Autor: Małgorzata Manelska
Wydawnictwo: WasPos
Gatunek: Obyczajowa
Liczba stron: 300
Data premiery: 24. 11. 2021
Małgorzata Manelska- Urodziła się na Mazurach, w Szczytnie, tutaj mieszka. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Oligofrenopedagog, bibliotekarka, nauczycielka. Od kilkunastu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie. Prywatnie jest żoną,
a także matką dorosłej córki Adrianny, opiekunką wierniej suni Melki. Pasjonuje ją czytanie. W wolnych chwilach zajmuje się decoupage, techniką handmade, polegającą na ozdabianiu różnych powierzchni za pomocą serwetki lub papieru ryżowego. Kocha podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi.
(Źródło: Lubimy czytać)
KONTYNUACJA BESTSELLERÓW ZAPACH MAZUR I BARWY MAZUR!
Koniec lat sześćdziesiątych. W komunistycznej Polsce trwa epoka gomułkowska. Kraj znajduje się w stanie kryzysu gospodarczego i politycznego.
Młodziutka Kasia Skrocka przygotowuje się do matury. Pragnie pracować jako nauczycielka. Dziewczyna mieszka z owdowiałą matką w Barwinach, niewielkiej wiosce na Mazurach. Mimo że wojna już dawno się skończyła, Gertruda Skrocka nie lubi o niej mówić, zwłaszcza że pozostała na Ziemiach Odzyskanych jako autochtonka, element narodowościowo niepewny dla ówczesnej władzy. Kobiety w otoczeniu przyjaciół i sąsiadów wiodą spokojne, ale ubogie życie. Czasem jednak zakłamana peerelowska rzeczywistość daje o sobie znać, szczególnie w szkolnych murach.
Kasia jest dziewczyną z marzeniami o podróżach i poznaniu wielkiego świata. Tego wszystkiego nie może jej zapewnić Marcin, chłopak mieszkający po sąsiedzku, zakochany w młodej Skrockiej.
Kiedy dziewczyna jedzie na wycieczkę do Warszawy, poznaje Lukasa Stawskiego, który przyjechał z dalekiego Londynu, aby odwiedzić ojczyznę swoich rodziców. Kasi imponują jego nietuzinkowa uroda, pewność siebie oraz zasobność portfela.
Czy spełnią się jej marzenia o wielkim świecie?
(Opis wydawcy).
Jeśli nie czytaliście poprzednich dwóch części, w moim odczuciu śmiało można zacząć od "Dotyku", poczekać na drugi tom (premiera już w styczniu) i wtedy zacząć "Barwy" oraz "Zapach" wtedy cała historia ułoży się w chronologiczną całość.
Początkowo, mając w pamięci poprzednie tomy, trudno było mi się wczuć w klimat i przyjąć do wiadomości, że czytam o wcześniejszych latach Trudy, w których większości bohaterów poznanych w poprzednich książkach nie było jeszcze na świecie. A młodziutka Truda zmagała się z samotnym wychowaniem córki.
Oczywiście nie brakuje osób, które znamy z poprzednich części, Anny, Elzy, państwa Skowronów itd.
Na szczęście dość szybko się wdrożyłam i znów poczułam ten niesamowity klimat mazurskiej wsi.
Autorka ponownie stworzyła przepiękną i wciągającą opowieść, dokładnie oddając klimat życia w latach sześćdziesiątych i wcześniejszych.
Tak jak poprzednio akcja powieści nie goni na złamanie karku, płynie spokojnie niemal leniwie, ale ma to swój urok i znów to powtórzę, ale pomimo trudnych tematów można się naprawdę zrelaksować. To idealna lektura na długie i ciemne wieczory.
Styl pisarki jest naprawdę cudowny, przystępny i bardzo przyjemny. Dzięki temu książkę czyta się bardzo szybko i trudno ją odłożyć choć na moment
Fabuła jest spójna i dopracowana w najdrobniejszym szczególe, utrzymana na tym samym lub nawet lepszym poziomie niż w poprzednich tomach. Naprawdę jestem zachwycona. Znalazłam wszystko, co chciałam. Trochę miłości, trochę prawdziwej przyjaźni, trochę radości i trochę smutku. W tle trudne czasy komunizmu, trochę wojennej historii. Wszystko doskonale zbilansowane.
Pierwszoosobowa narracja pozwala wczuć się w położenie głównej bohaterki. Łatwiej jest zrozumieć jej motywy, którymi się kieruje, podejmując decyzje, które mogą wydawać się czasami dość dziwne. Możemy "wejść" w jej głowę poznać pragnienia, marzenia i troski.
Z wielką niecierpliwością oczekuję drugiego tomu, na szczęście styczeń już za pasem.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Ciepła opowieść o pragnieniach, zaskakujących uczuciach i trudnych wyborach...
POLECAM...
"Cały czwartek i piątek przeleżałam w łóżku, gapiąc się w sufit. Nie rozpaliłam w piecach, nie przyniosłam wody ze studni, nie ugotowałam zupy, choć mama mnie o to prosiła. Miałam wszystkiego dość, chwilami zastanawiałam się nawet, czy aby na pewno ukończenie tej szkoły jest mi potrzebne do tego, żeby żyć jak moja mama. Pracy w pegeerze było wystarczająco dużo, matura niepotrzebna też do tego, aby doić krowy i pilić kartofle. Mama musiała chyba rozmawiać z Marcinem, bo zaszedł do mnie w piątek zaraz po powrocie z pracy. Musiałam wyglądać bardzo żałośnie w rozgrzebanej pościeli i wymiętej sukience, bo spojrzał na mnie z politowaniem."
- Małgorzata Manelska "Dotyk Mazur. Żółty kajet (część I)" str.172
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu WasPos.