Tytuł oryginału: Lanovka nad Landekem
Autor: Petr Čichoň
Tłumaczenie: Kamil Czaiński (z czeskiego i hulczyńskiego)
Wydawnictwo: Silesia Progress
Gatunek: Fantasy, Science Fiction
Liczba stron: 130
Data premiery: 25. 01. 2023 (data premiery w Polsce)
Petr Čichoň Ur. 1969, poeta, prozaik i muzyk z ostrawskimi korzeniami, od lat mieszka w Brnie, gdzie prowadzi własne biuro architektoniczne. Chwytając za pióro wciąż powraca do hulczyńskiego hajmatu. Swoje wierze publikował m.in. w czasopismach Tvar, Host, Box, Nové knihy, Labyrint, Signum. Zapisał się na literackiej mapie regionu czesko-niemieckim tomikiem poetyckim Pruské balady – Preussische Balladen (2006), a także Slezským románem (Śląska powieść, 2011), w którym pochylił się nad skomplikowanymi losami Hulczynian w trakcie drugiej wojny światowej oraz wykorzystał wątki oparte na historii Hansa Kammlera, inżyniera w służbie SS odpowiedzialnego m.in. za prace nad Wunderwaffe. W wydanej w 2020 roku powieści Lanovka nad Landekem przenosi nas na peryferia ziemi hulczyńskiej, które wchłonęła Ostrawa.
(Źródło: Okładka książki)
Futurystyczno-nostalgiczna powieść z Ziemi Hulczyńskiej, śląskich przedmieść Ostrawy:
Unia Europejska przekształca się w państwo federalne. W Polsce niespodziewanie ogromny sukces wyborczy odnoszą śląscy separatyści. Ich liderka zostaje w tajemniczych okolicznościach zamordowana. A co z tym wszystkim wspólnego ma stary Johan i jego oczko wodne na przedmieściach Ostrawy? Czy w cieniu wielkiej polityki i futurystycznej kolejki linowej jest miejsce dla huciŏrza, co ô żŏdnyj nŏrodowyj świadōmości nic niy wiy?
Wciągająca transgraniczna śląska opowieść z niedalekiej przyszłości.
(Opis wydawcy)
Czytacie książki napisane w gwarze śląskiej (bądź innej)?
Przyznam się Wam po cichu, że ja tak, ale zajmują mi one trochę więcej czasu niż te napisane w języku czysto polskim, i choć o nich tu nie piszę, zajmują one szczególne miejsce w moim sercu (wola po prostu godać, a wierzcie mi, pisanie i czytanie po śląsku, przypomina niektórym pisanie i czytanie po japońsku ;) ).
Dziś przyszła pora na jedną z takich historii, która urzekła mnie szczególnie i chciałabym Wam o niej opowiedzieć kilka słów...
W pobliżu góry Landek mieszka emeryt Johan. Jego życie jest dość monotonne i zazwyczaj toczy się wokół oczka wodnego, w którym hoduje rybki i... chłodzi piwo. Przyjaźni się on z Trudą- mieszkają po sąsiedzku i spędzają wspólnie większość czasu. On jest starym hutnikiem, ona pracowała na kopalni – taki typowy śląski los. Oboje zajmują się wnukami i z obojętnością obserwują współczesny świat i wszelkie zmiany, które co rusz się pojawiają. Ich życie płynęłoby sobie dalej utartym schematem w ciszy i spokoju gdyby nie nagła śmierć synowej Trudy- liderki Ligi Śląska- mocno kontrowersyjnej partii, która właśnie wygrała wybory...
Syn Trudy jest inżynierem odpowiedzialnym za powstanie kolejki linowej, która będzie biegła dosłownie nad głowami mieszkańców Landeku, za zadanie ma połączyć muzeum górnicze z dawną hutą Witkowice, która stała się popularnym centrum kulturalnym...
Czy mu się to uda? Jaką ważną rolę w całej historii odegra mały stawik Johana? Kto stoi za zabójstwem liderki Ligi Śląska? Czy każdy jest tym, za kogo się podaje i czy zawsze ma czyste intencje?
Tego już nie napiszę, ale zdradzę tylko, że wiele pytań zostanie tu zadanych, wnioski nie zawsze są takie, jakich się spodziewamy, a polityka i wielkie pieniądze mają naprawdę ogromny wpływ na podejmowane decyzje...
"Kolejka nad Landekiem" to książka bardzo złożona, specyficzna i trudna w odbiorze, napisana w dwóch językach z rożnorodną narracją, a z drugiej strony niezwykle wciągająca i intrygująca, pokazująca piękny lokalny patriotyzm, oddanie swojemu miejscu na ziemi, obawy przed innowacjami, a zarazem pęd po sławę i pieniądze, które prowadzą do wielkich tragedii...
Obawiam się, że wiele osób jej nie zrozumie, szczególnie tej części pisanej po śląsku- myślę jednak, że dając jej szansę, wielu czytelników zauważy w niej genialnie poprowadzoną wielowątkową fabułę, mistrzowsko stworzoną intrygę i to, że całość otulona została nostalgią, melancholią i tęsknotą za tym co już minęło, a wydawało się, że jest "nie do ruszenia".
Autor stworzył genialną wizję przyszłości, nie tylko mojego regionu, ale i całego świata. Jest to wizja zaskakująca, może nieco szokująca, ale stawiająca pytanie- czy aby na pewno ta wizja jest tak bardzo nierealna?
Akcja powieści dzieje się dość szybko, potrafi zaskoczyć, łącząc w spójną i logiczną całość kilka wątków, które początkowo wydawały się niepowiązane. Nie spodziewajcie się jednak happy endu.
Bohaterowie są doskonale wykreowani, nikt nie znalazł się tu przez przypadek i u każdego została podkreślona jego złożona natura, co dało wielobarwną, bardzo ciekawą mieszankę wielu mocnych charakterów okraszonych całą gamą uczuć i emocji. Bardzo przypadł mi do gustu fakt, że autor pokazał, jak bardzo śląskie kobiety są twarde i zdeterminowane, by osiągnąć swój zamierzony cel, równocześnie marząc o tym, by stworzyć dom pełen miłości z ukochanym mężczyznom przy boku.
Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać tę książkę i podzielić się z Wami swoimi myślami. Przyznaję, że chciałabym, by więcej tego typu książek pojawiło się w tym miejscu.
Czy polecam?
Jak najbardziej tak. Dajcie szansę tej historii i sami się przekonajcie jaka nasza śląska gwara jest piękna. Obiecuję, że się nie zawiedziecie... zarówno przedstawioną historią jak i językiem, w jakim została ona napisana.
POLECAM...
"Tego wieczora Klifa wygłasza swoje zwycięskie, ale zarazem ostatnie premówienie. Nie potrafi zapomnieć o tym, że jej życiu grozi niebezpieczeństwo. W trakcie przemowy myśli, jak najszybciej dotrze do swojego kochanka. Uwielbia patrzeć, jak pochyla się w biurze nad modelem kolejki linowej i słuchać opowieści o ostrawskim projekcie. Politycy żyją wyborami, lecz Klifę paraliżuje strach. Co prawda jest zakochana tak, jak zawsze marzyła, ale mimo to wszystkiego teraz żałuje. Promieniuje z niej jednak siła. Przepełniona pewnością siebie zachwyca się własną mową, wiedząc zarazem, że już nigdy takiej nie powtórzy."
- Petr Čichoň "Kolejka nad Landekiem" str. 28
Za możliowość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Silesia Progress.
Chyba nigdy wcześniej nie czytałam podobnej książki, więc chętnie spróbuję czegoś nowego dla siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi.🙂
Chyba byłoby mi trudno czytać książkę w jakiejkolwiek gwarze. :) Ciekawy zabieg literacki :)
OdpowiedzUsuńTo nie dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuń