej go pochłania? Tragedia, która za chwilę się wydarzy, odsłoni wiele rodzinnych tajemnic.
Dwadzieścia cztery godziny z życia rodziny, czająca się tragedia i postronne ofiary...

    Niemal każdego dnia słyszymy doniesienia o przemocy w rodzinie, słyszymy awantury u sąsiadów,  gdy zauważymy jakieś sygnały, odwracamy głowę w bok, nie chcemy się mieszać w cudze sprawy, odchodzimy czym prędzej, przypominając sobie o błahych pierdołach ... to właśnie pokazuje nam Pan Chmielewski. Pokazuje jacy ludzie są, wytyka brak empatii i współczucia, otwiera nam oczy na zło które dzieje się wkoło, a my go nie zauważymy, dopóki nas nie dotknie osobiście.

Autor stworzył historię brutalną, niezwykle dramatyczną i mroczną. Akcja, która toczy się w przeciągu doby, porywa czytelnika od pierwszych stron, a współczucie dla głównych bohaterów rośnie z każdą kolejną kartką. Krok po kroku poznajemy rodzinne tajemnice, które są coraz bardziej tragiczne. Gdy się to czyta i próbuje wyobrazić, krew automatycznie zaczyna się gotować w żyłach.
Tym bardziej że wszystkie wydarzenia widzimy z perspektywy danego bohatera- możemy niemal wejść w jego skórę, tak mocno oddany jest dramat sytuacji. Widzimy, co czują poszczególne osoby, ich emocje są bardzo przytłaczające, a czytając rozdziały z perspektywy dzieci, nie raz uroniłam łzę nad ich losem.
Kreacja bohaterów jest niezwykle głęboka. Przedstawieni ludzie są tak bardzo prawdziwi, że nie sposób pozbyć się wrażenia, że czytamy o autentycznych zdarzeniach.
Zakończenie zaskakuje, nic nie jest oczywiste, a Autor zostawia wiele niedomówień, tak naprawdę ta historia może się skończyć na wiele różnych sposobów.
Książkę pomimo ładunku bólu i złych emocji, jakie ze sobą niesie, czyta się dobrze i szybko. Dla niektórych czytelników minusem może być ilość wulgaryzmów, których jest naprawdę sporo. Mnie one akurat nie przeszkadzały, ale osoby wyczulone na takie słownictwo, mogą mieć z tym pewien problem.

    Czy polecam Wam tę książkę?
Polecam... ale pod warunkiem, że macie mocne nerwy, i nie szukacie przyjemnej lektury na długi wieczór... w tym wydaniu jej nie znajdziecie.
Osobiście, za jakiś czas pewnie do niej wrócę.


POLECAM...

„Kiedyś, gdy mieli jeszcze samochód, były i dobre dni. Jeździli nad morze, w drodze powrotnej ojciec sadzał go na kolana, by przejechał polną drogę do domu, tą samą, za którą zarobił później wstrząs mózgu. Wieczorami rozpalali ogniska przed domem, były kiełbaski i kaszanka na obiad. Spędzali czas razem, śmiejąc się, żartując, często bawiąc się w berka dookoła domu. Piwa, które ojciec wypijał wtedy do kiełbasy, nie zamieniały go w tego wrzeszczącego Grendela, jakim jest obecnie”
                                       -Michał Jan Chmielewski „Złe”




   

środa, 25 września 2019

POGOŃ. WSZYSTKO ALBO NIC



    Autor: Agnieszka Frątczak

    Wydawnictwo: NOVAE RES

    Liczba stron: 358

    Data premiery: 16. 05. 2019

    Witam Was serdecznie. Dziś chciałbym przedstawić Wam historię młodej, ambitnej dziewczyny, która dla kariery jest gotowa poświęcić wszystko...nawet siebie.
Zapraszam serdecznie.



    Agnieszka Frątczak- Założycielka strony www.newchapters.pl. Pisanie od zawsze było jej pasją, jak i sposobem na wyrażenie siebie oraz swoich emocji. Ma głowę pełną pomysłów i wierzy, że trzeba podążać za marzeniami, ponieważ to one nadają życiu sens. (informacja wydawnictwa).

    Ewa to dziewczyna, która od najmłodszych lat wie, czego chce. Od dzieciństwa i wczesnej młodości, które spędziła w małej miejscowości na Podkarpaciu, realizowała swój plan na lepsze jutro. Już na studiach wkracza w świat warszawskiego marketingu i w zawrotnym tempie pnie się po szczeblach kariery. Jako trzydziestolatka osiąga szczyt- zostaje głównym prezesem szanowanej na całym świecie firmy.
Niestety na jej drodze pojawiają się osoby, którym jej pracowitość i ambicja bardzo przeszkadzają. Ewa zostaje wplątana w intrygę, dzięki której jej kariera zbliża się ku spektakularnemu upadkowi.
Kłopoty ze zdrowiem się pogłębiają, co zmusza dziewczynę do weryfikacji swoich wartości i sensu życia.
Ewa dostaje srogą i bolesną lekcję życia, gdy odbiera list, którego nadawcą jest jej własna matka...

    Pewnie już niejednokrotnie słyszeliście określenie- wypalenie zawodowe.
Jest to stan, w którym wykonywana do tej pory z wielkim uczuciem i zaangażowaniem praca przestaje przynosić satysfakcję. Nie sprawia już przyjemności, coraz bardziej męczy, zniechęca i przynosi wyczerpanie psychiczne i fizyczne. Po dłuższym czasie pojawią się objawy fizyczne, których nie zniweluje weekendowy odpoczynek za miastem.
Właśnie w takim momencie spotykamy naszą główną bohaterkę Ewę.
Autorka w sposób perfekcyjny pokazała nam, jak wygląda machina korporacji, która weźmie z człowieka co najlepsze, przemieli i wypluje. Wszędobylski pęd, walka o karierę i lepsze posady sprawia, że nie zwracamy uwagi na drugiego człowieka i tylko czekamy, by powinęła mu się noga na zawodowej karierze, by wskoczyć na jego miejsce. Niestety tak zwany wyścig szczurów jest widoczny już od najmłodszych lat. Młodzi ludzie gonią przez życie niczym huragan, chcąc osiągnąć wszystko, bo jeśli teraz ma się niewiele, jest się po prostu nikim. Liczy się tylko prestiż i pieniądze.
„Pogoń. Wszystko albo nic” jest właśnie taką analizą ludzkich zachowań, jest niezwykle szczera i prawdziwa. Pokazuje wartości, które są tak naprawdę w życiu najważniejsze, a jest to miłość, przyjaźń i szczęście. Pamiętajcie, praca to nie jest wszystko.

    Książkę Pani Agnieszki mimo trudnego tematu, czyta się bardzo szybko, mi osobiście zajęło to nie cały dzień. Powieść bardzo wciąga.
Kreacje bohaterów są bardzo prawdziwe i naturalne, pomimo jakie kontrowersji zbudzają, można ich polubić i utożsamić się z nimi. Brakowało mi głębi w relacji między Ewą a Adamem, wydawała mi się bardzo spłycona. Odnosiłam wrażenie, że gdyby jej nie było, to w sumie nic by się nie stało. Może w drugiej części będzie inaczej. Relacje z matką, również pod koniec się gubią i przestają być istotne, choć zapowiadało się inaczej.
Uwielbiam czytać opisy miejsc, w których dzieje się akcja, tutaj moje zachcianki zostały spełnione. Spokojna i cicha wieś na Podkarpaciu- tak to moje klimaty, jestem jak najbardziej za.

    Czy mogę polecić książkę?
Myślę, że tak, każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jest i romans i sprawa kryminalna, dla każdego coś.


POLECAM...


"Miała wrażenie, że właśnie tak wygląda szczęście, o którym każdy marzy- dobrze płatna praca w renomowanej firmie, respekt, służbowy samochód i poczucie bycia niezastąpionym. Praca była w centrum jej wszechświata, a na każde pytanie o hobby odpowiadała lekceważącym prychnięciem i wzruszeniem ramion. Po co miała tracić czas na jakieś durne bieganie, czytanie romansów czy oglądanie nic niewnoszącej w życie opery mydlanej. Spacery?  Chodzić bez celu po parku? Bez sensu. Gotowanie? Wolała zamówić idealnie dopasowaną do jej potrzeb dietę pudełkową, którą można  było zabrać nawet na przelotne spotkanie ze znajomymi. W końcu musiała być zawsze w formie i na najwyższych obrotach, więc ślęczenie w kuchni absolutnie nie wchodziło w grę". 
                     - Agnieszka Frątczak „Pogoń, wszystko albo nic” 





wtorek, 24 września 2019

CZERWONA ZEMSTA



    Autor: Krzysztof Goluch

    Wydawnictwo: NOVAE RES

    Liczba stron: 474

    Data premiery: 30. 05. 2019



*Google


     Witam Was serdecznie. Dziś chciałabym przedstawić Wam historię opartą na faktach i autentycznych wydarzeniach.
Jest to hołd dla polskich partyzantów, którzy walczyli o wolną Polskę.
„Czerwona zemsta” jest debiutancką powieścią Pana Krzysztofa.

     Krzysztof Goluch-  (brak informacji o autorze na stronach wydawnictwa)**

    Gdy w 1945 roku II wojna światowa dobiega końca, a na tereny Polski wkraczają Sowieci, młody Jan Walkiewicz postanawia się ujawnić i rozpocząć nowe życie u boku ukochanej kobiety. Niestety w niedługim czasie mężczyzna, żołnierz AK, zostaje aresztowany, a jego ukochana ginie od kuli przeznaczonej dla niego.
Jan poprzysięga zemstę i tuż po odbiciu przez partyzantów wkracza w ich szeregi. Rzuca się w wir walki z okupantem, za nic mając widmo rychłej śmierci. Trafia pod dowództwo Mariana Bernaciaka zwanego „Orlikiem”, jest to człowiek niezwykle odważny, dający swoim wiarę i nadzieję na lepsze jutro. Jan szybko odnajduje się w nowej sytuacji i zostaje jednym z lepszych żołnierzy... ramię w ramię przemierzają tereny zajęte przez okupanta i stają z nim do walki.
Gdy z transportu śmierci jego grupa odbija między innymi Małgorzatę, serce Janka zaczyna bić szybciej...pomimo wewnętrznej walki, zaczyna kapitulować pod naporem rodzącego się uczucia...

    Losy żołnierzy wyklętych, tak bardzo niedocenianych w dzisiejszych czasach, powoli odchodzą w zapomnienie. Żyje coraz mniej świadków tamtych dramatycznych i bolesnych czasów, a dzisiejsze pokolenia nie mają już czasu „obejrzeć się za siebie” i przypominać sobie jak wiele tym ludziom zawdzięczamy.
Pan Krzysztof oddaje im cześć i pamięć. A my jako ludzie żyjący w wolnym i bezpiecznym kraju nie możemy pozwolić, by ta pamięć minęła.

    Biorąc do ręki „Czerwoną zemstę”, byłam zaskoczona jej objętością, nie spodziewałam się bez mała pięciuset stron i zapowiedzi drugiej części.
Nie zmienia to jednak faktu, że powieść wchłonęła mnie na kilkanaście dobrych godzin. Autor zafundował mi ciekawą huśtawkę odczuć i emocji.
Momentami trochę irytował mnie styl, jakim napisana jest książka. Przez chwilę było jałowo i nijako by za chwilę pojawiały się niezwykle brutalne opisy tortur stosowanych na więźniach (odnoszę wrażenie, że i tutaj autor nie pokazał, na co go stać i bardzo okroił, to co wie na ten temat).
Pan Krzysztof w dokładny sposób ukazuje, jak działało NKWD, czy KBW ujawnia ich bezlitosne praktyki i cele, które nimi kierowały.
Przykro mi, że niektóre postacie, chociażby „Orlik” nie były głębsze, odnosiłam wrażenie, że są bardzo spłycone, autor nie oddał w słowach tej charyzmy i władczości, która bije od takich ludzi.
Czy mi to pasowało? Przyznaję, że nie specjalnie. Zwalam to jednak na brak doświadczenia.
Pomimo tych kilku niedociągnięć książkę czyta się szybko i dość przyjemnie.
Przedstawiona historia miłości Janka i Małgorzaty jest bardzo ciekawa, a wydarzenia dziejące się w tle nadają jej autentyczności i swoistego romantyzmu.
Opisy polskiej wsi, jej mieszkańców przywodzą na myśl wspomnienia i chwilę oddechu od wojennej zawieruchy toczącej się na kartach powieści.

    Czy polecić Wam tę powieść?
Myślę, że jest to pozycja godna uwagi.
Jeśli spodziewacie się typowej lekcji historii, suchych dat i definicji, tutaj tego znajdziecie. Cała historia podana jest czytelnikowi w bardzo przystępny sposób, jednak nie jest bardzo przytłaczająca.
Myślę, że powinny tę książkę przeczytać również młode osoby, i zastanowić się co zawdzięczamy tym dzielnym i niezłomnym ludziom...
Z przyjemnością sięgnę po drugi tom.


POLECAM...

„Baranów był jednym z wielu żydowskich miasteczek rozsianych po całej Rzeczpospolitej. Ludzie tamtejsi parali się garncarstwem i rolą. Miasteczko zbudowano bez nijakiego ładu i porządku, trawione było ono przez liczne pożary. Mieszkańcy jednak odbudowywali się na dawnych pogorzeliskach z dziwną zawziętością, więc miejsce to przetrwało- także kataklizm wojenny, choć po żydowskich mieszkańcach ani ślad, ni popiołu nie sposób odnaleźć. Pozostały po nich tylko ruiny spalonej przez Niemców synagogi i rzeźni rytualnej. Na ich miejsce przybyli inni, których zawierucha wojenna w te strony przygnała". 
                                  - Krzysztof Goluch „Czerwona zemsta”

* źródło Google
** gdy tylko uzyskam informację, uzupełnię wpis.


Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Autorowi oraz Wydawnictwu NOVAE RES



poniedziałek, 23 września 2019

33 RAZY MÓJ KOCHANY



    Autor: Nicolas Barreau

    Tłumaczenie: Ewa Kochanowska

    Wydawnictwo: Otwarte

    Liczba stron: 312

    Data premiery: 08. 07. 2019




    Witam Was serdecznie. Dziś chciałabym przedstawić Wam francuską powieść o miłości. Jest to opowieść, która przypomniała mi, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze...

    Nicolas Barreau- rocznik 1980, urodził się w Paryżu, studiował romanistykę i historię na Sorbonie. Pracuje w księgarni przy Rive Gauche w Paryżu, nie jest jednak nieżyciowym molem książkowym. Dzięki swoim powieściom odniósł sukces i podbił serca swoich czytelników m.in. w Niemczech, i we Włoszech.
Najnowsze wydanie „Sekretnych składników miłości” (to jego trzecia powieść) znajduje się obecnie na pierwszym miejscu listy bestsellerów tygodnika „Der Spiger”
„33 razy mój kochany” to jego czwarta powieść. (źródło: Lubimyczytać.pl)

    Helene miała trzydzieści trzy lata, gdy zmarła. Julien, jej mąż, przyrzekł, że po śmierci napisze do niej trzydzieści trzy listy- po jednym za każdy rok jej życia. Dotrzymał słowa.
Pisał żonie o ich synu Arturze, o tym, jak sobie bez niej radzi, o swojej rozpaczy i niegasnącej miłości. Każdy list chował w skrytce na cmentarzu Montmarte. Po pewnym czasie odczuł, że ten rytuał daje mu pocieszenie.
Pewnego dnia listy zniknęły- zamiast nich Julien znalazł małe kamienne serce...
Czy jego zranioną duszę zdoła ktoś wyleczyć? (opis wydawcy)

    Tym razem postanowiłam przytoczyć Wam oryginalną notatkę od wydawcy. Nie chcę Wam zdradzać za dużo szczegółów fabuły (a musiałbym to zrobić, byście się nie pogubili) dlatego podjęłam taką decyzję.
Intrygujący opis, piękna okładka, a w środku historia, która poruszy najbardziej twarde serca.
Historia szczerej, prawdziwej miłości, którą nagle przerywa śmierć.
Czy może być coś gorszego na świecie, niż strata kogoś, kogo się kocha? Co może nas podnieść na duchu i wierzyć, że gdzieś tam jest lepiej, że kiedyś jeszcze się spotkamy? Chyba tylko nadzieja...
Właśnie taką nadzieję niesie w sobie ta powieść. Daje nadzieję i wiarę, że nawet po największej stracie człowiek jest w stanie się podnieść i pójść przez życie dalej.

    W ten sposób autor ukazał proces żałoby głównego bohatera. Od szoku i niedowierzania przez wycofanie się z życia aż po pogodzenie się z zaistniałą sytuacją. Czytając listy do ukochanej Helene, łzy wzruszenia towarzyszyły mi na każdym kroku. Podeszłam bardzo osobiście do tej książki, i to mnie trochę zgubiło. Mimo że serce mi krwawiło ze współczucia, brnęłam w tę historię całą sobą.
Kilkakrotnie złapałam się na tym, że zastanawiałam się jak to będzie w przyszłości, tej prawdziwej...tej naszej. Jak sobie poradzimy, gdy nie będzie ukochanej osoby obok? Chyba nie chcę znaleźć odpowiedzi na to pytanie.

Klimatyczny Paryż w tle, cichy i spokojny cmentarz Montmarte sprawiły, że nie sposób było odłożyć książki na bok. Ciekawe tłumaczenie sprawiło, że miało się wrażenie, jakby się tam było osobiście i wraz z głównymi bohaterami spacerowało się po mieście, zaglądało do klimatycznych kafejek, słuchało ulicznych grajków. Wielowymiarowość bohaterów- ich uczucia i emocje targające nimi każdego dnia, dawały wrażenie autentyczności, tak jakby autor pisał o autentycznych wydarzeniach.
Piękne wiersze zawarte w powieści zostaną na długo w pamięci. Muzyka do tej pory dźwięczy z tyłu głowy i ta jedna myśl, która zakorzeniła się chyba już na zawsze
 „Trzeba kochać tu i teraz, nie odkładać tego na później. Bo później może już nie być”

    Polecam Wam tę książkę z całego serca... To opowieść o sile uczucia, o cierpieniu i nadziei.
To jedna z tych powieści, do której za jakiś czas na pewno wrócę.



POLECAM... 


„Tego popołudnia bardzo wiele się nauczyłem o miłości.
Widziałem dwie przyjaciółki, jak ramię w ramię stały przed murem i czytały na głos wypisane frazy. Widziałem zakochanych, jak patrzyli sobie w oczy i całowali się. Widziałem parę młodą, która robiła sobie zdjęcia, by móc je kiedyś pokazywać swoim dzieciom. Widziałem dwóch Anglików, którzy wzajemnie fotografowali swoje radosne skoki przed murem. Widziałem grupę Japończyków, którzy machali rękoma, chichotali i niezmordowanie pokazywali dłońmi serduszka. Widziałem dziewczynę z plecakiem, która długi czas stała nieruchomo. I starszych państwa, którzy niezgrabnie trzymali się za ręce, wdzięczni za to, że dostali od życia w podarunku tyle wspólnych lat. 
Tego dnia widziałem wiele osób, ludzi w każdym wieku i z najrozmaitszych krajów, ale jedną rzecz mieli wspólną: gdy się odwracali, odchodząc od ściany, uśmiech gościł na ich twarzach.”




Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu OTWARTE.



czwartek, 19 września 2019

DZIECKO Z MGŁY




    Autor: Renata Kosin

    Wydawnictwo: FILIA

    Liczba stron: 390

    Data premiery: 27. 02. 2019



 * Google


    Witam Was serdecznie. Dziś chciałbym Wam przedstawić powieść, która trafiła w moje ręce w ramach akcji BookTour organizowanym przez zaprzyjaźniony blog Czytam dla przyjemności.
Tradycyjnie na początek kilka słów o autorce...

    Renata Kosin-  Pisarka i autorka scenariuszy. Ukończyła polonistykę i bibliotekoznawstwo na Uniwersytecie Warmińsko- Mazurskim. W przeszłości trudniła się wieloma zajęciami, nie zawsze związanymi z zawodem, obecnie wyłącznie pisze. Jej powieści skupiają w sobie różne gatunki- klasyczne wątki obyczajowo- społeczne łączą się z elementami przygody, sensacji, kryminału, psychologii i niekiedy romansu. Debiutowała w 2012 roku. (Lubimy Czytać- profil autorki).

    Życie Alicji, młodej singielki biegnie z góry ustalonym, spokojnym i poukładanym torem. Wszystko przewraca się do góry nogami, gdy odbiera telefon od tajemniczej panny Parker, która informuje ją, że musi zająć się córką swej nieżyjącej kuzynki. 
W ten oto sposób w jej uporządkowane życie wkracza mała Mia, dziewczynka cicha, niezwykle skromna, ale nad wyraz inteligenta. Alicja przy pomocy swojego przyjaciela próbuje namierzyć innych, bliższych członków rodziny dziewczynki, jednak im dalej zagłębiają się w rodzinne tajemnice, na jaw wychodzą coraz mroczniejsze fakty z przeszłości Alicji- których ona sama nie pamięta. Okazuje się, że z dziewczynką łączą ją nie tylko więzy krwi, ale także pewne ukryte  umiejętności. 
 Z dnia na dzień więź rodząca się między dziewczynami zacieśnia się, a na horyzoncie pojawia się były chłopak Alicji. Czy to jest przypadek, a może jednak chodzi mu o cos więcej niż odzyskanie dawnej ukochanej? 
Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy zostaje odnaleziona „nieżyjąca” kuzynka Alicji... 

    Fabuła „Dziecka z mgły” oparta jest na założeniach ruchu New Age... 
Zakłada on, że  ludzkość pogrążona w głębokim kryzysie znajduje się właśnie w punkcie zwrotnym między dwoma epokami (rybami a wodnikiem). Dlatego zaczęły na świat przychodzić dzieci zwane „kryształowymi” lub „indygo”, które obdarzone nadnaturalnymi i paranormalnymi mocami mają wprowadzić ludzkość w nową epokę. 
Wprawdzie żadne poważne badania nie potwierdziły ich istnienia, jednak cieszą się coraz większą liczbą zwolenników i osób zainteresowanych ich istnieniem.

    Pani Renata miała bardzo ciekawy pomysł, by wykorzystać główne zagadnienia tego nurtu. Jest wciągająco, intrygująco, i bardzo tajemniczo. 
I przyznaję, że nie spodziewałam się tak ciekawej lektury... jestem zaskoczona wyrazistością i prawdziwością bohaterów- każdy z nich jest inny, jednak w całości komponują się znakomicie i bardzo się uzupełniają. Szczegółowe opisy sprawiają, że lubi się ich już od pierwszych stron i odnosi wrażenie, jakby znało się ich od lat.
Moje serce skradł Bartek, zawsze uczynny, zawsze pod ręką, na każde zawołanie. Czego się jednak nie robi dla przyjaźni? Osobiście chciałabym bardzo mieć tak oddanego człowieka obok siebie. 
Autorka w niezwykle ciepły sposób pokazuje relacje, uczucia i emocje, które łączą bohaterów. Znajdziemy w tej powieści wszystkie znane nam uczucia i emocje- od przyjaźni po zazdrość i nienawiść.
Wielokrotnie się wzruszyłam, jako matka i kobieta, stawiałam się w sytuacji dziewczyn i długo zastanawiałam się, jakbym ja się zachowała na ich miejscu. Odpowiedz, zawsze była taka sama. Bardzo oczywista....tak samo.

Jestem zszokowana zakończeniem. Droga pani autorko stanowczo protestuję, bo tak się nie robi!
Autorka zostawia nas w takim momencie, że aż skręca człowieka z ciekawości, jak ta historia się zakończy. Mam nadzieję ze zostanie kiedyś wydana druga część, bo na tym etapie zostałam z milionem pytań, i bez ani jednej odpowiedzi.

    Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Renaty i bardzo się cieszę, że nie ostatnie.
Wam również polecam lekturę tej wyjątkowej historii. Będziecie zaskoczeni bardzo pozytywnie, a co za tym idzie, zauroczycie się tak jak ja. 


POLECAM...   

   


wtorek, 10 września 2019

WALKA O ORGONIT


                                                             **PRZEDPREMIEROWO**


    Autor: Justyna Polaszek

    Wydawnictwo: NOVAE RES

    Liczba stron: 376

    Data premiery: 07. 10. 2019




    Witam Was serdecznie. Dziś chciałabym przedstawić Wam książkę, która wzbudziła we mnie całą gamę uczuć.
Od ciekawości poprzez zaskoczenie aż po niedowierzanie i zdziwienie, które długo mi towarzyszyło.
Zapraszam... Na początek tradycyjnie kilka słów o autorce.

    Justyna Polaszek- Urodziła się i mieszka w Chojnicach. Jest absolwentką WSP w Bydgoszczy oraz Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Swoje życie zawodowe związała z rodzinną firmą meblarską, działającą na rynku polskim oraz na rynkach zagranicznych. Jak sama o sobie mówi „jej marzeniem stało się opublikowanie powieści”.
„Walka o Orgonit” jest jej debiutem literackim. (informacja okładkowa).

    Życie Rafała Kossowskiego legło dosłownie w gruzach. W wypadku samochodowym ginie jego jedyna córka a w kopalni, której jest właścicielem, dochodzi do wybuchu. Oskarżony o zaniedbania wraca do kraju, gdzie dowiaduje się o właściwościach tajemniczej substancji, którą odkrył tuż przed wybuchem.
Substancja, która przybiera wszystkie możliwe formy skupienia, oddziałuje na ludzki mózg, co może prowadzić do katastrofalnych skutków, a sam orgonit staje się największym pragnieniem świata.
Przypadkowe spotkanie z byłą partnerką rzuca światło na sprawy, które wydawałoby się, nie są w żadnym stopniu powiązane ze znaleziskiem, jednak życie głównych bohaterów jest niezwykle zagrożone. Do akcji wkraczają specsłużby największych mocarstw, siatki wywiadowcze rozsnuwają swoje szpiegowskie macki a ludzie, którym do tej pory można było ufać, okazują się zwykłymi kanaliami żadnymi władzy i pieniędzy.
Zaczyna się walka na śmierć i życie, wydaje się, że ucieczka jest nie możliwa, ale czy na pewno?

    Według internetowych źródeł Orgonit jest akumulatorem generującym Orgon- energię wypełniającą cały kosmos, przenikającą materię martwą oraz organizmy żywe.
Jego możliwości to między innymi; * oczyszczanie wody pitnej, rzek i stawów,
                                                          * wzmacnia biopole człowieka,
                                                          * wspomaga leczenie wielu chorób,                                                                                                          * niwelowanie smogu elektromagnetycznego
                                                          * uzdrawia ciało, duszę i emocje
                                                          * zwiększa zdolności psychiczne, świadome śnienie itp.
                                                          * wzmacnia połączenie z Królestwem Aniołów i przewodnikami  duchowymi.  (źródło Czary- mary.pl).
Jest to tylko kilka przykładów, które znalazłam, abyście wiedzieli, z czym tak naprawdę mamy do czynienia w tej powieści.

    Wybierając książkę z listy przedstawionej przez wydawnictwo, sugerowałam się między innymi gatunkiem. Na okładce mamy napisane, że jest to thriller, więc nie wahałam się nawet przez moment. Szkoda tylko, że nie zostało dodane, że to thriller z science- fiction, zdecydowanie bym ją  wtedy ominęła bez żalu.
Nie przepadam za tym gatunkiem i niestety nie umiem się do niego przekonać. Tym bardziej że nie wierzę w kosmiczne siły, które wpływają na moje życie, i są w stanie tak w nim namieszać, że nie zdaję sobie spawy, co jest prawdą a co fikcją stworzoną na potrzeby innych ludzi. Nie uwierzę również w sterowanie ludzkimi myślami za pomocą fal elektromagnetycznych lub ich wpływem na rozwój człowieka. Choć podobno istnieją badania na ten temat. A podróże w czasoprzestrzeni rozwalają mnie zawsze na łopatki.
Muszę jednak przyznać, że autorka stworzyła opowieść, której mimo wielkich oporów dałam się zainteresować. Chciałam rozwiązać wątek kryminalny i  odkryć kto stał za wszystkimi intrygami. Jednak i tutaj nie zostałam zaskoczona, nad czym ubolewam bardzo.
Mnogość bohaterów i organizacji, w których służą, sprawiła, że kilkakrotnie się pogubiłam i zastanawiałam się, kto jest z kim, a kto przeciwko.
Akcja toczy się szybko, momentami naprawdę dużo się dzieje, jednak za chwilę pojawia się jakiś absurdalny wątek i pierwszy efekt „wow” bierze w łeb.
Istna parabola odczuć. Po skończonej lekturze miałam wrażenie, że wysiadłam z kolejki wysokogórskiej, tak miałam rozchwiane wrażenia.
Jeśli pominąć wszystkie momenty, o których wspomniałam wyżej, książkę czyta się naprawdę przyjemnie i szybko.
Autorka w fajny sposób pokazuje prawdziwą miłość, zarówno rodzicielską, jak i tą partnerską, dla której jest się w stanie zrobić wszystko. Dosłownie.

    Jeśli lubicie takie książki, komiksy, filmy  w typie „Matrix” będziecie zadowoleni.
Dla mnie osobiście jest to pozycja raczej na nie, zaznaczam raczej, bo w planach jest drugi tom i muszę naprawdę się zastanowić czy po niego sięgnę.
Myślę, że z czystej ciekawości, w jakim kierunku ta historia pójdzie, może się skuszę.


„- Widzisz, kiedy człowiek ma zaspokojone podstawowe potrzeby, zaczyna myśleć kreatywnie, może tworzyć rzeczy, które będą dla niego satysfakcjonujące i poprzez to realizować się w taki sposób, w jaki sam chce, a także dzielić się tym z innymi. Niektórzy uważają, że wiedzą lepiej, co dla ludzi jest dobre i w ten sposób wykorzystują innych do realizacji swoich egoistycznych celów. Wprowadzając reglamentację na podstawowe potrzeby, mogą manipulować innymi, tworząc w ten sposób system niewolników, którzy za przysłowiową kromkę chleba będą spełniać ich wszystkie zachcianki dyktowane mocno rozbudowanym poczuciem własnego ego”.
                                                     - Justyna Polaszek „Walka o Orgonit”



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu NOVAE RES