środa, 30 grudnia 2020

(123/20). NIE CAŁKIEM BIAŁE BOŻE NARODZENIE

 
    Autor: Magdalena Knedler

    Wydawnictwo: NOVAE RES

    Gatunek: Kryminał

    Liczba stron: 438

    Data premiery: 08. 11. 2017

 
*Google

    Magdalena Knedler- autorka trzynastu powieści różnorodnych gatunkowo i tematycznie. Z zawodu filolożka i trenerka dykcji. Prowadziła zajęcia z wymowy scenicznej, na których torturowała aktorów swoimi pierwszymi tekstami. Zawsze w okularach i z wielką torbą na ramieniu. Najszczęśliwsza w muzeach, archiwach i bibliotekach (naprawdę!). Uwielbia czarną kawę, stare zdjęcia i polską fonetykę.
(Źródło: Lubimy czytać).

    Zagubiony w lesie pensjonat Mścigniew tuż przed świętami Bożego Narodzenia wypełnia się z pozoru zwyczajnymi gośćmi, z których każdy ma niebagatelne powody, by spędzić ten czas właśnie tam – w spokoju i w oddaleniu od zgiełku codzienności. Kiedy więc pewnego poranka amatorka nordic walkingu, Olga Mierzwińska, przed wyjściem na trening odkrywa w wannie trupa, nikt nie jest zadowolony, a najmniej właściciel, który staje na głowie, by zatrzymać gości w pensjonacie. Policja początkowo uznaje sprawę za wypadek. Jednak kiedy ta sama dziewczyna znajduje podczas spaceru kolejne zwłoki, sytuacja staje się poważna i do akcji postanawia wkroczyć detektyw Romanowski – amator krówek ciągutek i ekstrawaganckich krawatów.
(Opis wydawcy).

    Czytając opowiadania napisane przez panią Magdalenę do kilku antologii, byłam bardzo ciekawa jej "szerszej" twórczości. Na pierwszy raz wybrałam więc książkę zdecydowanie na czasie, a przy okazji mój ulubiony gatunek, czyli "Nie całkiem białe Boże Narodzenie". 
Nie zawiodłam się, choć przyznam szczerze, że nie nazwałabym tej powieści kryminałem. Powiecie pewnie, że się czepiam, bo wprawdzie mamy trupa, baa nawet dwa, jest śledztwo i podejrzani, ale cała atmosfera stworzona wokół fabuły przypomina mi raczej komedię kryminalną- przy niektórych scenach płakałam wręcz ze śmiechu (pewna akcja w lesie, rozwaliła mnie totalnie na łopatki).
Autorka stworzyła fantastyczne postacie. Każda z nich jest inna i wyjątkowa, każda z nich skrywa mroczne sekrety, boryka się z większymi lub mniejszymi kłopotami, jednak nie daje tego po sobie poznać. Bohaterowie są niezwykle charyzmatyczni i kolorowi a ich wszystkie najgłębiej skrywane tajemnice wychodzą na jaw w trakcie żmudnego śledztwa, które w pewnym momencie wychodzi poza granice kraju, o każdym z mieszkańców pensjonatu dowiadujemy się zaskakujących rzeczy. Każdy odnajdzie w nich jakąś cząstkę siebie.
Akcja całości może nie jest brawurowa, ale bardzo wciąga, intryguje i zaskakuje w odpowiednich momentach. 
Autorka doskonale buduje napięcie, a wprowadzone przez nią niedopowiedzenia i nagłe zwroty nie pozwalają przez długi czas, połapać się kto jest prawdziwym mordercą. Osobiście zostałam zaskoczona, bo spodziewałam się, że będzie to zupełnie inna postać.
Mam tylko problem z zakończeniem, chodzi mi dokładnie o relację Olgi i Grzegorza, między którymi działa się jakaś swoista chemia, można to było bardziej rozbudować, ale jest to zupełnie subiektywna ocena więc absolutnie nie zwracajcie uwagi na to zdanie ;)

Bardzo przypadł mi do gustu styl pisarski i język, którego używa pani Magdalena. Barwne i szczegółowe opisy pozwalają łatwo wyobrazić sobie klimat danej sytuacji, wczuć się w emocje bohaterów, poznać autentyczne miejsca. Dzięki temu powieść żyje i każdy z czytelników może ją interpretować na swój sposób.

Cieszę się, że ta powieść trafiła w moje ręce, z wielką przyjemnością sięgnę po inne powieści pani Magdaleny.

    Czy polecam?
Jeśli poszukujecie mrocznego i brutalnego kryminału, odpuśćcie... ale jeśli chcecie spędzić czas z zagadką kryminalną, a przy okazji dobrze się bawić, polecam z całego serca.

POLECAM...

"Teraz, w nocy, w lesie, wciąż się z tego śmiała. Wtórował jej Suzin, który nie mógł sobie darować wrednych docinków. Po wczorajszym przepiciu i porannym paradowaniu w czerwonych gatkach i swetrze zdążył dojść do siebie. A oni znowu byli w lesie. I znowu po północy. Tyle że wczoraj las wyglądał jak z bajki, a śnieg przyjemnie tłumił echo kroków, a dziś wilgoć przenikała ich do cna i co chwilę ślizgali się na błotnistej ścieżce. Między drzewami i krzewami panowały jeszcze gorsze warunki. Każde trącenie gałęzi było jak odkręcenie wody pod prysznicem. Za wcześnie się ucieszyli, że przestało padać..."
                    - Magdalena Knedler "Nie całkiem białe Boże Narodzenie" str. 239

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu NOVAE RES.

1 komentarz: