czwartek, 2 lutego 2023

(13/23). TO JA, MALUCH

             Recenzja nagrodzona tytułem "Wybór redakcji" w serwisie Na kanapie.

    Autor: Marcin Florczyk

    Wydawnictwo: Ridero

    Gatunek: Obyczajowa, Dramat

    Liczba stron: 120

    Data premiery: 2022 (data przybliżona)

 *Google

    Marcin Florczyk brak informacji.

    Jak wygląda świat widziany oczami dziecka? Czy jest ono w stanie rozpoznać czyhające w ukryciu zło? Zwłaszcza wtedy, gdy ten świat wcale nie jest taki idealny? Jakimi oczami widzi nas — dorosłych, chłopiec dorastający w trudnym środowisku? O tym właśnie jest ta książka. Opowieść z dziecięcym optymizmem o ciemnej stronie życia, o błędach dorosłych i ich konsekwencjach, lecz również o bezwarunkowej miłości i nadziei, że świat można jeszcze uratować…
(Źródło: Okładka książki)

    Książkę skończyłam kilka dni temu, a nadal nie wiem, co napisać...
Czasami zdarzają się takie książki, które pomimo swej niewielkiej objętości, już od pierwszej strony miażdżą czytelnika emocjonalnie, wysysają z niego wszystkie siły, nie pozwalają o sobie zapomnieć, błąkają się w myślach i ciągle zmuszają do zadawania sobie pytania- ile jest takich Maluchów na świecie, czy taki Maluch nie mieszka gdzieś obok, czy nie mijamy takiego Malucha każdego dnia, czy jest ktoś, kto zareaguje w odpowiednim czasie, ktoś, kto nie będzie się bał odezwać i wyciągnie dłoń do tego Malucha... 

Historia, o której chciałabym dziś napisać, przedstawiona jest z perspektywy kilkuletniego chłopca, wychowującego się w mocno dysfunkcyjnej rodzinie.
Maluch, jak każde dziecko widzi świat inaczej- ciekawiej, spontaniczniej, bardziej kolorowo, a może nawet zero- jedynkowo, bo wystarczy, że będzie oglądał bajeczki po cichu, to "wujek" go nie uderzy, a mama może nawet się uśmiechnie i dostanie wtedy coś  ulubionego do jedzenia. 
Sądzi, że wystarczy wyjść na ulicę, by odnaleźć dawno zaginionego ojca, a bezdomny to najbardziej życzliwa i kolorowa osoba, jaką spotkał w życiu.
Początkowo Maluch jest nawet szczęśliwy, wszystko powoli się zmienia, gdy w domu pojawia się nowy "wujek" a wraz z nim alkohol i libacje do upadłego. Sytuację dramatycznie zmienia pewne zdarzenie, które naprowadza organy ścigania na postać wujka. 
Życie Malucha staje się gehenną, gdy po częściowym odsiedzeniu wyroku, do domu wraca "wujek" który sądzi, że to dziecko stoi za jego zatrzymaniem... 
Matka Malucha, zastraszona i całkowicie uzależniona od swojego partnera z czasem przestaje już reagować, przyzwalając tym samym na cierpienie swego jedynego i bezbronnego dziecka.

Książka pana Florczyka boli całą sobą, ból wypływa niemal z każdej strony. Nie na miejscu byłoby napisanie, że ta książka jest dobra, jak wspaniale i lekko się ją czyta. Choć ta książka objętościowo naprawdę nie powala, czytałam ją kilka dobrych godzin. Moje emocje szalały, myśli galopowały, długo nie chciały się uspokoić po odłożeniu tej książki na bok. 
Patrząc na mojego syna, dosłownie wyłam nad losem tych wszystkich dzieci. Wiele emocji mnie kosztowała, jednak twierdzę, że powinien sięgnąć po nią każdy.
Każdy powinien ją przeczytać, przemyśleć a później rozejrzeć się wokół.
Napisana bardzo przystępnym językiem, niezwykle refleksyjna a zaraz wsadzająca czytelnika na istny rollercoaster.
Akcja dzieje się dość szybko, jest bardzo dobrze skonstruowana i poprowadzona. Pod względem wydania, tekstu, stylu i innych rzeczy naprawdę nie ma się tu do czego przyczepić, a nawet jakby i było to w tym momencie, to nie jest to istotne.

W dzisiejszych czasach gdy dostęp do informacji jest niezwykle łatwy, niemal codziennie słyszymy, o dzieciach, które przechodzą przez piekło i są krzywdzone przez najbliższe mu osoby już od najmłodszych lat. Uronimy łzę nad dzieckiem, pozłorzeczymy źle oprawcy, wylejemy frustrację w internecie... ale na tym się kończy, za kilka dni zapomnimy o tym Maluchu, bo znów pojawi się kolejne skrzywdzone dziecko. Koło się zamknie. Dlatego też nasz tytułowy Maluch nie ma przypisanego imienia. Nosi on imię każdego z zakatowanych na śmierć dzieci. I to boli...
Boli, że w naszym społeczeństwie nadal jest na to przyzwolenie, przecież nadal panuje przekonanie, że dziecko powinno dostać klapsa raz czy dwa. "Przecież nic mu się nie stanie".
Nie "słyszymy" krzyków zza ściany, nie reagujemy na patologiczne zachowania, odwracamy wzrok, gdy jesteśmy świadkami agresji wymierzonej w dziecko.  
Mnie jako matce niepełnosprawnego dziecka nie mieści się to w głowie, nie wyobrażam sobie, że można z premedytacją krzywdzić kogoś nam najbliższego na świecie, kogoś, kto kocha nas bezinteresownie, kogoś dla kogo jesteśmy całym światem... 

Pomimo ogromu emocji, jakie mnie ta historia kosztowała, bardzo się cieszę, że trafiła ona w moje ręce. Dziękuję...

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To niezwykle ważny głos, pokazujący jak ważne jest, by reagować w odpowiednim momencie, bo raz przymkniemy oko na przemoc i może stać się kolejna olbrzymia tragedia.

POLECAM...

"Gdzie okiem sięgnąć niczym w indiańskiej wiosce, widać było pływających lub zażywających kąpieli słonecznej ludzi. Mniej więcej na samym środku tego dziwnego, a zarazem cudownego koczowiska stała budka, w której można było kupić coś do jedzenia, picia, a nawet lody i to w przeróżnych smakach. Stojąc tam później w kolejce, poznaliśmy takiego jednego miłego pana, który przez resztę dnia siedział potem z nami na kocu. Bez przerwy pili z mamą różne napoje, a ja zjadłem wtedy chyba z pięć porcji lodów, aż zrobiło mi się od nich niedobrze. Mama też zmieniła się na twarzy, jak wtedy, gdy przychodził do nas wujek i siedzieli długo w noc przy kuchennym stole. Mówiła coraz głośniej i udawała wesołą. Ale ja potrafiłem poznać, że wcale taka nie była."
                                   - Marcin Florczyk "To ja, Maluch" str. 61-62

Za możliwość poznania tej przejmującej historii bardzo dziękuję Autorowi.

1 komentarz: