środa, 28 listopada 2018

NIE MA NIEBA


     Autor: Jolanta Kosowska 

     Wydawnictwo: Novae Res

      Liczba stron: 292
  


        Dziś przychodzę do Was z recenzją książki Pani Jolanty Kosowskiej pod tytułem "Nie ma nieba". Jest to książka, która wstrząsa, wbija w fotel, otwiera nam oczy na sprawy, o których zazwyczaj nie myślimy. Zmusza nas do refleksji, do zastanowienia się nad swoim życiem. Uświadamia nam, że choroba może czyhać na nas tuż za rogiem, i wtedy potrzebujemy oparcia, miłości, wiary.
Czy niebo istnieje? Czy w obliczu śmiertelnej choroby wierzymy bardziej,  a może jest wręcz odwrotnie ? Ciekawa jestem bardzo Waszego zdania.

     Małgorzata i Maciej para młodych lekarzy tuż po studiach podejmują wymarzoną pracę w zawodzie. Wydaje się, że wszystko jest dobrze. Oni się kochają, kariery nabierają tempa, wszystko się układa. Jednak w pędzie życia codziennego, licznych obowiązków, zatracają siebie i swoje uczucia. Każde z nich powoli skręca w swoją stronę. Gdy na drodze Małgosi pojawia się śmiertelnie chory Robert, wszystko się kończy. Przez jedno słowo wypowiedziane w nieodpowiednim momencie zmienia się życie całej trójki. Maciej zmęczony pracą, pacjentami, którym nie potrafi powiedzieć "nie", własnymi życiowymi porażkami  porzuca zawód i wyprowadza się do Niemiec, gdzie zmienia również pracę. Przez kilka lat nie wie, co się dzieje z  byłą ukochaną...do momentu spotkania z byłym szefem i przyjaciółką, która uświadamia mu, że przez swój ośli upór, widział tylko to, co chciał widzieć. Poinformowany o zaginięciu Małgosi, wyrusza w Dolomity, gdzie dociera do niego, jak wiele stracił, nie chcąc rozmawiać z ukochaną.... Czy Małgorzata się odnajdzie? Kim tak naprawdę był dla niej Robert ? Czy utracone szczęście można odnaleźć ?

"Nie ma nieba" jest to książka wyjątkowa. Z rozmów z Panią Jolantą wiem, że jest to jej najbardziej osobista powieść, gdyż autorka sama jest praktykującym lekarzem. Nie, nie opisuje historii "swoich" pacjentów, nie utożsamia się z żadnym z bohaterów, jednak ukrywa się gdzieś za ich plecami, stoi tuż obok. Zna wszystkie stany emocjonalne towarzyszące bohaterom od radości po beznadziejność i stratę, sama przez nie przechodzi na co dzień. Choć postacie są fikcyjne, wydają się nie zwykle prawdziwe dzięki tymże emocjom. Nasi bohaterowie odeszli z zawodu, pani Jolanta w nim została, choć nie ukrywa, że jest trudno, też przeżywała okres buntu, chciała odejść.
Lekarz to jest nie zwykle trudny i wymagający zawód. Autorka zauważa, że 90%  wybierających te studia nie ma pojęcia, na co się decyduje. Zawód lekarza wymaga od człowieka olbrzymich pokładów empatii i zrozumienia, ale przede wszystkim dużej asertywności. Nie raz nam się wydaje, że lekarz, który nas przyjmuje, jest bezduszny, nie przejmuje się naszą historią, nie współczuje. My wymagamy głaskania po głowie, pocieszenia, ale lekarz musi zachować dystans, musi być asertywny, i powiedzieć "nie". Nie może dać się zwariować.

Książka zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie, wyciska wiele łez, poruszyła wiele bolesnych wspomnień. Przypomniała te wszystkie trudne rozmowy, oczekiwania i frustracje. Strach przed najgorszą stratą, kłótnie z Bogiem...i wieczną nadzieję. Tak, zmieniała moje podejście do tej grupy zawodowej.

Jak zawsze olbrzymim plusem są wspaniałe opisy przyrody, miejsc, wplątanie różnych historii i  legend w fabułę. Zamykając oczy, widzi się wszystkie te miejsca, chce się tam być, niemalże czuje się słońce na skórze. Dzięki tej książce odkryłam również muzykę. Wspaniały Giovanni Marradi i jego "Just for you" towarzyszy mi niemalże na okrągło. Wspaniale pasuje do tej opowieści.

Chciałabym, żebyście po przeczytaniu tej książki spojrzeli na swoje życie pod kątem zdrowia.
Spójrzcie na swojego lekarza innym okiem, bardziej życzliwym i postarajcie się go zrozumieć, zobaczcie w nim także człowieka. Przede wszystkim, kochani badajcie się regularnie.

" Nie znam nikogo, kto chciałby dobrowolnie pracować na onkologii. Ciężka praca obciążona dodatkowo niekończącym się stresem, wielkie sukcesy na przemian z totalnymi porażkami, nadzieja przeplatana rozpaczą i śmiercią, burza emocji, obok których nie da się przejść obojętnie. Mało radości, satysfakcji i uśmiechu, które mogłyby, chociaż odrobinę równoważyć nieszczęścia. Praca w ciągłej świadomości nieuniknionego i nieuchronnie zbliżającego się końca, w cieniu krzyża. "
                                   - Jolanta Kosowska "Nie ma nieba" 

Moja ocena:  10/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorce.
   

czwartek, 15 listopada 2018

Z TEŚCIOWĄ ZA PAN WRÓG


    Autor: Izabela Milik

    Wydawnictwo: Novae Res

    Liczba stron: 308






         "Z teściową za pan wróg" jest to pierwsza powieść, która wyszła spod pióra Izabeli Milik. Już sam tytuł zachęca do sięgnięcia po książkę i zapoznania się z jej zawartością.
Teściowie- temat rzeka, kiedyś spotkałam się z opinią, że z teściami się żyje dobrze...albo wcale. Każdy z nas rozpoczynając nową drogę życia z ukochaną osobą, wchodzi w całkowicie nowe relacje z jego / jej rodziną. To, że przed ślubem było wspaniale, kolorowo, i ciepło nie zawsze oznacza, że po ślubie będzie tak samo. Nie raz się zdarza, że jest gorzej, i z chęcią wrócilibyśmy do czasu narzeczeństwa. Wszyscy przecież słyszeliśmy dowcipy i przyśpiewki na temat teściów, szczególnie teściowej.

    Ola i Rafał- zwyczajna młoda para zakochana w sobie po uszy, planująca założenie rodziny i wspólną przyszłość. Mimo iż Rafał pracuje w innym mieście i para widuje się tylko w weekendy, są szczęśliwi. Ola bardzo dobrze się czuje w domu narzeczonego i nie rozumie postępowania Rafała wobec rodziców. Niestety do czasu...
Nadopiekuńcza mama Rafała, na każdym kroku próbuje ingerować w ich plany. Jej irracjonalne zachowanie, obdarowywanie zbędnymi prezentami, doprowadza do coraz częstszych spięć na linii synowa- teściowa, które odbijają się coraz bardziej na młodym małżeństwie.
Ciągle opowiada o młodości swego jedynego syna, próbuje forsować swoje pomysły, a gdy to się nie udaje, stawia młodych przed faktem dokonanym.
Gdy na świat przychodzi mały Miłoszek, teściowa Oli dostaje wręcz "małpiego rozumu" na jego punkcie. Zasypuje dziecko zbędnymi prezentami, próbuje znacząco wpływać  na jego wychowanie. Żadne aluzje, prośby, a nawet groźby do niej nie docierają. Dochodzi do tego, że Ola minimalizuje kontakty z teściami prawie do zera.
Niestety, para coraz bardziej oddala się od siebie, i Rafał z synkiem, jeździ do rodziców coraz częściej sam. Ola ma dość, zamyka się w sobie, popada niemal w depresję.
Nawet szczęśliwa nowina nie jest w stanie zjednać zwaśnionych stron, prowadzi do jeszcze większych nieszczęść...

"Z teściową za pan wróg" jest to zdecydowanie jeden z lepszych debiutów, które dane było mi przeczytać. 
Przyznaję, zakończenie bardzo mnie zaskoczyło, nie tego się spodziewałam, ale nie czuję się jakoś szczególnie rozczarowana. Lekki styl, fajnie wykreowane postacie, ciekawe dialogi, szybka akcja i fajnie wymyślona fabuła-to wszystko sprawiło, że nie mogłam się oderwać od lektury. Pochłonęłam ją w jeden dzień i ciągle było mi mało. Jedyne czego bardzo mi brakowało to: zbyt mało rozwinięta rodzina Oli. Tak naprawdę to za wiele o niej nie wiemy. 
Nie raz, w oku zakręciła mi się łezka, szczególnie pod sam koniec. 
Chciałabym, żebyście sięgnęli po tę książkę, ale nie tak na serio. Przeczytajcie ją z przymrużeniem oka i pamiętajcie: MY TEŻ KIEDYŚ BĘDZIEMY TEŚCIOWYMI / TEŚCIAMI ;)

" Wczoraj jednak Rafał wykazał przejaw buntu. Nie miała mu tego za złe, bo faktycznie robiło się niedobrze na widok tego krupniku. Z mięsa gotowanego w zupie wydobył się jakiś ohydny szlam, tworząc na jej powierzchni przerażająco nieapetyczny kożuch. Drugie danie też nie miało się czym pochwalić. Dopiero gdy Rafał odwrócił głowę z mimowolnym obrzydzeniem od widoku żołądków z kurczaka, Oli przypomniał się punkt instrukcji teściowej mówiący o tym, że Rafał nie lubi podrobów."                                                                                                                                                                                        - Izabela Milik "Z teściową za pan wróg"

Moja ocena:  9/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorce.

wtorek, 6 listopada 2018

SAMI SOBIE NIGDY


    Autor: Anna M. Brengos

    Wydawnictwo: Lucky

     Liczba stron: 272
 

    Dziś chciałabym zaprosić na moją recenzję książki, która wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Mam tak olbrzymi mętlik w głowie po tej lekturze, że sama nie wiem jak ubrać to w słowa- by przekazać Wam moje odczucia, byście zakochali się w tej powieści tak, jak ja. By Wami wstrząsnęła, rzuciła na "glebę" ale i dała nadzieję. Zastanawialiście się kiedyś nad zjawiskiem przemocy domowej? Tyle się słyszy o maltretowanych kobietach, dzieciach, ale również mężczyznach. Mam jednak wrażenie, że niezbyt się tym martwimy, dopóki, dopóty nie dotknie nas bezpośrednio. Jak pomóc takim ludziom, gdzie się udać po pomoc dla nich, a co najważniejsze czy samemu interweniować, gdy słyszymy awanturę za ścianą, a może zostawić i się nie mieszać? Przecież to nie nasza sprawa...

    On, Ona i Ono. Tacy zwyczajni, anonimowi, niczym się niewyróżniający. On po rozwodzie, walczy o dziecko z byłą żoną- alkoholiczką i furiatką. Ona była pracownica biura, wracająca do zdrowia po operacji serca i rozstaniu z narzeczonym. Mieszkająca po sąsiedzku, wiedząca i słysząca, co się dzieje za ścianą. Nie jest wścibska. Ono (dokładnie dziewczynka), rozdarte pomiędzy rodzicami, zastraszone, nieszczęśliwe, nie raz uderzone, chcące być tylko kochanym.
Co ich łączy? Wiara i nadzieja w lepsze jutro. W to, że wszystko się ułoży, że kiedyś będzie lepiej.
Są jeszcze dziadkowie, którzy walczą razem z byłym zięciem, o lepsze jutro ukochanej wnuczki. Mimo trudnych wyborów między własną córką a wnuczką zawsze znajdują rozwiązanie.
Problemy dnia codziennego zbliżają do siebie tę dwójkę, ale czy możliwe jest uczucie między takimi życiowymi rozbitkami. Robią wszystko, by tak się stało, powolutku zbliżają się do siebie, jest coraz lepiej, a wtedy nadchodzi kolejny dramat...

   "Sami sobie nigdy" napisana jest w taki sposób, że możemy poznać każdego bohatera osobno. Z każdym z nich możemy się zżyć, poznać jego pragnienia, oczekiwania i lęki. Nieraz miałam wrażenie, że czytam ich pamiętniki, uczestniczymy w życiu tych ludzi. Chce się im pomóc.
Autorka wspaniale oddaje emocje, nieraz doprowadziła mnie do łez...jedynym minusem (ale nie takim złym) dla mnie jest zakończenie. 
Zostawia nas z tysiącami pytań... na które nie poznajemy odpowiedzi.
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po ten tytuł. Jeśli tak, będzie mi nie zwykle miło.

" Babcia usiadła przy mnie na łóżku, głaskała mnie i mówiła same miłe rzeczy: że mnie kocha, że  jestem śliczną dziewczynką i że wszystko będzie dobrze. A kiedy myślała, że już zasnęłam, to najpierw płakała, a później poszła do kuchni i nie wiem, co tam robiła, bo zrobiło się całkiem cicho. Ale to było dobre cicho, takie, kiedy człowiek wie, że ma gdzieś blisko drugiego człowieka. Bo ja i babcia to przecież też człowiek."
                                      -Anna M. Brengos "Sami sobie nigdy"

Moja ocena: 10/10

Za możliwość przeczytania i wyrażenia swojej opinii serdecznie dziękuję wydawnictwu LUCKY