Autor: Urszula Stokłosa
Wydawnictwo: JanKa i...
Liczba stron: 252
Data premiery: 30. 09. 2019
Witam Was serdecznie. Dziś chciałabym Wam przedstawić historię ludzi mieszkających w malutkiej wsi Cichoborku- gdzieś na południu Polski.
Miejsce takie samo jak tysiące wsi w naszym kraju czy może zupełnie inne?
Zapraszam...
Urszula Stokłosa- urodziła się w 1990 roku w Żywcu. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim. Obecnie mieszka w Unterhaching- niewielkiej miejscowości pod Monachium.
Prywatnie- szczęśliwa żona, zawodowo- zadowolona z życia pomoc domowa.
Lubi dobrą literaturę i podróże, a przy tym obserwować i rozmyślać. Oprócz kilku ludzi kocha swojego psa i swoje roślinki. Nie wyobraża sobie życia bez kawy, za to spokojnie mogłaby się obejść bez słodyczy i internetu. (informacja z okładki książki).
Justynę poznajemy w momencie, gdy przyjeżdża do Cichoborka podjąć się opieki nad starszą Panią. Jej przyjazd wywołuje niemałe poruszenie w sennej wsi, w której prym wiedzie sklepowa Jadzia i proboszcz tutejszej parafii- Kazimierz. Nic nie umknie ich uwadze, wszystko o wszystkich wiedzą i z przyjemnością dzielą się z innymi tymi wiadomościami.
Pomimo że Justyna sama nosi w sercu żałobę i ból po stracie najbliższych, stara się jak najlepiej wypełnić swoje obowiązki wobec starszej kobiety i nawiązać nić porozumienia z tutejszymi mieszkańcami.
Życie płynie sennie i spokojnie, a jedyną dostępną rozrywką jest zabawa w remizie lub wypad do Semięcic- sąsiedniego miasta.
Czas płynie nieubłaganie, ludzie odchodzą, małżeństwa stają na granicy rozpadu, na wierzch wypływają tajemnice, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego...
Jak odnaleźć się w tej małej mieścinie, zostać zaakceptowanym przez tutejszych, uratować coś, co z góry skazane jest na porażkę, jak zacząć żyć, gdy tak naprawdę się już nie chce?
Na te i wiele innych pytań musi sobie odpowiedzieć nie tylko Justyna a cała społeczność Cichoborka.
Kiedy zobaczyłam, że wydawcą tej powieści jest JanKa i..., pomyślałam sobie "Oo, to będzie na bank dobre". I jak zwykle się nie zawiodłam. Jestem pod olbrzymim wrażeniem, że taka mała niepozorna książka niesie w sobie tak niesamowity ładunek emocjonalny.
Ta opowieść jest jak kropla, która drąży skałę. Prze do przodu nie pozwalając odłożyć się na bok i zapomnieć osobie. To jedna z tych powieści, które każą czytelnikowi zatrzymać się, spojrzeć na swoje życie z boku, ocenić je i wyciągnąć wnioski. Zmienić je, póki jeszcze jest to możliwe.
Ta historia to opowieść o odchodzeniu, godzeniu się samym z sobą i z tym, co przynosi los, o spełnianiu marzeń, ale także, a może przede wszystkim o nadziei, którą nosimy w sercu, bo tylko ona potrafi nas uratować i nie pozwoli, byśmy znaleźli się w marazmie szarej codzienności i beznadziei, która będzie zjadać nas od środka.
Pani Urszula Stokłosa w niezwykle ciekawy sposób podaje nam prawdę o życiu i ludziach. Pokazuje, jak bardzo potrafimy zagrać rolę, którą napisało dla nas życie, rzucając nam pod nogi kłody. Jak potrafimy się dostosować do panujących warunków i potrafimy sobie poradzić w nowej dla nas sytuacji.
"Cichoborek" to książka, która jest tak wciągająca, że wręcz pochłoniecie ją w kilka godzin. Czyta się niezwykle szybko i bardzo przyjemnie.
Pani Urszula Stokłosa ujawnia w niej olbrzymi potencjał, a kończy opowieść w taki sposób, że aż chce się wierzyć, że to jeszcze nie koniec.
Czy polecam?...
Mam to szczęście, że ostatnio trafiam na same dobre pozycje i przyznam szczerze, że "Cichoborek" wchodzi do mojej topowej dyszki w tym roku.
Jest nostalgicznie, wzruszająco, smutno momentami też wesoło. Jest to książka dla każdego.
Każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Więc odpowiedź jest oczywista...
POLECAM...
"Pięć lat po ślubie, dwudziestego pierwszego listopada, w deszczowy, wietrzny wieczór, zgodnie ze swoimi i matki przewidywaniem Dorota siedziała w łazience własnego dom, zupełnie naga, z twarzą skierowaną w stronę pokrytej niebieskimi płytkami podłogi, a wzrok miała równie tępy, jak w dniu swojego wesela. Uczucie rezygnacji dopadało ją w najmniej spodziewanych momentach, a myśli wirowały wtedy w jej głowie z zawrotną prędkością. Jacek nigdy nie słyszał nocnych ataków myśli Doroty, bo nawet walenie głową w mur nie mogło przedostać się do jego snów, których i tak nie zapamiętywał. Dorota nie chciałaby zakłócać snów małżonka, a tym bardziej budzić go tylko po to, żeby nazajutrz szedł do pracy z podkrążonymi oczami. Niczego już nie chciała."
- Urszula Stokłosa "Cichoborek"
Nie słyszałam o tej książce, ale zapowiada się ciekawie. Zwłaszcza przez tą małomiasteczkowość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Brzmi naprawdę zachęcająco. 😊
OdpowiedzUsuń