Autor: Sylwia Markiewicz
Wydawnictwo: OFICYNKA
Gatunek: Obyczajowa
Liczba stron: 262
Data premiery: 30. 11. 2020
Sylwia Markiewicz- mieszka w Częstochowie, szczęśliwa mama i żona, która nawet w najgorszej sytuacji umie dostrzec coś dobrego. Idealny moment dnia dla niej to filiżanka cappuccino, gorzka czekolada z orzechami i wciągająca książka w ręce. Pisanie daje jej szczęście i spełnienie, a obcowanie z przyrodą, napełnia ją spokojem i natchnieniem do dalszej pracy. Lubi ludzi, kocha przyjaciół, jest urodzoną optymistką patrzącą na świat przez różowe okulary.
(Źródło opisu: Okładka książki).
Amelia ma specjalny kalendarz. Zaznacza w nim na czerwono dni, w które była nieszczęśliwa. Jak się po pewnym czasie okazało, takich dni było wiele, zbyt wiele, by dalej trwać w życiowej pułapce. Z tego powodu kobieta decyduje się na odejście od męża i postanawia powalczyć o szczęście swoje i dziecka. Wyrwana z bezpiecznego domu, próbuje się odnaleźć w nieznanej rzeczywistości. Jak potoczą się jej dalsze losy? Czy odnajdzie spełnienie i szczęście?
(Opis wydawcy).
Napisałam kiedyś, że lubię sięgać po debiuty, bo nigdy nie wiem, czego mogę się spodziewać po danym autorze/ autorce i naszą wspólną przygodę zaczynamy od przysłowiowej czystej kartki. Podobnie jest z "Czerwonym kalendarzem", byłam niesamowicie podekscytowana tą historią, jednak muszę przyznać, że w trakcie lektury mój zapał trochę zmalał. Strasznie irytowało mnie nadużywanie imienia głównej bohaterki. Zdecydowanie za dużo- ale to moje subiektywne zdanie, komuś innemu może to totalnie nie przeszkadzać, więc nie zwracajcie na nie uwagi.
W książce znajdziemy mnóstwo życiowej mądrości, a przemyślenia i wnioski głównej bohaterki zmuszą czytelnika do refleksji (Czasami odnosiłam wrażenie, że Amelia jet już staruszką i to nieźle doświadczoną przez życie).
Pomysł na fabułę w moim odczuciu bardzo trafiony. Autorka nie boi się pisać o tak trudnych tematach jak przemoc ekonomiczna, mobbing czy samotne rodzicielstwo.
Akcja powieści dzieje się dość szybko, jest sporo pobocznych wątków, które nie wpływają jakoś szczególnie na główny temat, ale pozwalają wyrobić sobie zdanie na temat poszczególnych postaci, których jest dość sporo.
Bohaterowie są ciekawi, ale w niektórych przypadkach zdecydowanie za idealni, wręcz irytujący w swej dobroci. Narracja trzecioosobowa pozwala spojrzeć na całą sytuację z boku i wyciągnąć wnioski co do postawy poszczególnych osób. Łatwo jest też zrozumieć ich motywy, które nimi kierują, choć decyzje nie zawsze są zrozumiałe.
Ogólnie, przymykając oko na kilka niedociągnięć i nadużywanie imienia głównej bohaterki, jest to udany debiut i szczerze wierzę, że kolejne książki pani Sylwii będą jeszcze lepsze.
Potrzebujemy takich książek na rynku, które pokazują, że warto walczyć o swoje szczęście za wszelką cenę i niosą nadzieję, że po każdej burzy wychodzi słońce. Zdecydowanie "Czerwony kalendarz" podtrzymuje na duchu i jest idealną lekturą na czas, w którym wydaje się nam, że nic nie ma sensu.
Pamiętajcie, zawsze jest sens, by walczyć o swoje szczęście!
Czy polecam?
Polecam. Wbrew pozorom to optymistyczna historia, która niejednokrotnie wzruszy.
POLECAM...
"Była piękna pogoda, a letni wiatr owiewał jej twarz. Aż chciało się zamknąć oczy i zatrzymać na chwilę. Lubiła takie letnie dni i zieleń dookoła. Brakowało jej w tym mieście przyrody, którą miała na co dzień, kiedy mieszkała w domku na wsi. Marzyła, by wypić kawę w swoim ogródku, patrzeć, jak pszczoły zaglądają do kwiatów. Nagle wróciły wspomnienia, które gdzieś głęboko schowała. Starała się nie myśleć o przeszłości, bo tak było łatwiej. Wtedy rozstanie z Jerzym i jej poprzednim życiem bolało mniej".
- Sylwia Markiewicz "Czerwony kalendarz" str. 226- 227
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Oficynka.
Dla tej książki jestem na tak.
OdpowiedzUsuńCiekawy tytuł, będę pamiętała o tej książce i zgadzam się, że takie powieści są potrzebne!
OdpowiedzUsuńWpisuję na swoją listę. Dzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuń