Strony

piątek, 27 września 2024

(131/24). ŚPIEW STALI

 
    Autor: Łukasz Konopczak

    Wydawnictwo: Novae Res

    Gatunek: Fantasy

    Liczba stron: 657

    Data premiery: 21. 03. 2024

 *Google

    Łukasz Konopczak Rocznik '92. Szkolny ancymon. Niezbyt popularny pośród grona pedagogicznego, szczególnie polonistek. Pasjonat piłki nożnej, treningu oporowego, a od niedawna także i judo. Wielbiciel kuchni świata, zwłaszcza hummusu, pierogów przygotowywanych przez ukochaną babcię oraz tzatzików ojca.
Postanowił udowodnić, że nikt nie odebrał mu marzeń, czego efektem jest "Śpiew stali"
(Źródło: Okładka książki)

    Śmierć zwykle oznacza koniec. Dla nich okazała się początkiem.
Gdy wybranka Susanoo, boga piorunów, umiera, jego furia zmienia prastary porządek i powoduje, że świat kami oraz ludzi zmierza ku zagładzie. Bóg, wiedziony pragnieniem odzyskania utraconej miłości, schodzi w odmęty piekieł, by stawić czoła przerażającym próbom. Jego decyzje niosą ze sobą okrutne konsekwencje…
Tymczasem Kana Yamamoto, członkini zasłużonego japońskiego rodu, walczy o przetrwanie swojego klanu w obliczu inwazji Mongołów. Nie wie jeszcze, że już wkrótce najeźdźcy zza morza będą najmniejszym z jej kłopotów. Niebawem losy Kany nierozerwalnie splotą się z planami okrutnego następcy cesarskiego tronu. Jednak największy cios przyjdzie od strony przyjaciela…
"Śpiew Stali"  zabiera Czytelnika w fascynującą i brutalną podróż do serca średniowiecznej Japonii, gdzie mitologia miesza się z rzeczywistością, a losy bogów oraz ludzi łączą w dramatyczną sagę. To epicka opowieść o honorze, spiskach, zemście i sile woli niezłomnej jak stal.
(Opis wydawcy).

    Kocham tak udane debiuty. Naprawdę jestem pod wrażeniem tej powieści. Łukasz Konopczak stworzył wspaniałą, niemal idealną i zarazem bardzo klasyczną opowieść fantasy, w której nie zabrakło wojny, magii, miłości, jak i rzeczy chyba w tym przypadku wydawałoby się najważniejszej - pięknego podkreślenia, czym jest prawdziwa miłość, która pokonuje wszystkie przeszkody, nawet śmierć, a także braterska przyjaźń i wzajemne poświęcenie tych, którym przyszło wspólnie dorastać w zamkniętej różnorodnymi kodeksami codzienności samurajskiego życia wypełnionego walką, bólem i cierpieniem. Jestem pod wrażeniem powieści, w której świat japońskich bogów ma wpływ na żywot poczciwego człowieka, przenika go, kieruje się swoim "widzimisię" nie zważając na to, jakie pociągnie za sobą konsekwencje. Jestem pod wrażeniem powieści, w której nic nie jest oczywiste, a dobro nie zawsze jest dobre i taka sama sytuacja ma się ze złem.
Jest to historia, która autentycznie zachwyca, porywa i zaskakuje od pierwszych stron, a im dalej zagłębiamy się w fabułę, tym bardziej staje się ona ciekawsza, bardziej intrygująca i podsycająca niepokój o dalsze losy postaci.
Trudno jest również nie docenić tego, z jak wielkim rozmachem została ta historia napisana, tego jak bardzo jest epicka, tego, że mamy do czynienia tu z tak wieloma politycznymi i wojennymi działaniami, potyczkami, intrygami, kłamstwami, gdzie pojawia się mnóstwo postaci, miejsc i spektakularnych wydarzeń.
Nie będę streszczać fabuły, bo w tym przypadku się tyle dzieje, że chyba niemożliwe jest, by wybrać jeden przewodni wątek a każdy kolejny szczegół, który mogłabym przez przypadek zdradzić, łączy się z innymi, tworząc zawiłą całość, którą trudno opisać w kilku zdaniach. Wierzcie mi jednak, że opis wydawcy także zdrada główne założenia tej opowieści.

Sam styl Autora jest płynny i przyjemny. Autor nie popada w sprzeczności związane z używaniem współczesnych zwrotów przy średniowiecznej scenerii. Mistrzowsko rozmieszcza punkty zwrotne, są one tajemnicze, ciekawe i bardzo, bardzo zaskakujące. Równocześnie obserwujemy świat bogów i ludzi, ich zależności co sprawia, że wyciągamy swoje wnioski, angażujemy się w tę historię całym sobą.
Postacie są wybornie napisane, każda z nich to indywiduum, nie ma tu nikogo, kto jest nudny lub robi tylko za przysłowiowe tło. Każda z nich obdarzona jest unikatowymi cechami, przez co nie zlewa się z otoczeniem, jest wyrazista i niepowtarzalna.
Książka liczy ponad 650 stron, ale śmiało można napisać, że cechuje ją ład, porządek i dbałość o każdy szczegół, to też sprawia, że bardzo lekko i z wielką przyjemnością poznajemy tę historię, stając się tym samym jej częścią. 
Autor ciekawie przedstawia japońską kulturę (sam twierdzi, że mocno ją zeuropeizował). Co ważne na końcu znajduje się obszerna nota, w której opisuje, jak przebiegały przygotowania do napisania tej książki, opisuje japońską mitologię (ja jestem kupiona, zaczynam szukać więcej informacji), podkreśla, co jest prawdą historyczną, naciąganą prawdą, a co całkowitą fikcją. Jest to doskonały zabieg, bo w moim odczuciu tylko zachęca do szerszego poznawania nie tylko kultury i mitologii japońskiej, ale pozwala zerknąć w struktury Samorajów i zaszczepia w czytelniku olbrzymią ciekawość. 

Tak jak napisałam wyżej książka jest niezwykła, chce się ją czytać bez końca, nie chce się jej odkładać. Ja jestem kupiona absolutnie i mam nadzieję, że trafi ona do bardzo szerokiego grona odbiorców, czego życzę Autorowi z całego serca.

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak, to jedna z lepszych książek fantasy, które przeczytałam w tym roku. Niesie w sobie uniwersalne prawdy i wartości, dlatego tez każdy w niej się odnajdzie, każdy znajdzie coś dla siebie i gwarantuję, że dla każdego będzie to coś zupełnie innego.

POLECAM...

"Hakata płonęła. Tysiące ognistych strzał rozświetlały nocne niebo. Dźwiękom naciąganych i zwalnianych cięciw towarzyszył krzyk. Krzyk, tumult, smród i krew. Mnóstwo kwi.
Katsuro nie tak wyobrażał sobie pierwszą podróż nad morze. Dotąd jego wyobrażenie o wyglądzie plaży było zbudowane na podstawie opowieści babki: krystalicznie czysta woda, bryza delikatnie smagająca policzki i złoty piasek łaskoczący stopy. Teraz rozglądał się wokół i zdawało mu się, że bogowie zapomnieli o tym miejscu i jego pierwotnym wyglądzie. Morskie garby mętnością przypominały kałuże, wiatr oraz deszcz zacinał ostro- niemal zdzierał twarz- a piasek był... brudny. Nasączony. Właził w każdą szczelinę zbroi i gryzł skórę. Ponadto obrazu dopełniali jego kompani, którzy- zamiast korzystać z nadmorskich uroków- leżeli w swoich własnych szczynach. Był pewny, że w jego pamięci plaża na zawsze pozostanie cmentarzyskiem."
                                         Łukasz Konopczak "Śpiew stali" str.11

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Autorowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz