Autor: Konrad Reznowicz
Wydawnictwo: OFICYNKA
Gatunek: Obyczajowa
Liczba stron: 300
Data premiery: 09. 11.2020
Konrad Reznowicz- Dziennikarz, muzyk i pełnoetatowy kabotyn. Pisze pod pseudonimem, bo przyzwyczaił się już do swojego rozdwojenia jaźni. Entuzjasta życia, nie lubi się na kimś wzorować, ale niepytany przyznaje się czasami do inspiracji James Deanem. Często kpi ze swojego chropowatego barytonu, choć tak naprawdę jest z niego dumny najbardziej ze wszystkiego, co posiada. Prowokator, deprawator i kobieciarz. Idealna personifikacja Hemingwayowskiej tezy, że lepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem.
(Źródło: Lubimy czytać)
Konrad jest młodym i pewnym siebie mężczyzną. Unika wszelkich zobowiązań, a seksualne podboje są jego ulubioną metodą ucieczki od otaczającej rzeczywistości. W istocie jest samotnikiem, który nie potrafi sprostać oczekiwaniom, jakie narzucają na niego inni. Prowadzi go to do nieustannych rozczarowań i wpędza w problemy psychiczne.
Podczas jednej z imprez poznaje piękną Natalię, dzięki której odnajduje w swoim życiu równowagę, ale szczęście Konrada nie trwa długo. Toksyczna relacja prowadzi go do katastrofy, której żadne z nich nie jest w stanie powstrzymać.
(Opis wydawcy).
Nie spodziewałam się, że rok przyjdzie mi skończyć z tak "pojechaną" książką. Dawno nie miałam do czynienia z tak wulgarną, odpychającą, a zarazem... wciągającą historią.
Pomysł na fabułę był świetny jednak niesamowicie wulgarny język, którego używa pan Reznowicz zniszczył go już na początku. Jak mawia mój bratanek wręcz go "zninczował".
Autor porusza niezwykle ważne tematy takie jak uzależnienia, strata najbliższych czy choroby psychiczne i autodestrukcja, gdyby jednak towarzyszył temu inny styl, to książka byłaby naprawdę świetna.
Autor doskonale oddaje emocje, które towarzyszą Konradowi, pokazuje, jak łatwo jest założyć maskę i udawać zupełnie kogoś innego, oraz to jak łatwo być samotnym w tłumie... obojętnym na wszystko i wszystkich, nieumiejącego kochać.
Książka przepełniona jest seksem, niejednokrotnie czułam zażenowanie, choć zazwyczaj lubię takie sceny i nie mam z nimi absolutnie problemu. W tym przypadku jednak jest tego za dużo, czytelnik dostaje wszystko na tacy, pola dla wyobraźni nie zostaje wcale... nazewnictwo również pozostawia wiele do życzenia. Przekleństwo goni przekleństwo, po prostu masakra, jak z najgorszego rynsztoka.
Z drugiej strony książkę przeczytałam szybko, wciągnęła mnie, bardzo chciałam się dowiedzieć, jak cała historia się zakończy. Przyznaję... zakończenie bardzo mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się tak brutalnego i przykrego końca...
Czy polecam?
Powiem Wam, że sama nie wiem co napisać. Z jednej strony jest to bardzo ciekawa pozycja, ale z drugiej... wszystko zniszczył styl autora. Chyba że taki był jego zamiar... Zaszokować i nie pozwolić o sobie zapomnieć. W tym przypadku musicie podjąć decyzję sami...
"Jak zwykle w takich sytuacjach, czas leczy rany, ale w przypadku Natalii pomocny okazał się alkohol. Odkąd usłyszała o diagnozie, nie było dnia, w którym nie wypiłaby choć trochę. Nadszedł czas, że każdy dzień kończyła butelką wina. Kiedy nie było wina, nie mogła zasnąć, wstawała z łóżka i chodziła po mieszkaniu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Alkohol dawał jej ukojenie, spokój i zapomnienie, których bardzo potrzebowała."
- Konrad Reznowicz "Pójdziesz ze mną?" str.139
Recenzja powstała dzięki współpracy z panią Dominiką Smoleń oraz wydawnictwem Oficynka.