poniedziałek, 1 lutego 2021

WYWIAD Z PAWŁEM J. Ł. WOJDALSKIM (Post grzecznościowy)


    Dziś będzie troszkę inaczej niż zazwyczaj. Chciałabym zaprosić Was do zapoznania się, z którego wywiadem udzielił Paweł Wojdalski- autor książki "Po drugiej stronie maski" dla której miałam okazję napisać recenzję (Recenzję znajdziecie tutaj)  Autor zdradzi nam swój najnowszy pomysł.

Zaznaczam, że nie ja jestem autorem pytań (R- chce zostać osobą anonimową). Pisownia oryginalna niezmieniona (taki dokument dostałam od autora). Post wyłącznie grzecznościowy. 



* Google

    Rozmowa z Pawłem J.Ł. Wojdalskim. Autorem książki pod tytułem"Po drugiej stronie maski".

R: Jest Pan autorem "Po drugiej stronie maski" (*"Pdsm."). Może Pan powiedzieć, kiedy ukaże
się ona na rynku?

P. W: Już się ukazała.

R:Tzn.?

P.W: Gotowa jest jej wersja elektroniczna. Natomiast planowany wydruk książki, niestety, się opóźnił.

R: Czemu?

P. W: Z powodów budżetowych. Zresztą, rozmawiałem już na temat wydania i poznałemwarunki
publikacji (w tym koszty). To skłoniło mnie do przemyśleń.

R: Jakiego rodzaju? Czego one dotyczyły? I czy"Pdsm"jest już ogóle gdziekolwiek dostępna?

P. W: Jest! Na stronie: (Zobacz tutaj) 
 Można znaleźć wszelkie interesujące informacje. W tym, jak nabyć publikację. Co do
przemyśleń, w pierwszym rzędzie postanowiłem zmniejszyć cenę wydruku poprzez
samodzielny wybór drukarni. Co nakierowało mnie na jeszcze jeden temat.

R: Kosztem czego dokonał Pan tej obniżki? I co to za temat?

P. W: Osobiście tak bym tego nie ujął. Jeżeli już; to kosztem pracy własnej, którą już wykonałem.
Okładka plus projekt układu książki, inne drobniejsze aspekty złożenia tekstu-to wszystko we
własnym zakresie. Pozostało tylko ją wydrukować! Albo aż.

R: Zatem całość projektu książki wziął Pan na siebie. Czy naprawdę uwzględnił Pan wszystko?
Korektę?

P. W: Korektę również. To chyba tylko, jedyna  pięta achillesowa tego założenia, szczerze mówiąc.
Resztę aspektów uważam za więcej niż zadowalające.

R: A temat, o którym Pan wspomniał?

P. W: Pomyślałem, kto jeszcze jest w takiej sytuacji jak ja? Planujący swój debiut bądź kolejną książkę?

 R: Kolejną książkę?

P. W: Za chwilę wrócimy do tego. Pozwolę sobie rozwinąć. Każdy autor w trakcie pracy nad materiałem przechodzi przez kilka etapów niezbędnych do
powstania publikacji. Oczywistym z nich jest samo napisanie tekstu, ale...potem następuje
jego skład. Jeżeli nie wybieramy samodzielnej ścieżki konstruowania danego wydania, szukamy
informacji. Mniej lub bardziej gorączkowo, z zapotrzebowaniem. Szukamy odpowiedzi na
pytanie: Jak wydać? A kiedy zdamy sobie sprawę z zakresu prac niezbędnych do
przeprowadzenia; najczęściej wertujemy Internet w poszukiwaniu wydawnictwa, które za nas to
załatwi. I na końcu rozmowy o naszym wymarzonym celu pojawia się...cena. Jak najbardziej
wymierna.

R: I dziwi to Pana?

P. W: Nie! Każda usługa ma swój koszt-to jest rynek. Czy się to komuś podoba, czy nie. Warto
zadać sobie inne pytanie.

R: Jakie?

P. W: Ile rzeczy możemy zrobić sami, a ile musimy powierzyć na zewnątrz.

R: Co dokładnie ma Pan na myśli?

P. W: Wydruk!

R: To znaczy...?

P. W: Jedyne, co powinno kłopotać autora, to wydruk.
Gotowa książka, która wyjdzie z drukarni. Cennik usług w tym zakresie absolutnie pozwala na rozważanie złożonego tekstu jako publikacji. Nawet przy małym budżecie.

R: A co z ilustracjami, wstępem, komentarzami, ISBN (międzynarodowy znormalizowany numer
książki)? Że o okładce nie wspomnę?

P. W: Wszystko to, poza ISBN, leży w granicach naszych możliwości. Trzeba tylko chcieć!

R: Egzemplarze obowiązkowe przysyłane do bibliotek, bycie odnotowanym z imienia i nazwiska?
O tym Pan nie wspomniał.

P. W: Fakt, wydawnictwa oferują takie funkcjonalności; co samo w sobie jest pozytywne. Lecz- obłożone sporym "podatkiem".

R: Ale jak rozumie Pan słowo "podatek"?

P. W: W skrócie- przy nakładzie rzędu 50 egzemplarzy (ilości rekomendowane przez
wydawnictwa zaczynają się od 100), numerze ISBN, itd.; kwota wynosi orientacyjnie 1500 zł.
Może się oczywiście różnić od tego przykładu w zależności od oferty wydawnictwa.
Odchodząc od tego modelu, można obniżyć koszty o więcej niż 50%, bez zbędnych kalkulacji. Bazując tylko na koszcie drukarni.

R: A co, jeżeli zależy nam na wydaniu tzw.profesjonalnym?

P.W: Ujmę to tak: Nie każdemu taka metodologia przypadnie do gustu. Wymagająca o wiele
więcej pracy i świadomości swojego dzieła, głównie w miękkiej oprawie. Ale jeżeli komuś (poza
samym wydawnictwem) zależy na eleganckim opakowaniu produktu-droga wolna.

R: Czy Pan, aby nie przesadza?

P. W: W żadnym wypadku! Uważam tylko, że w tym wszystkim często zapominamy na czym tak
naprawdę polega "robota literacka". Na "robocie literackie"! Cała ta otoczka, poklepywanie po
plecach, uściski rąk, oficjalne wystąpienia. Są potrzebne, ale bywają celem samym w sobie. A
celem pisarza, twórcy ogółem, powinno być tworzenie. Bez względu na okoliczności. I pokusy.

R:Zatem uważa Pan, że np.wieczory literackie organizowane przez wydawców (w okresie
przed pandemią) to zbędny element?

P. W: Nie. Zarówno one, jak i spotkania organizowane przez zrzeszenia autorów, podmioty
formalne; scalają środowisko kultury. Jednak zbyt mocne trzymanie się realizacji statutów
sprowadza je do pewnego rodzaju kół dyskusyjnych. Zaspakaja potrzeby kanibalistycznej
biurokracji. A cele i działania pozostawia na zewnątrz. W rękach wydawnictw. Ważniejszy staje
się wybór nowego zarządu oraz terminarz aktywności (w tym spotkań) zgodny z zapisami
regulaminu. Wystarczy jeden wiersz na miesiąc, aby stać się aktywnym członkiem. A monopol wydawnictw sprawia, że spotkania te jawią mi się jako jarmarki książki. Na których
chcemy sprzedać oddaną nam w leasing własną twórczość.

R: Jak to w...leasing?

P. W: A tak to! Autor, który skorzystał z usług wydawnictwa i otrzymał nakład oczywiście posiada
prawa autorskie. Lecz jest zobowiązany do zapłaty odsetku zysku ze sprzedaży publikacji.
Zostaje ze składem książek, które próbuje zaoferować...na spotkaniach. Koło zamyka się.
Nie jest o tym głośno.

R: A Panu zależy na pełnej niezależności?

P. W: Tak! Zależy mi. I nie tylko dla siebie. Chcę stworzyć środowisko.

R: Czyli kolejny adres, nazwa, liderzy... Kolejne stowarzyszenie do kolekcji.

P.W: Absolutnie!

R: Nie chce Pan być liderem?

P. W: Tego nie powiedziałem. W tym roku zaczynam tworzyć grupę literacką. Nie stowarzyszenie!

 R: Grupę literacką?

P. W: Zgadza się! Ponieważ chcę stworzyć środowisko, a nie tylko regularnie spotykające się gremium. Same spotkania winny być naturalne. Dopasowane do potrzeb i sytuacji. Mieć mniej
formalną, ale za to bardziej owocną atmosferę. Szczerze powiedziawszy: wolałbym spotkać się przy dobrej wódce...

R: To już przesada!

P. W: A okres międzywojenny? Złote czasy właśnie grup literackich. Oczywiście nie były one
tworzone na zamówienie, ale często rodziły się przy dymku i kieliszku. W lokalach, przy okazji.
Nikt wtedy nie myślał "formalnie". Po prostu pisał. Dyskusje (i animozje) miały wymiar osobisty.

R: To były inne realia, okoliczności.

P. W: Racja. Czy tamte były złe? Dziś już nawet nie piszemy do siebie listów. Co najwyżej e-maile.
A żeby być pisarzem, potrzebujemy legitymacji.

R:Trąci to wszystko myszką. Tylko gdzie się spotykać?

PW: Przecież wszyscy pamiętamy legendy o wierszach pisanych na serwetkach w kawiarni.
Grzesiuk nie tylko śpiewał o "Gnojnej", ale także nie wylewał za kołnierz do "tanga milonga". Mój
Dziadek-ZygmuntWojdalski-przed wojną wypływał z bałałajką łódką na Wisłę, i śpiewał...
Do rzeczy. Wszędzie! Jest możliwość nieograniczająca nas co do jednego adresu-domy
kultury! Są w każdej dzielnicy, ostatnio coraz to nowocześniejsze. Idealnie dopasowane do
organizacji wydarzeń. W tym cyklicznych. W dodatku otrzymują na ten cel finansowanie
odgórne, zatem argument, że stowarzyszenie ma siedzibę, słabnie.

R:Czyli widzi Pan działanie jako instytucja kultury? To nieco kłóci się z Pana tezą o
odformalizowaniu życia literackiego.

P. W: Wręcz przeciwnie. Trzeba myśleć perspektywicznie w skali wstępnie około dwóch lat.
Wtedy możemy mówić o realnych efektach planowanych kroków. A grupa literacka jako taka nie
musi być "formalna" aby brać udział w wielu różnego rodzaju wydarzeniach.

 R: Może podać Pan choć jeden przykład?

P. W: Proszę bardzo. Ostatnio natknąłem się na bardzo ciekawy artykuł na stronie www
Wojewódzkiego Domu Kultury w Łodzi. Był to przegląd grup literackich działających na danym
terenie połączony z prezentacją wydawnictw oraz panelem nt. dokonań i planów na przyszłość.
Bardzo ciekawa inicjatywa udowadniająca moje zdanie o synergii domów kultury i grup
literackich. Naturalne partnerstwo. Same grupy wg. mnie mogą z powodzeniem prowokować i
prowadzić wydarzenia znacznie urozmaicające krajobraz wokół nas. Jeżeli dodać do tego
samodzielną działalność wydawniczą...

 R: ...to wychodzi jedno wielkie marzenie. Trudne do uwierzenia, wybaczy Pan.

P.W: Kategorycznie jestem przeciw! Marzyć można jedynie o czymś, czego się do tej pory nie
robiło bądź nierobi. A ja mówię o rzeczach osiągalnych, gdyż są ku temu możliwości.
Potrzebna jest jedynie wola. To już nie są marzenia, to działanie!

R: Reasumując- zakłada Pan grupę literacką, która nie jest stowarzyszeniem. Chociaż planuje
Pan formalną współpracę z domami kultury. Planuje Pan samodzielne wydawanie książek
chociaż stanowczo odżegnuje się Pan od koncepcji konkurowania z wydawnictwami...

P. W: Bo nie da się z nimi konkurować. Nie ma na to środków. A jeśli by były, to nie byłoby sensu
iść proponowaną przeze mnie drogą. Gdyż istniałaby potrzeba upodobnienia się, aby móc
ogóle o konkurencji mówić. Te tematy i tak rozjechałyby się w oba niezbieżne ze sobą kierunki.

R:...jednocześnie wspomina Pan o spontanicznie powstających ruchach literackich,od razu
przechodząc do programowego nieformalizmu głoszonego niczym odgórne wręcz zasady.

P. W: W czasach, gdy lgniemy do konkretu; szukamy go. Wręcz pragniemy, trudno o inny sposób
komunikacji. Aby być nieformalnym trzeba się wydzielić, określić. Dać kontrast. Za dużo dzieje
 się dookoła, byśmy mogli zauważyć ten stan rzeczy. Na domiar wszystkiego- zapoznać się z
nim. Zacząc funkcjonować.
Trudno jest mówić o koncepcji spółdzielni autorów (działalność wydawnicza) bez szczegółów.
Ciężko jest omawiać udział w wydarzeniach bez reprezentacji pewnej idei. Jeśli pojawi się okazja do dofinansowania aktywności; co będzie wymagało pewnej rejestracji, osobowości
prawnej; temat ten napewno będzie omawiany w razie potrzeby. Na pewno nie teraz. Jeszcze
nie.

R: Mimo to, nadal mowa o ogromie pracy. Skoro uważa Pan te założenia za realne, jaką
 perspektywę czasową Pan przyjmuje?

P. W: W pierwszym rzędzie należy stworzyć środowisko. Autorów, projektów, społeczności... To
rok kalendarzowy, aby efekty były conajmniej pozytywne i zauważalne.
Kolejno- przyznam- zagadnienie trudne i nieco bardziej marzycielskie. Stworzenie takiego
zestawu narzędzi informatycznych, które pozwolą autorowi na stworzenie od podstaw swojej 
publikacji samodzielnie bądź jako udział w pracy zbiorowej. Z kooperacją online z innymi 
uczestnikami platformy na różnych etapach. Wsparciem oprogramowania typu "opensource". W końcu wydruk książki w systemie self publishing'u wraz z opcją wyboru drukarni na zasadzie
porównywarki, lub też dołączenia do wydania zbiorowego. W tym przypadku przy najbardziej
optymistycznych prognozach z mojej strony- dwa lata.To plan minimum.

R: Teraz zaczął Pan już pisać science-fiction!

P. W: Dla mnie ten "pisarskiWindows" to najtrudniejsza karta do zrealizowania; wymagająca tyle
 analiz potrzeb, modeli funkcjonowania. Sam postrzegam ją jako dość...wybujałą. Ale ciekawie
byłoby mieć takie narzędzie do dyspozycji .Zatem poczekam na rozwój tej tematyki w czasie.
Narazie trudno mi powiedzieć więcej. Chociaż bardzo bym chciał. Kiedy będzie to możliwe, 
chętnie podzielę się najnowszymi informacjami na ten temat.

R: Wracając do teraźniejszości przypomnę, że wspominał Pan o kolejnej książce.

P. W: Tak.W tym roku kalendarzowym ukaże się tytuł "CzarnaSeria.*ConfessionTheology"-
kontynuacja wydawnictwa Cumverbis. JakoVolumen2. W tegorocznych ramach znajdzie
miejsce także tom poświęcony tylko i wyłącznie poezji. Opcjonalnie: eksperyment literacki pt.
"Głucholec." W sumie od dwóch do trzech pozycji.
Wszystkie będą wydane samodzielnie po dokonaniu wyboru drukarni obsługującej projekt Cum
Verbis. Istnieje również plan na Volumen 3 poświęcony tylko jednemu dużemu utworowi. To już 
ewentualny rok 2022.

R: Zatem każda kolejna numeracja to nowy rocznik, zgadza się?

P. W: Tak. Według mnie to najlepsze rozwiązanie. Ponadto świetny grunt pod tytuły seryjne,
niekoniecznie mojego autorstwa.

R: O czym będzie Pana najnowsza pozycja?

P. W: W "CzarnejSerii." koncentruję się na "złej" części ludzkiej natury. Dokonuję wiwisekcji 
podstaw konstrukcji człowieka, teologi i otaczającego go świata. Na zewnątrz i wewnątrz.

R: Zakładam, że nawięcej szczegółów musimy poczekać do zakończenia prac nad materiałem...

P. W: Lub szukać informacji na:

Https://wojdalski-pisze.blogspot.com
https://m.facebook.com/CumVerbis/

R: Myślę że po zapoznaniu się z tym, co Pan nam przekazał, na pewno warto to zrobić. A w związku z niektórymi aspektami tej rozmowy wrócimy do niej nie raz.

P. W: Ja również dziękuję za poświęcony czas. I zapraszam ponownie!

=============================================================

Kochani ja również dziekuję, że poświęciliście czas by zapoznać się z tym obszernym wywiadem. Moim zdaniem to bardzo ciekawy pomysł, a Wy co sądzicie? 


3 komentarze:

  1. Gratuluję ciekawego wywiadu. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana dziękuję, ale to nie moje pytania :*

      Usuń
    2. Że co, lub czego? Dobrego wywiadu? Czegoś bardziej żenującego dawno nie czytałem. O samej książce praktycznie nic się nie dowiadujemy, o autorze oprócz tego, że ma tam jakieś literackie ambicje i gdzieś tam w chmurach szybuje też nic. Zresztą patrząc na stylistykę, to pytający i udzielający odpowiedzi to jedna i ta sama osoba. Bardzo kiepska, wręcz kompromitująca autoreklama.

      Usuń