poniedziałek, 9 grudnia 2024

(154/24). MĘŻCZYZNA NA WYDMACH

 
    Autor: Piotr Witold Lech

    Wydawnictwo: Bibliotekarium

    Gatunek: Obyczajowa, Romans

    Liczba stron: 204

    Data premiery: 25. 09. 2024

 *Google

    Piotr Witold Lech brak informacji

    Paweł to samotny pisarz mierzący się z głęboką depresją. W utrzymaniu się na powierzchni pomagają mu spotkania z Alicją, kobietą innego mężczyzny, w której od kilku lat jest beznadziejnie zakochany. Gdy dowiaduje się, że Alicja cierpi na niewydolność serca i wkrótce prawdopodobnie umrze, w akcie bezgranicznego oddania, w tajemnicy przed nią zgłasza się na dawcę organu. Pragnie oddać serce ukochanej, choć ta nie potrafi odwzajemnić jego uczuć. Udowodnić, że prawdziwa miłość nie zna granic. Czy jego zamierzenie dojdzie do skutku? Czy miłość przechytrzy śmierć i Paweł stanie się częścią kobiety, którą ubóstwia?
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Ostatni czas u mnie obfituje naprawdę w dobre i wyjątkowe książki. Dziś przyszła pora opowiedzieć o kolejnej niezwykłej historii, która dociera do samego centrum i porusza najgłębiej ukryte struny w sercu, dodatkowo napisana pięknym językiem, niezwykle eteryczna i mocno sensualna. Poruszająca to co w życiu najważniejsze, tak jest to opowieść o miłości, przyjaźni, dojrzewaniu do pewnych decyzji, jest to także opowieść o poświęceniu tego co najcenniejsze, radzeniu sobie z chorobą, stratą i nieodwzajemnioną miłością. Jest to historia, w której strach przeplata się z nadzieją, tęsknota z nadzieją, a śmierć nieustannie walczy z wolą życia. Autor zadaje tu mnóstwo pytań, a poszukiwanie na nie odpowiedzi otwiera przestrzeń do wielu refleksji nad potęgą miłości, tego czego szukamy w drugim człowieku na przestrzeni mijających lat, jak bardzo jesteśmy w stanie się poświęcić, żeby nasz ukochany/ukochana byli szczęśliwi. Jest to także zwrócenie uwagi na problem depresji i tego jak ludzie chorujący na nią, muszą walczyć z nią każdego dnia, że jest to walka pełna zniechęcenia, potknięć i dołków, a posiadanie oddanego przyjaciela jest olbrzymią wartością, która nie jednokrotnie może uratować nam życie. Jest to bardzo ważny głos w tym temacie, bo nadal w naszym kraju zdecydowanie za mało się mówi o tej chorobie i jej następstwach. 

Pomysł na fabułę w moim odczuciu genialny, przemyślany w najdrobniejszym szczególnie, mistrzowsko poprowadzony, błyskotliwy i zaskakujący. Autor doskonale porusza się po założonej ścieżce, prowadząc nas niemal za rękę, wskazując ważne momenty, ale i zaskakując w odpowiedniej chwili. Postacie są idealnie złożone, obarczone całym bagażem doświadczeń emocji i uczuć, są skomplikowane, przez co stają się czytelnikowi niezwykle bliskie. Szczególnie Paweł- główny bohater, jestem przekonana, że większość z nas odnajdzie w nim siebie, spojrzy na siebie jego oczami i odnajdzie wiele wspólnych, czasami niezwykle intymnych podobieństw.
Książka napisana jest przepięknym językiem, bardzo sobie cenię styl pana Lecha, jest on naprawdę rzadko spotykany w dzisiejszych czasach, dlatego ta książka jest tak wyjątkowa, czyta się ją z prawdziwą przyjemnością i pewnego rodzaju...czułością. Płynie się przez nią poddając się refleksji, którą ona nasuwa. To niezwykle mądra, a zarazem wzruszająca i refleksyjna opowieść o życiu o dojrzałej, choć niespełnionej miłości. Jest to swoisty obraz człowieka i tego co w nim najważniejsze.

Bardzo się cieszę, że mogłam delektować się tą lekturą. Jest to druga książka Autora, którą poznałam i jestem nią równie zachwycona i zauroczona (o ile nie bardziej) jak "Klubem Murakamiego".
Dojrzała, emocjonalna, genialnie napisana i poprowadzona historia.

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To naprawdę kawał genialnej historii, niezwykle czułej i intymnej, a zarazem tak bardzo bliskiej każdemu z nas. 

POLECAM...

"Czego oczekiwałem? Na co liczyłem? Uchwyciłem się jednej myśli i nawet logika, czy zdrowy rozsądek, jakkolwiek bym tego nie nazwał, nie były w stanie przekonać mojej podświadomości. Każdy człowiek ma podobno sobowtóra. Alicja za nic w świecie nie chciała pokazać Krzysztofa. Nie wstawiała z nim zdjęć na portalach społecznościowych, nie pokazała mi dotąd ani jednej jego fotografii, pomimo że spotykaliśmy się już od trzech lat. Dlaczego? [...]
W pozornej nielogiczności, rozumowanie to wydało mi się bardzo logiczne. Wciąż po głowie chodził mi cytat z Norwegian Wood: Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, ale jego częścią."
                - Piotr Witold Lech "Mężczyzna na wydmach str. 124-125

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Autorowi.

czwartek, 5 grudnia 2024

(153/24). ZŁODZIEJ. NOWELA KOLAŻOWA

 
    Autor: Krzysztof Chronowski

    Wydawnictwo: Seqoja

    Gatunek: Literatura piękna

    Liczba stron: 280

    Data premiery: 22. 10. 2024

 *Google

    Krzysztof Chronowski brak informacji.

    Wszystko już było? Fabuła zbudowana z cytatów także? Bohater obdarzony pamięcią absolutną? Te zdania już zaistniały, ale nigdy wcześniej nie stworzyły takiej opowieści. Czy ta książka to swoiste oszustwo? Pytanie, kim byśmy byli, zapamiętując wszystko? Niczego nie zapominając? A może i tak tym właśnie jest każdy z nas – zbiorem cytatów?
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Dziś przychodzę do Was z książką, która wprawiła mnie w niemałe zaskoczenie, i do tej pory nie umiem wyjść z podziwu dla tej kompozycji jak i samego Autora, który stworzył coś, co zostanie ze mną na bardzo długo. Czy możliwe jest, by stworzyć coś własnego, wykorzystując to, co zostało już napisane? Czy na podstawie kilku słów można opowiedzieć zupełnie nową historię? Czy już wszystko zostało napisane i pokazane? Czy to eksperyment, a może niezaprzeczalny fakt? Czy możliwe jest, by aż tak pamiętać? Kto jest tu złodziejem?
Z tymi i wieloma innymi pytaniami zostawiła mnie ta historia, panoszy się ona w myślach bez przerwy, zdumiewa nieustannie, nie spodziewałam się, że wstrząśnie ona mną tak mocno. W końcu trafiłam na coś, co mnie naprawdę zaskoczyło, zmieniło spojrzenie i otworzyło oczy na  niektóre rzeczy. 
Ze zlepku cytatów powstał obraz, który obnaża istotę istnienia, siłę woli, emocjonalność człowieka, który nie pasuje do dzisiejszej rzeczywistości, a trwać tu musi. Z obrazu tego wyłania się postać mężczyzny, bezimiennego pogubionego egocentrycznego introwertyka, który stał mi się niezwykle bliski, czytając to, co ma mi do przekazania, czułam się, jakbym "słyszała" własne słowa i "widziała" swoje myśli, ale czy nie taki był właśnie zamysł Autora? Żeby w Bezimiennym zobaczyć siebie? Żeby pokazać, że każdy z nas, choć w tłumie to jest tak naprawdę sam? Że dzisiejszy świat nie jest dla nas dobry, że boli on całym sobą, przytłacza nas, drażni, rani a w końcu gdy wyssa z nas wszystkie soki, porzuca na wieczne zapomnienie? Ale czy zapomnieć można? Czy wypada?
A może warto płynąć z nurtem, brać to co daje los, nauczyć się widzieć barwy czy dźwięk, bo mają one swoje kształty i struktury, uśmiechać się do obcych, nawiązywać przypadkowe znajomości. Postawić się życiu przysłowiowym okoniem i brać z niego garściami? Ale czy ktoś jeszcze to potrafi?
Chciałbym, byście poznali Bezimiennego, spojrzeli na wszystko wokoło  jego oczami, poczuli jego wewnętrzną rozpacz, a by na końcu okazało się, że to są tak naprawdę Wasze, spostrzeżenia, myśli i osądy, ale i pragnienia oraz marzenia. 

Pomysł na stworzenie takiej fabuły w moim odczuciu jest genialny i zrealizowany w stu procentach. Cała historia zamknęła się tak naprawdę w niecałych dziewięćdziesięciu stronach, przywołując przy tym tsunami myśli, zalew emocji i odczuć. Pozostała część książki to przypisy, w których Autor odsyła nas do dzieł, z których stworzył Bezimiennego i otaczający go świat, jego emocje, spostrzeżenia. Jest ich równe dwa tysiące, za dużo by wymieniać wszystkich, ale znajdziecie w nich między innymi odniesienia do prozy: Ernesta Hemingwaya,  Harukiego Murakamiego, Milana Kundery, Nory Roberts, Antoniego Czechova, ale nie brakuje także twórców z naszego kraju takich jak: Remigiusz Mróz, Katarzyna Bonda, Sylwia Chutnik, Katarzyna Puzyńska czy Eliza Orzeszkowa.
Każdy z nich ma wyjątkowy styl, pisał w innej epoce, zajmował się różnymi dziedzinami. Autor "pożyczając" ich słowa stworzył niezwykłą mozaikę, która na długo zapada w pamięć.
Przy okazji możecie poznać naprawdę bogatą bibliografię.

Książka ta wymaga od czytelnika sporej dawki uwagi i koncentracji. Nie jest to historia na raz, potrzebuje ona czasu, by wybrzmieć, pokazać to co ma w sobie najlepsze. Poukładać się w głowie i dać czas na "przetrawienie". Ale gdy to wszystko już się stanie, dociera do czytelnika, że trzyma w dłoni prawdziwą perełkę, rzadko spotykany okaz.
Bardzo się cieszę, że książka trafiła w moje ręce, jestem pod olbrzymim wrażeniem nie tylko historii, ale i pracy, którą wykonał Autor, jego determinacji w dążeniu do celu, samozaparcia i wyobraźni.

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To najbardziej zaskakująca książka, jaką spotkałam w swoim dotychczasowym życiu. Nie mam tu na myśli fabuły, a jej kompozycję. Dla mnie mistrzostwo!

POLECAM...

"Nagle dotarło do mnie, że zawsze byłem sam, że nigdy nie mogłem liczyć ani na rodziców, ani żadnego Boga, gdy trzeba było rozwiązać jakiś problem, chociaż w miarę, jak dorastałem, nauczyłem się przerzucać ciężar swojego myślenia i odpowiedzialność za czyny na bliżej nieokreślone wierzenia i przeróżne lektury (1208)* Nic dziwnego, bo jako ludzie jesteśmy przecież przekonani, że to, co się dzieje, jest konsekwencją tego, co wydarzyło się wcześniej, a nie odwrotnie (1209)*"
                                   - Krzysztof Chronowski "Złodziej" str 53

*1208 Jume Cabre "Wyznaję" przeł. Anna Sawicka, Marginesy, Warszawa 2013, s.15
*1209 Joe Nesbo "Krwawy księżyc" przeł. Iwona Zimnicka. Wydawnictwo Dolnośląskie, 2022, s.10

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Autorowi.

wtorek, 3 grudnia 2024

(152/24). ŚWIĄTECZNA NOC. OPOWIADANIA (Wydanie II)

 
    Autorzy: Eliza Orzeszkowa, Maria Dąbrowska, Antoni Czechow, H. Ch. Andersen, Karol Dickens, Bolesław Prus, Maria Rodziewiczówna, Władysław Reymont, L.M. Montgomery, Biskup Bandurski.

    Wydawnictwo: WasPos

    Gatunek: Opowiadania

    Liczba stron: 366

    Data premiery: 2024 (Wydanie II, data przybliżona)

 *Google

    Wschód zimy, rozpoczynający się niemalże świętami Bożego Narodzenia, to czas pojednania, czas nostalgii i zadumy; czas, w którym szukamy ciepła i miłości wśród bliskich nam osób. Pomagają nam w tym nastrojowe piosenki, filmy oraz książki. Dlatego też postanowiliśmy zebrać i wydać dla Was kilka bardziej lub mniej znanych opowiadań i fragmentów książek traktujących o zimie lub rozgrywających się w Wigilię Bożego Narodzenia. Odnajdziecie w tym zbiorze wielu klasyków literatury zarówno polskiej, jak i światowej, m.in. Antoniego Czechowa – z jego smutnym opowiadaniem o chłopcu imieniem Wańka, baśnie Hansa Christiana Andersena, nostalgiczne opowiadanie nominowanej do nagrody Nobla Marii Dąbrowskiej, znaną wszystkim Elizę Orzeszkową, trochę zapomniane wigilijne opowiadania Marii Rodziewiczówny, losy pewnego świerszcza – Karola Dickensa czy fragment wielbionej przez wielu książki „Ania z Zielonego Wzgórza”. Nie są to jednak wszyscy autorzy, którzy znaleźli się w tym zbiorze. Mamy nadzieję, że pomoże on odnaleźć Wam to, czego szukacie – magię świąt, zimowych dni i nocy, oraz przypomni o tym, że niestety nie każdy ma tyle szczęścia, by spędzać je w radosnym gronie przyjaciół i rodziny.
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Dziś chciałabym napisać kilka słów o niezwykłej, choć bardzo zaskakującej antologii, która trafiła w ostatnich dniach w moje ręce.  Antologia ta zgromadziła w sobie opowiadania naszych krajowych jak i zagranicznych pisarzy, których nie ma już wśród nas od wielu wielu lat, ale ich twórczość towarzyszy kolejnym pokoleniom, nadal wzrusza, czasami straszy, przywołuje nostalgię i ciepłe wspomnienia z własnych dziecięcych lat, pobudza wyobraźnię, zmusza do refleksji i za każdym razem sprawia, że na dane dzieło patrzy się zupełnie inaczej niż wcześniej. 
"Świąteczna noc. Opowiadania" to zbiór dwunastu opowiadań i fragmentów powieści, które już znamy, kochamy i uwielbiamy takich jak "Dziewczynka z zapałkami" i "Choinka" H. Ch.Andersena czy "Świerszcz za kominem" autorstwa Karola Dickensa, jak i pozycji słabo lub wcale (dla mnie) nieznanych takich jak "W zimowy wieczór" Elizy Orzeszkowej czy "Obrazek ze wsi" Biskupa Bandurskiego. Znalazły się tu także fragmenty "Chłopów" i uwielbianej przez wielu "Ani z Zielonego Wzgórza".
Książkę tę odebrałam jako dość chaotyczną i nierówną, opowiadania jak to w antologii są totalnie różne, jedne czytałam się z pasją, nie chcąc, by się skończyły, przeżywając je całą sobą, a drugie długo męczyłam, nie rozumiałam ich, rozpraszały mnie i nie pozwalały czerpać z siebie radości. 
Sądzę, że każdy tutaj znajdzie coś dla siebie, a fani literatury klasycznej w jej pierworodnym wydaniu będą totalnie zachwyceni. Wspominam o tym dlatego, że niektóre opowiadania ze względu na swój (mocno archaiczny) język, trudno się czyta i momentami trudno mi było wyłapać sens, ale podkreśla to tylko fakt, jak bardzo nasz język ewoluuje na przestrzeni wieków i jak wielkie zmiany w nim zachodzą.
Nie będę pisać, które z nich było najlepsze, które najsłabsze, bo każdy odbierze je inaczej. Każdy będzie w nich szukał czegoś innego, u każdego zostaną poruszone inne emocje i uczucia. 
Z mojej strony mogę tylko powiedzieć, że bardzo się cieszę, że znalazły się tu aż dwa opowiadania H. Ch. Andersena- pisarza, na którym tak naprawdę się wychowałam, a jego "Dziewczynka z zapałkami" za każdym razem wywołuje we mnie lawinę skrajnych emocji, i choć mam już swoje lata, kocham tę opowieść całym sercem i za każdym razem mam nadzieję, że może tym razem skończy się inaczej. Też tak czasami macie?

Jest to mocno specyficzny zbiór, autorzy różnych epok, różnych narodowości charakteru i temperament, ale chyba mogę napisać, że wszystkich ich łączy przywiązanie do (ich współczesnej) tradycji i każdy z nich chciał nam tę tradycję pokazać, pokazać swoją wizję Świąt Bożego Narodzenia, ich magię, symbolikę i celebrację po swojemu. To się udało.

    Czy polecam?
"Świąteczna noc. Opowiadania" to jest jedna z tych książek, o której zdanie powinien wyrobić sobie każdy sam. Mnie nie wszystko się tu podobało, ale nie jest to żaden wyznacznik, bo wiemy wszyscy ile ludzi tyle gustów, więc drugiej osobie może akurat dane opowiadanie przypaść bardzo do serca. Sięgajcie więc i sami oceniajcie.
Jeśli tylko dla samego Andersena, to zdecydowanie warto!!

Spis tytułów opowiadań:

1. Eliza Orzeszkowa "W zimowy wieczór"
2. Maria Dąbrowska "Boże Narodzenie"
3. Karol Dickens "Świerszcz za kominem"
4. Bolesław Prus "Wigilia"
5. J. E. Biskup Bandurski "Obrazek ze wsi"
6. Anton Czechow "Wańka"
7. Maria Rodziewiczówna "Na Wigilię"
8. Maria Rodziewiczówna "W noc grudniową"
9. Władysław Reymont "Chłopi. Zima"
10. H. Ch. Andersen "Dziewczynka z zapałkami"
11. H. Ch. Andersen "Choinka"
12. L. M. Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza"

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję wydawnictwu WasPos.

niedziela, 1 grudnia 2024

(151/24). OPOWIEŚĆ O JAPOŃSKIM NOWYM ROKU

 
    Autor: Paulina Wojnarowska- Wrońska

    Wydawnictwo: Ridero

    Gatunek: Literatura faktu, Podróżnicza

    Liczba stron: 274

    Data premiery: 20. 10.2024

 *Google

    Paulina Wojnarowska- Wrońska pasjonatka kultury japońskiej, interesująca się zwłaszcza zwyczajami, kuchni i literaturą, Od ośmiu lat współpracuje z redakcją kwartalnika "Torii" poświęconego tematyce japońskiej, na łamach którego ma okazję publikować artykuły z kręgu jej zainteresowań. Na co dzień wciąż poszukuje japońskich ciekawostek i wplata je w swoją życiową rutynę, dzieląc się efektami swoich wyczynów w mediach społecznościowych. Niemalże z uporem maniaka próbuje udowadniać, że choć z pozoru nasze kultury są zupełnie różne, a Japonię zwykło się przedstawiać jako kraj pełen dziwactw, to pewne prawdy, potrzeby i dążenia ludzi są zupełnie uniwersalne na całym świecie, więc w rzeczywistości więcej jest tego, co może nas łączyć, aniżeli dzielić.
(Źródło: Okładka książki)

    "Opowieść o japońskim Nowym Roku" to książka częściowo poważna, bo przedstawiająca skrupulatnie współczesne i historyczne zwyczaje Japończyków związane z jednym z najbardziej dla nich rodzinnych świąt — Nowym Rokiem. To też beztroskie wyznania autorki, której jedynie wygląd zdradza, że już od wielu lat może uczestniczyć w wyborach, a bo jak twierdzi stan umysłu ma rodem z piaskownicy. W pogoni za magią świąt i Japończykami wciela ich zwyczaje we własne życie — tutaj i tam, na drugim końcu świata.
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Zaglądając tu do mnie na blog, wiecie, że uwielbiam książki podróżnicze. Są one dla mnie oknem na świat i dzięki nim mogę choć trochę poznać różnorodną mentalność, kulturę, tradycje i obyczaje panujące nie tylko w naszym kraju, ale i na całym świecie. "Zwiedzić" zabytki, wyobrazić sobie smak, barwę i zapach danego kraju czy regionu- jest to dla nie zawsze cenna lekcja, a gdy jeszcze autor danej książki opowiada o historii danego regionu z pasją, zbytnio nie ubarwia i nie koloryzuje, zachowuje neutralność i dystans co do wydarzeń które działy się w tym miejscu, a w zamian intryguje, rozbudza wyobraźnię, fascynuje i pokazuje emocje Autora, ja jestem wielce uradowana i z radością wyruszam w kolejną "podróż"...  Tym razem "wyruszyłam" do Japonii- kraju, o którym nadal niewiele wiem, choć kilka książek dotyczących tego kraju już poznałam. 
Po skończonej lekturze "Opowieści o japońskim Nowym Roku" jedyne czego jestem pewna, to to, że japońska kultura jest fascynująca, nieco zwariowana i bardzo odmienna od europejskiej. To jedna z tych kultur, które się pokocha bądź znienawidzi, ale na pewno nie będzie się o niej myśleć obojętnie, bo kultura Japonii to harmonijne połączenie tradycji i nowoczesności. Autorka zabrała mnie w fascynującą podróż, z której wróciłam z wypiekami na twarzy i dodanym kolejnym marzeniem do listy rzeczy, które muszę zrobić jeszcze w swoim życiu- uczestniczyć w obchodach japońskiego Nowego Roku. 

Książka rozpoczyna się dość podręcznikowo, Autorka przedstawia chronologię powstawania państwa, kształtowanie się kultury,  tradycji i obyczajności, poprzez przejmowanie władzy w państwie przez kolejne rody, pojawienie się samurajów a kończąc na czasach obecnych. Początkowo są to suche fakty ale jeśli przez nie przebrniecie, gwarantuję, że przeniesiecie się do fascynującej przygody. Autorka w bardzo przyjemny i błyskotliwy spokój opowiada o tym jak bardzo pragnęła przenieść troszkę Japonii do naszego kraju, barwnie opisuje przygody z kuchni, poszukiwań zamienników, które wykorzysta do zamienników tradycyjnych ozdób i dań. Wszystko to podane jest w przesympatyczny sposób, uśmiech nie schodzi z ust.
Druga część książki to emocjonalny i energetyczny zapis podróży po tym wyjątkowym kraju. Autorka dzieli się swoimi przemyśleniami, opowiada o tradycjach i obrzędach, których była świadkiem, przemyca mnóstwo wiedzy i ciekawostek, nie brakuje tu japońskich wierzeń i mitologii. A wszystko to w taki sposób, że nie sposób odłożyć książki na bok. Całość okraszona jest kilkunastoma zdjęciami, z których bije olbrzymia pasja i miłość do tego wyjątkowego kraju.

Bardzo się cieszę, że ta książka trafiła do mojego domu i pozwoliła mi się przenieść w tak ekscytujący świat. Autorce w tym miejscu gratuluję nie tylko książki, ale i tego spełnia swoje marzenia. Trzymam kciuki za to, żeby jeszcze nie raz spędziła swój wymarzony Nowy Rok w towarzystwie Japończyków.

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To pięknie napisana książka o pasji, spełnianiu marzeń, ale także swoisty przewodnik po tym co warto docenić i zauważyć w Japonii, jak odnaleźć jej magię i poczuć ją całym sobą.

POLECAM...

"Jak już wspomniałam, zadowolona z sukcesu po przyrządzeniu idealnego w moim mniemaniu kuromame opróżniłam żeliwne naczynie i włożyłam do niego wszystkie składniki gulaszu. Efekt był zniewalający. Nie mam pojęcia, jaka reakcja zaszła tym razem, ale kiedy po około półgodzine podniosłam pokrywkę, okazało się, że ugotowałam danie na miarę samej Bridget Jones. Wszystkie jasne składniki- a więc taro, korzeń lotosu, korzeń łopianu i kurczak- przybrały ciemnoniebieski kolor. Gości byli zachwyceni, ale głównie oryginalnym wyglądem dania, gdyż smak tym razem szczególnie nie dopisał, a wszyscy zgodnie stwierdzili, że na długo zapamiętają przede wszystkim właśnie opisane przed chwilą konyaku."
    - Paulina Wojnarowska- Wrońska "Opowieść o japońskim Nowym Roku" str. 109 

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Autorce.

piątek, 29 listopada 2024

(150/24). PRZEPIS NA ŚWIĘTA

 
    Autor: Monika Konefelt

    Wydawnictwo: Magia Słów

    Gatunek: Komedia

    Liczba stron: 320

    Data premiery: 19. 11. 2024

 *Google

    Monika Konefelt Urodzona 07. 02. 1983 roku w Wągrowcu. Kiedyś dziennikarka lokalnej gazety, dzisiaj żona i mama trójki wspaniałych dziewczynek, już nastolatek. Na co dzień pomaga mężowi prowadzić firmę i zajmuje się domem. Kiedy ma wolną chwilę, zajmuje się rękodziełem i pisaniem. Ma za sobą debiut"Grubsza sprawa" i opowiadanie "Wsiąść do pociągu". Potrafi zarwać noc dla dobrej książki lub gry w Simsy. Uwielbia muzykę, spacery z psem oraz poranną kawę na tarasie.
(Źródło: Okładka książki)

    Święta. Najlepszy czas na totalną katastrofę. Na nic planowanie, na nic pilnowanie tradycji. A gdy jeszcze dojdą do tego rodzinne tajemnice i do akcji wkroczy zwariowany wujek, to nawet Rudolf uciekłby, gdzie raki zimują! Na szczęście „dobrze zorganizowana” pani domu przystąpi do działania i jeszcze bardziej wszystko spierniczy… Na nic starania, na nic płacz i przeklinanie, kiedy w pierogi kocia karma się dostanie! Ups…
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Zostając nadal w klimacie świątecznym, biegnę do Was z opinią o najnowszej książce Moniki Konefał, autorki świetnie przyjętej komedii kryminalnej "Grubsza sprawa" którą również miałam przyjemność dla Was opiniować.

Elżbieta wpada na pomysł, by zorganizować w swoim domu idealne i przede wszystkim bardzo rodzinne Święta Bożego Narodzenia. Planowanie rozpoczyna już we wrześniu, zaprasza całą rodzinę, eksperymentuje z przepisami, rozgląda się za prezentami, planuje, notuje zapisuje itd. Mąż przygląda się jej z przerażeniem, lojalnie uprzedza, że to się nie uda, ale kobieta postanawia, że nawet teściowa, kobieta z piekła rodem, pedantka i perfekcjonistka, niedościgniony wzór cnót i samych zalet nie zepsuje jej tego magicznego i wyjątkowego czasu. Zaczyna się wyścig z czasem, do świąt zostało tylko sto dni... a plan zaczyna się sypać.
Elżbieta nie zdaje sobie sprawy, że wszechświat postanowił sobie z niej zadrwić, rzucając pod nogi kłody, teściowie ukrywają straszną tajemnicę, a wujek, który postanawia pomagać w organizacji, chyba nie do końca przejmuje się sugestiami i robi to co mu się żywnie podoba, a że tradycja rzecz święta... trzeba wypić piwo, które się samemu nawarzyło, a Paweł przecież ostrzegał. 
Czy to nie jest idealny przepis na katastrofę? Czy rodzinne święta dojdą do skutku, czy wszyscy przeżyją ten zwariowany czas i przy stole zasiądą w komplecie? Jaki sekret skrywają teściowie Elżbiety? Dlaczego warto czasami odpuścić i pozwolić by wszystko toczyło się swoi torem? Tego już Wam nie zdradzę, bo odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tej zwariowanej komedii. 

Przyznać muszę, że świetnie się bawiłam, choć Autorka poruszyła tu naprawdę ważne tematy. Po pierwsze zaznaczyła, żeby nie dać się zwariować. Też kiedyś marzyłam o tak idealnych świętach, na szczęście dla mnie i mojego zdrowia psychicznego w porę odpuściłam i teraz nie martwię się tym czy mam okna umyte, czy nie, dwanaście potraw na stole czy tylko trzy, i serio jest mi z tym dobrze. Drugi ważny temat, który został tu poruszony, jest ważny nie tylko od święta, niestety nie mogę wspomnieć co to bo zepsuję Wam całą zabawę z odkrycia tego faktu samemu. Zaznaczę tylko, że jest on naprawdę istotny i prowadzi do wielu przykrych niespodzianek, rozczarowania i niedowierzania, nie zawsze można się z nim pogodzić i zachowywać się tak jak jedna z bohaterek, przymykając na to oko, przelewając całą swoją złość i frustrację na wszystko i wszystkich wokoło. Autorka świetnie podkreśliła fakt, że wszyscy nosimy maski i choć życzymy innym dobrze, nie zawsze potrafimy to okazać w zrozumiały dla innych sposób.

Pomysł na fabułę w moim odczuciu trafiony został w dziesiątkę i zrealizowany w stu procentach. Książka tak bardzo wciąga, że książkę odłożyłam dopiero w momencie, w którym skończyłam czytać. Tak, zarwałam dla niej noc i nie żałuję ani minuty.
Wszyscy bohaterowie są świetnie skonstruowani i poprowadzeni, ale wujek Zenon to totalne mistrzostwo świata. Ich błyskotliwe przemyślenia, trafne i zabawne dialogi, słowne utarczki i zabawne przepychanki, powodują nieustanny uśmiech na twarzy, tworząc idealny balans. Nie sposób ich polubić, i nawet Honorata przy bliższym poznaniu naprawdę sporo zyskuje. Autorka doskonale oddaje emocje wszystkich postaci, pokazuje ich uczucia lęki i zmartwienia, ale także podkreśla, jak ważny jest szacunek (mniejszy bądź większy), troska o drugiego człowieka i samozaparcie w dążeniu do celu. 
Książkę czyta się bardzo szybko, wciąga, bawi, ale udowadnia także to, że rodzina to siła i każdy jej członek jest ważny.
Akcja nie goni może na złamanie karku, ale ma w sobie "to coś", coś, co spowodowało, że nie poczułam się znużona nawet przez chwilę. Momentami potrafi zaskoczyć, szczególnie końcówka to absolutny majstersztyk, nie wiedziałam, czy śmiać się, płakać, czy płakać ze śmiechu.

Bardzo spodobała mi się ta historia, poczucie humoru Autorki idealnie pokrywa się z moim, co zauważyłam już przy debiucie. Uwielbiam ten rodzaj humoru, cięty z nutką ironii i sarkazmu. Zdecydowanie czekam na więcej.
Dodatkowym bonusem jest krótkie opowiadanie "(Nie)spokojne święta" jest ono momentami tak absurdalne, że aż genialne, tutaj wyobrażając sobie całą sytuację, szczególnie tą umiejscowioną w ciemnym lesie, piałam jak głupia ze śmiechu, ale to już historia na inny czas :D

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. "Przepis na święta" to idealny przepis na poprawę humoru, odskocznia od codzienności... i kopalnia inspiracji. Mądra, a zarazem zabawna historia, która pokaże, że czasami warto, a nawet i trzeba odpuścić. Wesołych i przede wszystkim spokojnych Świąt!

POLECAM...

"Za każdym razem, kiedy wujek Zenon przychodził po dzieciaki, zawieszał lub stawiał jakąś ozdobę. Koniecznie czerwoną, bo według niego, to jest tradycyjny kolor Bożego Narodzenia.
To samo robił z lampkami. Jak sprawdziłam mieszkanie, to nie wiem kiedy, ale powiesił je nawet w łazience!! Z pomocą dzieci znalazłam jeszcze kilkanaście na czerwono ubranych gwiazdorków, parę sznurków lampek, kilkanaście bombek na baterie, które po włączeniu mrugały jak pijane świetliki na sylwestrowej imprezie. Większość z nich mrugała bardziej niż światła na dyskotece. Chociaż już tyle lat nie byłam na takiej imprezie, że mogłam się mylić."
                                       - Monika Konefelt "Przepis na święta" str. 177

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję wydawnictwu Magia Słów.

środa, 27 listopada 2024

(149/24). PRĘDZEJ PIEKŁO ZAMARZNIE

 
    Autor: Ludka Skrzydlewska

    Wydawnictwo: Editio Red

    Gatunek: Obyczajowa, Romans

    Liczba stron: 400

    Data premiery: 19. 11 2024

 *Google

    Ludka Skrzydlewska z wykształcenia anglistka, absolwentka Uniwersytetu Śląskiego, z zawodu kierowniczka w pewnej międzynarodowej korporacji, z zamiłowania autorka romansów z wątkami kryminalnymi i sensacyjnymi. Pisze praktycznie od dziecka, od kilku lat dzieląc się swoimi tekstami w Internecie. Sama dużo czyta, a jej ulubioną autorką pozostaje Joanna Chmielewska. Prywatnie lubi podróże, planszówki ze znajomymi i swojego psa, labradora Milo. Sentymentalna bzdura jest jej pierwszą powieścią wydaną drukiem.
(Źródło: Lubimy czytać)

    Nigdy się na to nie zgodzę, Saint!
Marigold Price wraz ze swoją macochą Lizzie prowadzi przytulny pensjonat w małej górskiej miejscowości Silver Springs w stanie Kolorado. Pół roku temu dziewczyna straciła ojca i choć niesamowicie za nim tęskni, to z całych sił stara się udowodnić Lizzie i całemu światu, że ze wszystkim poradzi sobie sama, że o wszystko sama zadba – wcale nie gorzej niż jej zmarły tato. Sześć miesięcy po jego odejściu wydaje się, że życie w pensjonacie Silver Lodge powoli wraca do normy. Zbliża się Boże Narodzenie i obie panie Price zajęte są dekorowaniem domu w oczekiwaniu na spragnionych śniegu turystów.
Tymczasem nad spokojnym Silver Springs zbierają się ciemne chmury. Krążą plotki o kimś, kto skupuje ziemie na obrzeżach miasteczka. Atmosfera zagęszcza się wraz z przyjazdem Sainta Ashforda. Biologiczny syn Lizzie Price i dawny przyjaciel Mari, jeszcze z dzieciństwa, wraca po latach do Silver Springs z zamiarem przemienienia cichej górskiej miejscowości w drugie Aspen – ogromny kurort narciarski. Ten pomysł zdecydowanie nie podoba się Marigold. Dziewczyna postanawia walczyć o zachowanie tożsamości miasteczka i o ukochany pensjonat, co do którego Saint także ma pewne plany…
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Dziś wpadłam opowiedzieć kilka słów o fantastycznej książce, która do mnie ostatnio trafiła. Ależ to było miłe doświadczenie, jestem zachwycona tą historią, tym jak została ona przedstawiona, tym jak mnie otuliła senną, a zarazem domową, ciepłą i magiczną atmosferą małego miasteczka, wywołała uśmiech i łzy, sprawiła, że nie chciałam jej odłożyć na bok, bez dotarcia do finału. Przepadłam w niej od pierwszej strony i sama jestem zaskoczona faktem, że jestem zła po pierwsze o to, że ta historia już  się skończyła, a po drugie tym, że dopiero odkryłam twórczość pani Skrzydlewskiej. Jeśli inne jej powieści są równie piękne, biorę je w ciemno, doradźcie mi tylko, proszę, od której zacząć. 

Nie będę ponownie opisywać fabuły, bo sam wydawca sporo już mówi, a nie chciałabym Wam zepsuć frajdy z odkrywania tej historii. Zaznaczę tylko, byście przygotowali się na to, że wsiadacie na rozpędzony emocjonalny rollercoaster i nie ma w nim nawet centymetra miejsca na nudę, choć akcja toczy się w sennym i zimowym miasteczku, tyle się tu dzieje, że momentami naprawdę robi się gorąco od nadmiaru doznań.
Autorka fantastycznie oddała nie tylko klimat miejsca, ale i pięknie podała wszystkie emocje, które targają bohaterami, a naprzemienna narracja głównej dwójki tylko to podkreśla. Cudownie było poznawać ich punk widzenia, odkrywać tajemnice, obserwować jak dochodzili do porozumienia, mając między sobą tak wiele lat niedomówień i obopólnego żalu wynikającego z nie do końca zrozumianego  odrzucenia. Historia ta przepełniona jest tajemnicami i intrygami, mnóstwem emocji i całą gamą uczuć. Świetnie obserwowało się przemianę Sainta i to jak docierała do niego prawda o jego życiu, które toczył przez ostatnie kilka lat z dala od matki, domu i przyjaciółki z dziecięcych lat, choć momentami był on nieodrodnym synem swojego ojca, tak bardzo, że aż ciarki przechodziły poplecach gdy obserwowało się jego bezwzględność i wyrachowanie, za chwilę stawał się człowiekiem o złotym sercu, gotowym oddać je za drugiego człowieka. Fantastycznie wykreowana postać, zdecydowanie moja ulubiona. Marigold, też fajnie poprowadzona, zadziorna waleczna, mocno stąpająca po ziemi, niedająca sobie dmuchać w przysłowiową kaszę kobieta, która wie, co jest dla niej najważniejsze, i że nie da sobie odebrać tego bez walki. Pozostałe postacie tworzą barwne tło dla głównej dwójki. Jedyne czego mi brakowało, to więzi między Lizzie a Saintem i takiej szczerej prawdziwej rozmowy. Tutaj dostaliśmy tylko namiastkę i sporo z ich relacji zostało w domysłach.
Pomysł na fabułę w moim odczuciu bardzo trafiony i świetnie poprowadzony, akcja powieści toczy się dość szybko, momentami mocno zaskakuje, zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i wywołuje szczery śmiech. Błyskotliwe dialogi, nuta sarkazmu tylko dodają pikanterii całości i sprawiają, że przeżywa się wszystkie emocjonalne stany.

Książka napisana jest niezwykle barwnym, pobudzającym wyobraźnię językiem. Z wielką przyjemnością czyta się opisy miejsc i ludzi. Historia przedstawiona przez panią Skrzydlewską wciąga od pierwszych stron, intryguje, zmusza do refleksji nad tym co jak ważna jest okolica w której mieszkamy, jej ekosystem, który raz poruszony ludzką ręką już nigdy nie wróci do swej świetności i biologicznego balansu, o tym jak chęć posiadania i duże pieniądze potrafią zrobić z człowieka niebezpiecznego drapieżnika, który nie cofnie się tak naprawdę przed niczym. 
Autorka porusza tu także temat przemocy psychicznej, manipulacji drugim człowiekiem, przeinaczaniu faktów na swoją korzyść, zmusza czytelnika do zastanowienia się nad tym co jest naprawdę ważne  w życiu.
Powieść osadzona w pięknym malowniczym miejscu, niesie ukojenie daje przy sobie odpocząć i choć nie jet to stricte świąteczna historia, pięknie wpisuje się w ten wyjątkowy czas, pokazując, że dobro zawsze wygra, choć czasami jest to zasługa nie tylko walczącego człowieka, ale i sprzyjającej mu naturze. 

Bardzo się cieszę, że mogłam poznać kawałeczek twórczości nowej dla mnie Autorki. Czas spędzony przy książce naprawdę naładował mi akumulatory, rozbawił, refleksyjnie nastawił, sprawił, że poczułam się naprawdę zrelaksowana, ale nie przytłoczona.

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak? Bardzo ciepła opowieść, nie tylko o miłości, ale także przyjaźni, sile charakteru, nadziei, wybaczeniu i poszukiwaniu siebie i swojego miejsca na ziemi.  

POLECAM...

"- świat musi iść do przodu, bo jeśli stoi w miejscu, to się cofa- poucza mnie protekcjonalnie. Zaciskam dłonie w pięści i marzę o tym, żeby walnąć go w tę jego przystojną buźkę. - To piękne miejsce, Mari. Silver Springs jest tak cudownie położone i ma tak wspaniałe stoki narciarskie dookoła, że gdyby tylko ktoś je odkrył i wpakował w nie mnóstwo forsy, mógłby przekształcić je w drugie Aspen. Wraz z ojcem właśnie to zamierzamy zrobić. Dać większej ilości ludzi możliwość zobaczenia tego cudownego zakątka. Zapewnić Silver Springs zastrzyk pieniędzy i bodziec do wzrostu. Chcemy, żeby to miejsce ożyło. A Silver Lodge, cóż... Chyba sama rozumiesz, że kiedy kurort zacznie działać, splajtujecie. Dlatego chcę kupić go od was, teraz kiedy jeszcze jest coś wart. Doprowadzenie was do ruiny nie jest naszym celem, bałwanku.
Może gdyby nie dodał na koniec tego przezwiska, nie wściekłabym się jeszcze bardziej. Może. Ale to mało prawdopodobne."
                             Ludka Skrzydlewska"Prędzej piekło zamarznie" str. 48

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red oraz grupie wydawniczej Helion.

poniedziałek, 25 listopada 2024

(148/24). MAGIA ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA

 
    Autor: Marek Marcinowski

    Ilustracje: Lidia Rózio

    Wydawnictwo: Anatta sp. z o.o.

    Gatunek: Dla dzieci, Literatura dziecięca

    Liczba stron: 12

    Data premiery: 01. 12. 2023

 *Google

      Marek Marcinowski Autor ze Śląska. Uwielbia tworzyć bajki, które poprzez zabawę przemycają wiedzę.
Dwukrotny zdobywca nagrody głównej w konkursie "Świat Przyjazny Dziecku" (konkursu pod patronatem m.in. Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich).
Inicjator i główny darczyńca akcji "Podaruj Uśmiech" (świat literacki dla szpitali, hospicjów i potrzebujących), w wyniku której zebrano kilkaset książek i podarowano je m.in. trzem łódzkim szpitalom (Jonschera, Kopernika, Spornej), preadopcyjnemu ośrodkowi Tuli Luli w Łodzi oraz podopiecznym Fundacji Gajusz. Obdarował książkami kilkanaście Domów Dziecka i fundacji. Zysk z przedsprzedaży bajki "Ekoliski. Misja ratowania Ziemi" przeznaczył na adopcję zwierząt (wsparcie finansowe Śląskiego Ogrodu Zoologicznego). W 2023 roku był jednym z głównych sponsorów Mistrzostw Polski w Szachach Dzieci do lat 6,7 oraz 8.
Pomysłodawca i fundator nagród ogólnopolskiego konkursu "Przedszkolna rakieta", który polegał na wykorzystaniu rzeczy z recyklingu i zbudowaniu (wspólnymi siłami całej przedszkolnej grupy) pojazdu do podróży w kosmos. Nagrody otrzymało kilkaset dzieci.
Wspiera aktywność fizyczną najmłodszych (fundował nagrody w zawodach Małych Lampartów, ogólnopolskim konkursie tańca "Dance Passion" czy biegu dla dzieci).
http://www.facebook.com/PisarzMarek
(Źródło opisu: Lubimy czytać)

    Ta pełna ciepła, bogato ilustrowana bajka z uroczymi rymowankami to dla przedszkolaków skarbnica bożonarodzeniowych tradycji i zwyczajów. Dzięki niej przygotowania do Świąt będą pełne magii.
***
Święta Bożego Narodzenia to czas bardzo wyjątkowy. Dzięki tradycji znamy swoje korzenie i wiemy kim jesteśmy, dlatego bardzo ważne jest, żeby przekazywać je dzieciom już od najmłodszych lat. Niniejsza książeczka z rymowankami idealnie się do tego nada, a przy okazji będzie świetnym prezentem. Umili także czas spędzony przy choince. -Marcelina Ziętek, mgr pedagogiki
***
„Magia Świąt Bożego Narodzenia” Marka Marcinowskiego to urocza książeczka stworzona specjalnie dla dzieci. Rymowanki nie tylko przynoszą uśmiech, ale również przekazują małym czytelnikom ważne wartości i świąteczne tradycje. Dzięki nim dzieci mogą dostrzec magię Świąt Bożego Narodzenia, odkrywając jednocześnie piękno i znaczenie tego wyjątkowego okresu.- Adrianna Andrzejewska, nawysokimobcasie.pl
(Źródło: Okładka książki)

    Dzień dobry serdeczne! Święta zbliżają się wielkimi krokami, więc warto sięgać po książki związane z tym okresem i rozbudzać nie tylko w sobie, ale i w naszych dzieciach oczekiwanie na ten piękny, wyjątkowy i magiczny czas. Z pomocą przychodzi także Marek Marcinowski i jego książeczka "Magia świąt Bożego Narodzenia" i choć książeczka świętowała swą premierę rok temu, nic nie stoi na przeszkodzie, by napisać o niej i w tym roku :) bo wierzcie mi, jest naprawdę o czym.
"Magia świąt Bożego Narodzenia" tak jak wszystkie inne książki skierowane do najmłodszych dzieci, które wyszły spod pióra pana Marcinowskiego, jest po prostu piękna, a jest to zasługa nie tylko mądrego i wartościowego tekstu, ale i ilustracji, które stworzyła niezastąpiona i utalentowana Lidia Rózio- jedna z moich ulubionych ilustratorek literatury dziecięcej.

Autor w tej książeczce przybliża dzieciom istotę świąt Bożego Narodzenia, związaną z nimi symbolikę i tradycję. Dzieci dowiedzą się z niej o znaczeniu rorat i pasterki, poznają tradycyjne wigilijne dania, zerkną na tradycje i obrządki towarzyszące tym wyjątkowym dniom. Być może zachęcone wierszykiem zapragną stworzyć własne ozdoby nie tylko na choinkę i upieką z rodzicami pachnące pierniczki. 
Choć książeczka ma tylko dwanaście stron, a rymowanki są naprawdę króciutkie, książka ta może stać się zalążkiem wielu fantastycznych zabaw, wystarczy poruszyć wyobraźnię. Jeśli nam się to nie uda, z pomocą, jak zawsze przychodzi sam autor, umieszczając na końcu historii garść pomysłów na wspólną zabawę. Książeczka napisana jest niezwykle przystępnym dla dziecka językiem, rymowanki pobudzają wyobraźnię, pozwalają jej rozwinąć skrzydła i oddać się kreatywnej twórczości. 
Książeczkę przeczytacie z dzieckiem bardzo szybko, ale ma ona w sobie coś takiego, że sami poczujecie jej przyciąganie i gwarantuję, że będziecie ją czytać jeszcze nie raz, nawet mi się zdarzyło, że czytałam ją sobie sama. Jest naprawdę przeurocza.
Tekst i ilustracje komponują się idealnie, mój syn był nimi zachwycony, nie mógł oderwać od nich wzroku, a stonowane barwy nie męczyły go tak szybko i widać było, że sprawiają mu one prawdziwą przyjemność (syn ma głęboką niepełnosprawność i dobrać książkę "pod niego", która go zainteresuje, jest naprawdę sporym wyzwaniem).

Bardzo się cieszę, że trafiła do mnie ta książeczka i mogłam o niej napisać kilka słów. Jeśli jeszcze jej nie znacie, nie wahajcie się ani chwilę, naprawę szkoda czasu na rozterki. Gwarantuję, że Wasze maluchy będą zachwycone!

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Książka nie tylko wartościowa pod względem edukacyjnym, ale i pięknie wydana

POLECAM...

"Gdy pierwsza gwiazdka na niebie zaświeci,
Do stołu wszystkich zawołają dzieci.
Z opłatkiem życzenia sobie składają, 
Z modlitwą do wieczerzy wspólnie zasiadają."
- Marek Marcinowski "Magia Świąt Bożego Narodzenia"

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Autorowi.

piątek, 22 listopada 2024

(147/24). KALENDARZ ADWENTOWY

 
    Autor: Jolanta Kosowska, Marta Jednachowska

    Wydawnictwo: Novae Res

    Gatunek: Obyczajowa

    Liczba stron: 264

    Data premiery: 08. 11. 2024

 *Google

    Jolanta Kosowska autorka dziewiętnastu powieści, z zawodu lekarka.
    Marta Jednachowska miłośniczka koni, lekarka weterynarii.
Matka i córka. Dwa pokolenia, dwa temperamenty, dwie dusze. Pozornie dzieli nas sporo. Łączą nas więzy krwi, ta sama wrażliwość, miłość do zwierząt i pasja podróżowania. Jeszcze wiara w magię świąt Bożego Narodzenia i kolejna wspólnie napisana książka.
(Okładka książki)

    Najpiękniejsza świąteczna opowieść, jaką przeczytasz tej zimy!
W domu dziecka przy ulicy Zimowej trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Opiekunki dokładają wszelkich starań, by dzieci choć przez te kilka dni czuły się tam jak w prawdziwym domu. Placówka boryka się jednak z poważnymi problemami finansowymi – funduszy brakuje nawet na prezenty dla wychowanków. By zmienić tę trudną sytuację, Marzena – dyrektorka domu dziecka – organizuje bożonarodzeniowy jarmark, a Klaudia, jedna z opiekunek, za własne pieniądze kupuje każdemu z podopiecznych kalendarz adwentowy.
Nikt nie wie, że w upominkach dla dzieci znajdują się nie tylko czekoladki, ale także... tajemnicze liściki od nieznanego nadawcy, które wywrócą tegoroczne święta do góry nogami. Nadchodzi czas pełen magii i niespodzianek.
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Obserwując mój blog, pewnie zauważyliście, że na dobre rozgościła się tutaj twórczość pani Jolanty, jej powieści kocham miłością absolutną, a każda kolejna powieść jest brana "w ciemno"- bez zastanawiania się jak to tym razem będzie, czy będzie mi się podobać... wiem, że jak zawsze, moje serce i dusza znów zostanie oczarowana i okryta ciepłem oraz niezwykłą magią. Nie inaczej jest i tym razem. Kiedy tylko "Kalendarz adwentowy" pojawił się w zapowiedziach wydawniczych, wiedziałam, że na czytelników będzie czekała kolejna emocjonalna historia, która wryje się w serce i zostanie w nich na zawsze. Teraz byłam ciekawa tej książki jeszcze bardziej, bo będzie to pierwsza książka, w której poznam także styl pisarski pani Marty- córki pani Jolanty. ("Spotkamy się we śnie"- ich pierwsze wspólne literackie dziecko, czeka jeszcze na półce).

Po tym jak skończyłam czytać tę historię, jestem przekonana, że "Kalendarz adwentowy" to kolejna powieść, która skradnie serce czytelnika na zawsze, z jednej strony jest ona bardzo delikatna, subtelna, niezwykle wzruszająca (jej, jak się spłakałam, czytając listy do dzieci) - idealna na świąteczny czas, a z drugiej (jak zawsze) poruszająca ważne społecznie tematy. Tym razem autorki poruszyły temat dzieci wychowujących się w Domu Dziecka, pokazały, jak wygląda ich codzienność, ich samotność- choć są w grupie, to każde jest samo, o czym po cichutku marzą, jak bardzo pragną bliskości i miłości, oraz potrzebę bycia ważnym i potrzebnym dla drugiego człowieka. 
Nam, tym którzy mają własne domy i rodziny, wydaje się, że przecież jeśli nie dzieje im się tam krzywda, mają dach nad głową i ciepłe jedzenie to są szczęśliwi... jak bardzo jest to mylne myślenie, a Autorki dobitnie nam to udowadniają i pokazują, że dzieci z Domu Dziecka niczym się od nas nie różnią, tak jak my wszyscy mają piękne marzenia, plany i przede wszystkim chcą kochać i być kochane, nawet jeśli początkowo ich postawa wyraża zupełnie coś innego.
Autorki pokazały także to, co jest naprawdę ważne i jakimi wartościami należy kierować się w życiu, pokazując, że nic nigdy nie dzieje się bez powodu, a zwykła rozmowa, która początkowo może wydawać się banalna i szybko o niej zapomnimy, może stać się początkiem czegoś pięknego, może przynieść olbrzymie emocjonalne korzyści.
Historia ta zmusiła mnie do mnóstwa refleksji, wywołała ogrom emocji, a przy okazji opowiedziała o pięknych świątecznych tradycjach o ich znaczeniu i symbolice. Sięgnijcie po książkę... naprawdę nie pożałujecie.

Książkę czyta się bardzo szybko, choć akcja nie goni jakoś specjalnie na złamanie karku. 
Bohaterowie są niezwykli, obdarzeni całą gamą emocji i empatii. Autorki są mistrzyniami w tworzeniu postaci, w każdej z nich można zauważyć "żywego człowieka" z jego wszystkimi walorami i przywarami. Dla mnie postacią, z którą najbardziej się utożsamiłam, i która wyjątkowo trafiła do mojego serca, była Grażyna- opiekunka i wychowawczyni dzieci. Z pozoru zamknięta w sobie, niedostępna, nadmiernie wymagająca, ale pod tą twardą skorupą ukrył się człowiek, który boi się kolejnego ciosu od losu. Wywołuje ona całą masę emocji, początkowo niechęć i uprzedzenie, niejednokrotnie zaskoczenie, wzruszenie, ale i współczucie, dopiero z biegiem czasu czytelnik, odkrywając jej drugą twarz, stopniowo zmienia o niej zdanie, zaczyna rozumieć. Sama postać zmusza do refleksji nad trafnością podejmowanych przez siebie decyzji...

Jak wiecie, Jolanta Kosowska (teraz także pani Marta) jest jedną z moich ulubionych pisarek, a jej książki, zawsze, ale to zawsze wywołują we mnie olbrzymie emocje i w każdej z nich odnajdę postać, z którą mogę się naprawdę utożsamić, a to sprawia, że przeżywam tę książkę po stokroć mocniej...
Nie inaczej jest i tym razem... za każdym razem gdy sięgam po kolejną książkę, wiem, że czeka mnie piękna i emocjonalna podróż... nie tylko w wyjątkowe miejsca, ale przede wszystkim w głąb ludzkich serc i dusz... Bardzo się cieszę, że poznałam kolejną historię, która przez długi czas nie pozwoli mi o sobie zapomnieć.

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska udowodniły, że są mistrzami w malowaniu słowami najpiękniejszych życiowych obrazów. Książka idealna na ten przedświąteczny czas.

POLECAM...

"Maurycy, dzisiaj jest dzień Wigilii. Trwa magiczny czas, który sprawia, że marzenia się spełniają. Ja Ci napiszę o moim marzeniu. Zostań taki, jaki jesteś. Jesteś najbogatszym człowiekiem, jakiego znam, bo bogaty jest ten, kto wstaje rano z radością i z radością idzie spać. Szczęśliwy jest ten, kto ma za co codziennie dziękować innym ludziom i Bogu. Zostań właśnie taki, a będziesz najbogatszym i najszczęśliwszym człowiekiem. Radosnych świąt, mój Bogaczu!"
        - Jolanta Kosowska, Marta Jednachowska "Kalendarz adwentowy" str. 234

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res.

poniedziałek, 18 listopada 2024

(146/24). ŚWIETNY MIKOŁAJ

 
                             **PATRONAT MEDIALNY/ RECENZJA PATRONACKA**
                                                   **PRZEDPREMIEROWO**

    Autor: Helena Leblanc

    Wydawnictwo: Litera Inventa

    Gatunek: Obyczajowa, Romans

    Liczba stron: 232

    Data premiery: 06. 12. 2024


 *Google

    Helena Leblanc brak informacji.

    "Możecie nazwać mnie Grinchem albo Scrooge'em, ale żadne z tych określeń nie zrobi na mnie wrażenia. Przywykłem do inwektyw. Jestem prawnikiem".
Radca prawny Michał Myszkowski prowadzi własną kancelarię i musi zmierzyć się z pierwszym poważnym problemem w swojej karierze: skandalem wywołanym przez zaginionego biznesmena, z którym współpracował. To dla niego nie tylko sprawa honorowa, ale i kwestia zawodowej reputacji.
Poza sferą zawodową mężczyzna koncentruje całe życie wokół własnych potrzeb. Traktuje kobiety instrumentalnie i nie ma ochoty na związki.
Michał nie lubi końca roku. Wzdryga się na myśl o świątecznych piosenkach, płynących z głośników. Nie widzi w świętach nic dobrego. Irytują go zaproszenia na jasełka i ignoruje każdą prośbę o pomoc. Samolubny prawnik mógłby podać sobie rękę i z Grinchem, i ze Scrooge’em.
Niespodziewanie jednak w jego życiu pojawia się tajemnicza Tilda, która żąda od niego niemożliwego. Jest tak niezwykła, że pierwszy raz w życiu Michał czuje się… bezbronny.
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Dziś wpadłam z kolejnym grudniowym patronatem medialnym, który skradł moje serce od pierwszej strony. 
Pani Leblanc udawania w tej wyjątkowej historii, jak bardzo życie potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie, stawiając na naszej drodze osobę, bez której jak się okazuje w bardzo krótkim czasie, nie potrafimy żyć. Wystarczy moment, jedna chwila by nasze marzenia stały się faktem, wskazuje jednak, że trzeba otworzyć na nie serce i uwierzyć, że to, co się dzieje wokół nas, jest prawdziwe... 
"Świetny Mikołaj" to książka niebanalna niby akcja w niej nie goni złamanie karku, ale jest mocno zaskakująca. Zakończenie i "TA jedna" sytuacja, która wywraca całą historię do góry nogami, to po prostu mistrzostwo świata.
Książka ta porusza także ważny temat autyzmu, zmuszając czytelnika do przystanięcia w biegu i oddaniu się  refleksji na temat nie tylko choroby samej w sobie, ale także tego jak człowiek neruatypowy musi się odnaleźć w dzisiejszym świecie pełnym bodźców, z którymi nie zawsze może sobie poradzić w odpowiedni sposób. Myślę, że wielu rodziców dzieci w spektrum odnajdzie tu mnóstwo znanych sobie sytuacji i zachowań.
Dodatkowo historia ta wciąga w swą fabułę od pierwszych stron, nie tylko uczy, ale i bawi, gwarantuje dostawę endorfin do każdej komórki ciała, pozwala przy sobie odpocząć i czyta się ją bardzo przyjemnie.
Nie będę opisywać ponownie fabuły, bo sam wydawca już wiele zdradza, od siebie dodam tylko, że historia ta opowiada o różnego rodzaju stracie i odnalezieniu, ogromnym zagubieniu, poszukiwaniu własnego "Ja", złości i wybaczeniu, przyjaźni i miłości. To opowieść, która niesie przesłanie, że życie jest jedno i musimy je wycisnąć jak cytrynę, nawet jeśli musimy wyjść ze swojej strefy komfortu i zrobić dla bliskich coś, czego nie chcemy... nawet odegrać rolę Mikołaja.

Książkę czyta się ekspresowo, a autorka doskonale buduje napięcie, podkręca atmosferę zaskakującymi zwrotami akcji, genialnie wodzi czytelnika za nos, by nagle dać mu w niego pstryczka, wyjawiając coś, co zmienia ogląd sytuacji o sto osiemdziesiąt stopni, a wszystko to okrasza wyjątkowym ciepłem i humorem, ale i nutką ironii oraz sarkazmu. Nie brakuje w tej historii optymizmu, marzeń i planów, ukrytych tęsknot i niewypowiedzianych żali oraz zwyczajnych codziennych zawirowań życiowych.... cóż samo życie, w którym każdy się odnajdzie, dzięki temu historia ta staje się bliska czytelnikowi, nabiera autentyczności i sprawia, że czytelnik może poczuć się jej częścią.
Napisana bardzo ładnym i barwnym językiem, zachwyca i gwarantuje doskonale spędzony czas przy lekturze.

    Czy polecam?
Zdecydowanie. Idealna pozycja na zimowy czas, otulająca czytelnika magią i ciepłą świąteczną atmosferą, autorka pięknie pokazała ten magiczny czas.

POLECAM...

"Zobaczyłem czerwone włosy i moje serce zaczęło bić jak szalone. Uśmiechnąłem się mimowolnie na jej widok. Tilda wyglądała obłędnie. Miała na sobie skórzane spodnie, glany i czarną kurtkę nabijaną ćwiekami. Groźna wersja spodobał mi się jeszcze bardziej niż ta seksowna. Zbuntowany anioł podbiegł do mnie i stęskniony już miałem wziąć ją w ramiona, kiedy prawie zostałem znokautowany plaskaczem z liścia w twarz.
- Ty draniu! Jak możesz to robić?!- krzyczała, okładając mnie pięściami."
                               - Helena Leblanc "Świetny Mikołaj" str. 161

Za egzemplarz recenzyjny oraz możliwość zostania patronem medialnym tej wyjątkowej historii serdecznie dziękuję Autorce, oraz wydawnictwu Litera Inventa. 

czwartek, 14 listopada 2024

(145/24). NIEZWYKŁA WIGILIA. ŚWIĄTECZNE OPOWIEŚCI

 
                          **PATRONAT MEDIALNY/ RECENZJA PATRONACKA**

                                Boże Narodzenie jest największym świętem Człowieka
                                                             Jan Twardowski


    Autor: Agata Pakuła

    Wydawnictwo: AgataWydaje

    Gatunek: Opowiadania

    Liczba stron: 

    Data premiery: 01. 12. 2024

 *Google

     Agata Pakuła kielczanka, z zawodu dziennikarka, a z wyboru przedsiębiorca. Absolwentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Wnuczka Stefanii Knapczyk.
W 2022 roku zadebiutowała na rynku wydawniczym książką "Przez 581 dni byłem tylko numerem", napisaną na podstawie wspomnień dziadka Franciszka Knapczyka.
(Źródło: Okładka książki "Stefania i wojna")

    "Niezwykła Wigilia" to 10 przepięknych i pełnych ciepła, świątecznych opowieści.
Znajdziemy w nich nasze polskie tradycje związane z Wigilią Bożego Narodzenia oraz ponadczasowe wartości, takie jak - rodzina, miłość, szacunek, dobroć czy empatia.
***
Poznajcie rodzinę Jackiewiczów z Konstancina-Jeziorny, Patryka z Suchedniowa i Artura z Warszawy, Kazimierza Kowalczyka z Budzynia, rodzinę Szymańskich z Gdańska, Sabinę i Darka z Łodzi, rodzinę Precel ze wsi Zawady, Teresę i Zdzisława Skrzyniarz z Nowej Wsi, Elżbietę Czekaj z Miechowa, rodzinę Zielińskich z Poznania i rodzinę Krzeptowskich z Rokicin Podhalańskich.
***
Ich historie napisało życie, dając im nadzieję, wiarę i szczęście w tym magicznym, świątecznym czasie.
Czytając "Niezwykłą Wigilię" przekonacie się, że wszystko jest możliwe podczas Świąt Bożego Narodzenia.
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Dziś wpadłam opowiedzieć kilka słów o moim przepięknym grudniowym patronacie medialnym. 
Wielkimi krokami zbliża się najpiękniejszy okres w roku, w którym większość z nas odnajduje magię, staje się łagodniejsza bardziej empatyczna, czas, w którym częściej (i chętniej) wyciągamy dłoń do potrzebujących, bardziej otwieramy się na bliskich, ale i dla siebie samych jesteśmy jakby trochę lepsi. Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas, to czas, w którym tradycja przeplata się z nowoczesnością, czas spotkań z rodziną i przyjaciółmi pełny ciepła i spokoju dający oddech i ładujący akumulatory na kolejne miesiące...

"Niezwykła Wigilia" Agaty Pakuły również pozwala te akumulatory naładować, zabierając nas w podróż po różnych zakątkach naszego kraju (jedno opowiadanie toczy się za granicą), pokazuje nie tylko jakie tradycje panują w danym regionie, ale przede wszystkim daje dowód na to, że nie ważne są pieniądze, nieważne jest miejsce czy inne dobra materialne, ale ważny przede wszystkim jest ten drugi człowiek obok, ten, który wyciągnie pomocną dłoń, przystanie, wysłucha, zrozumie, czasami przytuli i poklepie po ramieniu mówiąc, że jakoś wszystko się poukłada... 
"Niezwykła Wigilia" to dziesięć poruszających i wywołujących olbrzymie emocje historii, które poruszą nawet najbardziej skamieniałe serce. Dziesięć różnych historii, które mogą dotknąć każdego z nas w najmniej spodziewanym momencie. Niosą one w sobie miłość, wiarę i nadzieję oraz wartości, które są ważne dla każdego z nas, poruszają najgłębiej ukryte struny w sercu, niezwykle wzruszają. Trudno jest wybrać jedno ulubione, bo każde jest inne i wyjątkowe, ale napisać muszę, że mnie szczególnie wzruszyły dwa- "Artur" i "Pusty talerz" przyznaję, że wzruszyły mnie one tak bardzo, że nie mogłam powstrzymać łez.
Przedstawione historie są dłuższe i krótsze, ale każda z nich niesie w sobie niesłychanie emocjonalny ładunek, chwyta za serce, momentami wyciska łzy z oczu, niekiedy zaś powoduje delikatny bądź nostalgiczny uśmiech. Autorka stworzyła opowiadania różnorodne, autentycznie życiowe, pobudzające i wzruszające- okraszając niektóre z nich szczyptą magii, czyni je wyjątkowymi, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie i poczuje, że właśnie to jedno, wyjątkowe opowiadanie jest napisane i skierowane właśnie do niego.
Autorka przypomina i niektórych z nas zaznajamia z tradycjami, o których powoli się zapomina, takich, jak opłatek dla hodowlanych zwierząt, kolędowanie po sąsiadach czy przyozdabianie domów płodami rolnymi. Opisuje regionalne potrawy, o których w innych regionach nic nie wiadomo np. podhalańska kołatanka (mieszanka kaszy jęczmiennej, brukwi i miodu, podawana jako deser). 

"Niezwykła Wigilia" zasługuje na uwagę także pod względem wydania. Ta książka jest po prostu piękna. Każde opowiadanie otwiera przepiękna grafika choinowej girlandy, a zamyka ilustracja odpowiadająca treści danej historii. Całość została zamknięta w twardą okładkę, co sprawia, że książka nie tylko się nie zniszczy, ale może nam towarzyszyć wszędzie, nawet w najbardziej wymagającej podróży.
Opowiadania napisane są pięknym językiem, są przejrzyste, można je przeczytać (dosłownie) na raz lub delektować się nimi przez dłuższy czas. Wrócić do tego ulubionego, w każdej chwili, uśmiechnąć się, wspomnieć różnorodne sytuacje ze swojego życia, zadać sobie pytania i poszukać na nie odpowiedzi...
Piękne, według mnie więcej słów już nie potrzeba, niech siła tych opowiadań wybrzmi w tym jednym PIĘKNE! 

Bardzo się cieszę, że mogę zostać patronem tej wyjątkowej książki, dziękuję w tym miejscu Autorce za zaufanie i oddanie mi pod patronackie skrzydła swojej drugiej książki. 

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak i nie dlatego, że to mój patronat, tylko dlatego, że te opowiadania mówią o tym, o czym zwykle nie pamiętamy na co dzień. Niosą w sobie uniwersalne wartości, i dają możliwość, by zwolnić, oddać się refleksji i zadumie, uśmiechnąć się do bliskich i poczuć magię zbliżających się świąt. Zdecydowanie każdy się w nich odnajdzie i będzie chciał więcej i więcej...

POLECAM...
 
Tytuły opowiadań:
Mama, tata i ja 
Artur 
Dobrzy sąsiedzi 
Pusty talerz 
Bóg się rodzi 
Wigilia u zwierząt 
Zając szarak
Pani Elżbieta 
Niefortunne zderzenie
U górali podhalańskich

Za egzemplarz recenzyjny i możliwość zostania patronem medialnym tych wyjątkowych opowiadań serdecznie dziękuję Autorce.

wtorek, 12 listopada 2024

(144/24). NIEWIDZIALNI MORDERCY. DŻUMA, OSPA, CHOLERA (Wznowienie)

 
     Autor: Anna Trojanowska

    Wydawnictwo: Wydawnictwo RM

    Gatunek: Literatura faktu, Popularnonaukowa

    Liczba stron: 352

    Data premiery: 06. 11. 2024 (Wznowienie)

 *Google

    Anna Trojanowska autorka książek na temat historii leków naturalnych (grzybów leczniczych i surowców pochodzenia zwierzęcego) oraz artykułów dotyczących lecznictwa ludowego, historii leków naturalnych, dawnych zasad żywienia i diet więziennych. Jej hobby to czytanie i pisanie książek oraz wędrówki po lasach, łąkach i nad Wisłą.
(Źródło: Okładka książki)

    W dawnych czasach czwarty jeździec Apokalipsy nierzadko przybierał postać moru i roztaczał swoją władzę nad ziemią, by nękać ludzi i prowadzić ich w Otchłań – krainę zmarłych.
"Mór w Polsce". "Mór w całej Europie". "Powietrze morowe w Polsce i na Rusi". Takie hasła bardzo często pojawiały się w starych kronikach, aktach miejskich i klasztornych. Informacje o zarazach przekazywano z ust do ust, przepisywano z księgi do księgi, dodając coś lub ujmując.
Budząca strach cholera, napawająca lękiem dżuma, odrażający trąd, dziesiątkująca ludność ospa prawdziwa, tajemnicze gorączki krwotoczne z serca Afryki – to tylko niektóre przykłady chorób wywołujących epidemie. Jak sobie z nimi radzono? Co je powodowało? Jakie wierzenia, mity i teorie spiskowe narastały wokół pandemii, w tym tej współczesnej – COVID-19?
Książka ukazała się pierwszy raz w 2021 roku pod tytułem Epidemie. Krótka historia. Obecne wydanie zostało zmodyfikowane i uaktualnione.
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Dziś chciałabym podzielić się z Wami krótką opinią o książce, która towarzyszyła mi przez ostatnie dni. 
"Niewidzialni mordercy" to poprawione i uaktualnione wznowienie wydanej w 2021 roku książki "Epidemie. Krótka historia". 
Dla mnie "Niewidzialni mordercy" to fascynująca podróż w przeszłość gdzie medycyna, antyseptyka i inne dziedziny z nią związane nie były tak rozwinięte jak teraz i wiele chorób, o których dziś już niemal się nie mówi, wtedy zbierało swoje śmiertelne żniwo. Jest to także doskonałe studium ludzkich zachowań, wierzeń, kultury i obyczajności.
W tej książce Autorka pokazuje jak różne epidemie, zaczynając od dżumy przez trąd, cholerę ospę i tyfus dziesiątkowały społeczności zamieszkujące nasze geograficzne rejony, szczególnie dużo miejsca poświęcając terenom Polski i Rusi, gdzie zarazy były wyjątkowo częstym zjawiskiem i trwały wyjątkowo długo.
Autorka szczegółowo opisuje, jak sobie radzono z chorobami, jak je leczono, jak im zapobiegano, jak obchodzono się z ciałami zarażonych i zmarłych. Szczegółowe opisy zaczerpnięte ze starych kronik, niejednokrotnie wprawiają w zdumienie, wywołują szok i niedowierzanie, bądź momentami nawet litościwy uśmiech, bo przepisując księgi, niejednokrotnie kronikarze dodawali "coś od siebie", tworząc zaskakującą mieszankę faktów i mitów.  
Autorka doskonale oddaje ducha tamtych czasów, strach i panikę, jaka towarzyszyła ludziom gdy nie rozumieli do końca co się wokół nich dzieje, jak szukali wyjaśnień i pomocy nawet u świętych.
Zbliżając się w lekturze do bardziej współczesnych czasów, poznajemy epikryzę takich chorób jak grypa, gorączki krwotoczne czy największą epidemię dwudziestego wieku, czyli AIDS, zostaje nam także przybliżona rodzina znanych nam już koronawirusów i epidemii, której sami padliśmy ofiarą w ostatnim czasie.

"Niewidzialni mordercy" to dwanaście tematycznych rozdziałów, w których znajdziemy nie tylko suche fakty, ale i mnóstwo ciekawostek, ciekawych spostrzeżeń i wniosków, które sprawiają, że tę książkę czyta się z prawdziwym zainteresowaniem i ciekawością. Napisana przystępnym dla przeciętnego człowieka (który nie ma na co dzień do czynienia z medycznymi sprawami) językiem, wciąga i fascynuje. Nie sposób jej odłożyć na bok, rozbudza ciekawość, pobudza wyobraźnię.
Sądzę, że "Niewidzialni mordercy" to wartościowa pozycja nie tylko dla medyków bądź zawodów pokrewnych, ale także dla tych, których interesuje historia i rozwój medycyny na przestrzeni lat, to jak kształtowała się świadomość społeczeństwa w obliczu nieznanych chorób ich następstw, a także dla tych, którzy lubią "takie medyczne klimaty".
Jeśli książka Was naprawdę zainteresuje i będziecie chcieli poszerzyć swoją wiedzę, na końcu znajdziecie obszerną bibliografię odsyłającą do interesujących pozycji dotyczących danej choroby.
Ja już sobie upatrzyłam kilka nowych lektur. 
Bardzo się cieszę, że ta książka do mnie trafiła. Zdecydowanie zostanie w biblioteczce na dłużej i niejednokrotnie jeszcze do niej wrócę. 

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Każdy się tu odnajdzie zarówno czytelnik związany z medycyną czy historią jak i czytelnik taki jak ja, totalny laik. Mądra i wartościowa pozycja tak naprawdę dla każdego.

POLECAM...

"Śmierć- czwarty jeździec Apokalipsy w dawnych czasach nierzadko przybierał postać moru i roztaczał swoją władzę nad ziemią, by nękać ludzi i prowadzić ich w Otchłań- krainę zmarłych.
<Mór w Polsce>. <Mór w całej Europie>. <Powietrze morowe w Polsce i na Rusi>. Takie hasła bardzo często pojawiały się w starych kronikach, aktach miejskich i klasztornych. Informacje o zarazach przekazywano z ust do ust, przepisywano z księgi  do księgi, dodając coś lub ujmując. Nie zawsze były dokładne i prawdziwe, ale nie ulega wątpliwości, że mór w Polsce, tak jak i w całej Europie, przez wieki zbierał niemałe śmiertelne żniwo i budził powszechną trwogę."
      - Anna Trojanowska "Niewidzialni mordercy. Dżuma, Ospa, Cholera" str. 7

Książka pochodzi z Klubu Recenzenta platformy Na kanapie.

poniedziałek, 4 listopada 2024

(143/24). MIŁOŚĆ NA WŁASNOŚĆ


    Autor: Sandra Robins

    Cykl "Miłość na sprzedaż"- tom III

    Wydawnictwo: Amare

    Gatunek: Romans

    Liczba stron: 278

    Data premiery: 25. 02. 2022

 *Google

       Sandra Robins Obecnie mieszka, razem z mężem i nastoletnią córką, w Wielkiej Brytanii. Swoją drugą połowę poznała 20 lat temu, gdy była 15- letnią dziewczyną. Ich wspólne życie utwierdza ją w przekonaniu, że prawdziwa miłość istnieje. Jedną z jej pasji jest stylizacja paznokci, którą zajmuje się także zawodowo. Zadebiutowała w 2020 roku powieścią "Miłość na sprzedaż", rok później ukazała się jej kontynuacja "Miłość na kredyt". Kocha zwierzęta, a w szczególności spacery ze swoim psem.
(Źródło: Okładka książki)

    By pokochać na nowo, trzeba rozliczyć się z przeszłością.
Wyniosła i pewna siebie Sue od lat zarządza ekskluzywnym domem publicznym zwanym Rezydencją, ciesząc się szacunkiem zatrudnionych tam dziewczyn. Aby jednak zapracować na swoją pozycję, musiała pokonać wiele przeszkód, które zostawiły w niej trwały ślad. Sue nie chce zostać nigdy więcej zraniona, dlatego trzyma mężczyzn na dystans. Zaangażowana w swoją pracę i zamknięta na nowe uczucie Sue skrywa tajemnicę, którą chce chronić za wszelką cenę. Ale wkrótce przekona się, że nie da się w nieskończoność uciekać przed prawdą o sobie…
(Opis wydawcy)

    Dzień dobry serdeczne! Dziś przyszła pora napisać kilka słów o ostatnim tomie cyklu "Miłość na sprzedaż" i podsumowanie całej trylogii. 
Trzeci tom cyklu to tak jak w dwóch poprzednich przypadkach zupełnie oddzielna historia. W tym przypadku poznajemy historię Sue- menadżerkę luksusowego domu uciech, w którym pracowały bohaterki poprzednich tomów- Sarah i Amy. Z biegiem czasu, poznając tajemniczą, choć  burzliwą przeszłość bohaterki dowiadujemy się, dlaczego Sue jest tak bardzo wycofana i podchodzi do innych z taką dozą nieufności, sprawiając wrażenie kobiety wyniosłej i niedostępnej. Co takiego stało się w życiu Sue, ze ni dopuszcza do siebie innych? Czy jest jeszcze dla niej szansa na stworzenie trwałego i szczęśliwego związku? Tego już nie zdradzę, bo wszystkiego dowiecie się, sięgając po tę historię...

Ponownie muszę napisać, że jestem pozytywnie zaskoczona tą historią. Jest to ciekawe zwieńczenie całej trylogii, bo choć dwie poprzednie historie są teoretycznie zamknięte w swoich ramach, to "Miłość na własność" na niektóre wydarzenia mające tam swoje miejsce, rzuca całkiem nowe światło i czytelnik zastanawia się w pewnym momencie, które spojrzenie na daną sytuację jest mu bliższe. 
Historia, choć została przedstawiona na przestrzeni kilkunastu lat, intryguje i pokazuje, że każdy z nas niesie swój własny bagaż doświadczeń i jeśli sam o nim nie opowie, to zostajemy tylko w strefie domysłów, a ocenianie go przez pryzmat szczątkowych informacji, może być niezwykle krzywdzące. 
Autorka we wszystkich trzech częściach udowadnia, że życie składa się z niespodzianek, sytuacji, na które nie mamy żadnego wpływu, zaskakujących wydarzeń i zwrotów akcji, że nie zawsze można się przygotować na to co niesie nam los, ale trzeba przyjąć to co nam daje z podniesioną głową.
Wszystkie trzy części, choć tak różne, to wszystkie niosą w sobie przesłanie, że nie można się poddać, trzeba iść do przodu, walczyć o siebie i swoje marzenia.

Wszystkie trzy książki czyta się bardzo dobrze. Napisane są przyjemnym językiem, są poprowadzone z sensem i logiką, są dopracowane. 
Postacie we wszystkich częściach są mniej lub bardziej wyraziste, ale żadna  nich nie jest zbędna, każda wiele wnosi do danej historii. Akcje wszystkich trzech tomów nie gonią na złamanie karku, choć ten ostatni jest chyba najbardziej zaskakujący z nich wszystkich. Odkrywanie przeszłości Sue i jej tajemnice, nie raz mnie zaskoczyły, czasami wzruszyły, ale i pozwoliły zrozumieć jej postępowanie i motywy, którymi kierowała się w życiu. 
Co dla mnie ważne, cała seria pozwoliła mi przy sobie odpocząć i naładować wewnętrzne akumulatory.
Polubiłam tę serię i cieszę się, że mogłam ją poznać.  

     Czy polecam?
Polecam całą serię. "Miłość na własność" można czytać, nie znając poprzednich dwóch tomów, ale warto zacząć od jedynki, by na końcu mieć bardziej wyraźny obraz wszystkich wydarzeń, które miały miejsce na przestrzeni wszystkich trzech tomów.

POLECAM...

"Najpierw wpadała na kawę, a potem na obiad, więc zostawało mniej jedzenia dla mnie. Potem pierwszy raz przyniosła zioło. Alex miał już prawie trzy lata. Spał w łóżeczku, dopiero co zaczął przesypiać całą noc i nic nie wskazywało, żeby miał się szybko obudzić. Potem jakoś poszło: zioło, tablety i jakieś inne gówno. Było mi jedno wszystko, co byle odpłynąć, byle zapomnieć o otaczającym mnie świece. 
Tak zaczęła się moja zguba. Przestałam kontrolować, co dzieje się wokół mnie."
                                   - Sandra Robins "Miłość na własność" str. 131

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję wydawnictwu Amare.