piątek, 26 lipca 2024

(101/24). SILNA. TO NIE BYŁA TWOJA WINA

 
              Recenzja nagrodzona tytułem "Wybór redakcji" w serwisie Na kanapie.

    Autor: Sylwia Markiewicz

    Wydawnictwo: Pascal

    Gatunek: Obyczajowa

    Liczba stron: 384

    Data premiery: 19. 06. 2024

 *Google

    Sylwia Markiewicz Częstochowianka, autorka dobrze przyjętych przez czytelników powieści- "Tylko jedna chwila", "Jeszcze jeden rok" oraz "Poza sezonem. Nowego początki".
Kocha przyrodę najlepiej odpoczywa nad morzem. Umie ucieszyć się małymi rzeczami i tego chce nauczyć innych ludzi.
(Źródło: Okładka książki)

    Opowieść o kobietach, które pomimo przeciwności losu znalazły w sobie siłę, żeby walczyć o swoją godność i szczęście. To książka o każdej z nas, bo choć zmieniają się czasy i problemy, niezmienne pozostaje jedno – nasza kobieca siła!
Katarzyna po tragicznej śmierci męża została sama z trójką dzieci. Dziś mieszka z najmłodszą córką w Jastrzębiej Górze, ale czuje się samotna… Jednak największym zmartwieniem jest dla niej syn, który niedługo ma wyjść z więzienia.
Bożena swoim optymizmem i ciętym humorem zaraża innych, choć od wielu lat jest ofiarą męża – alkohol, przemoc fizyczna i psychiczna to jej codzienność.
Aldona chce wrócić do pracy po urodzeniu córek. Niestety, nie ma wsparcia ze strony bliskich, którzy uważają, że powinna odłożyć te plany do czasu, gdy dzieci podrosną.
Adela pod koniec wojny została zgwałcona przez żołnierza Armii Czerwonej i zaszła w ciążę. Po latach jej dorosły syn i wnuk przyjeżdżają do Jastrzębiej Góry, żeby poznać historię swojego pochodzenia.
(Opis wydawcy)

     "Silna. To nie była twoja wina" to już piąta książka Sylwii Markiewicz, którą mogę Wam polecić z naprawdę czystym sumieniem. Twórczość Autorki śledzę od jej debiutu "Czerwony kalendarz" i z uznaniem oraz wielką radością obserwuję, jak z każdą kolejną powieścią jej warsztat pisarski ewoluuje i za każdym razem spod jej pióra wychodzi coraz bardziej emocjonująca i porywająca historia.
Książki Autorki już na stałe wpisały się do kanonu lektur wyjątkowych. Za każdym razem jestem pod wielkim wrażeniem jej twórczości jak i tego, w jaki sposób porusza trudne i nieakceptowane społecznie tematy...
Odnoszę wrażenie, że kilka postaci, okolica, w której dzieje się większość akcji, problemy, z którymi borykają się bohaterki, tak naprawdę już znamy z poprzedniej książki Autorki "Poza sezonem". Tym razem jednak autorka skupiła się na kobietach- ich niezwykłej sile i rolach, jakie pełnią w społeczeństwie, pisze o trudnym życiu u boku alkoholika, o relacji dorosłych dzieci ze starszym rodzicem, zatracaniu i zagubieniu siebie i swoich priorytetów w rodzinnych, czasami bardzo trudnych relacjach, problemach dorastającej młodzieży i trudnych wyborach, na które nie są jeszcze gotowe, a także codziennej gonitwie, walce z przeciwnościami bez szans na odpoczynek i refleksję nad mijającym życiem. 
Przeplatając teraźniejszość z przeszłością, którą poznajemy z pewnego listu i spotkań ze starszą panią, autorka pięknie pokazała, że "Siła jest kobietą". Opisując brutalne wydarzenia z okresu wkroczenia wojsk Armii Czerwonej na Pomorze, pokazuje jak ci, którzy byli nazywani wyzwolicielami, gwałcili i niszczyli morale polskich kobiet. Tysiące z nich przeżyło ogromną traumę i urodziło niechciane dzieci, stając się niewygodnym wyrzutem sumienia na łonie rodziny. Niezwykle bolesne są te historie...
Tworząc tę wielowątkową historię, autorka udowadnia, że życie potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie, a każdy z nas może stać się uczestnikiem podobnych wydarzeń.

Akcja powieści nie goni na złamanie karku, za to również uwielbiam książki pani Markiewicz. Dzięki temu dostajemy historię, która złapie za serce i nie pozwoli przejść obok siebie obojętnie, zmusi do refleksji, przyjrzenia się własnemu życiu, wysnuciu odpowiednich wniosków i być może uświadomi, że jeszcze nic straconego, że może uda się jeszcze naprawić to co się zepsuło, że trzeba usiąść i porozmawiać, przyjąć pomoc, pogodzić się z losem i z nadzieją spojrzeć w przyszłość.
Pomysł na fabułę bardzo trafiony, uświadamiający, że w każdy z nas, nosi w sobie siłę i pokłady dobra, nie zawsze jednak pozwolimy im ujrzeć światło dzienne, skrywając je za niemocą, poddaniem się.
Pomysł na fabułę bardzo trafiony, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Wiele wątków, które początkowo wydają się nieistotne wręcz zbędne, splatają się w poruszającą całość, dając niezwykle ciepły i spójny obraz, którego nie można pominąć, odłożyć na bok, zapomnieć.
Autorka stworzyła wielowymiarowe postacie, obdarzając je całą gamą uczuć i emocji sprawiła, że trudno jest przejść obok nich obojętnie. Wywołują one skrajne odczucia, od sympatii po zniechęcenie czy współczucie. Z drugiej strony jednak łatwo jest się z nimi utożsamić, poznać ich motywy, i spróbować zrozumieć. Nikt w tej historii nie jest zbędny, a każdy wiele tu wnosi, tworząc wielobarwną mieszankę różnowrodnych charakterów i zachowań. 
Bardzo mnie poruszyła ta historia, choć napisana prostym językiem, ubrana w zwyczajne słowa, otuliła moje serce olbrzymim ciepłem i nadzieją na szczęśliwe zakończenie. Sporo łez się polało...
Pomimo tylu trudnych tematów poruszonych w tej historii książkę czyta się doskonale. 
Jestem zauroczona, ale i mocno poruszona tą historią, chcę więcej i więcej...

    Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Idealna pozycja na spokojny wieczór, otulająca czytelnika magią domowego ogniska, cudownymi postaciami i klimatyczną atmosferą, małej nadmorskiej miejscowości. 

POLECAM...

"Poszłam za radą matki, przespałam się, ale niestety, następnego dnia nie było dobrze. Wspomnienia wróciły. Prześladowały mnie obrazy, zapachy, w każdej wolnej chwili przeżywałam, to co mnie spotkało, od nowa. Ciągle było mi zimno, zakrywałam się dodatkowymi swetrami. Na szczęście nie było czasu na rozpamiętywanie. Nie mieliśmy co jeść, musieliśmy kombinować, myśleć, skąd wziąć, gdzie iść zarobić, na co można się zamienić.
Minęło pięć miesięcy, w ogrodzie matka mnie zaczepiła, kiedy grządki kopałam. Prosto w twarz zapytała, czy w ciąży przypadkiem nie jestem. 'Jestem', odparłam. Zła była, że nie powiedziałam. A ja przecież w tajemnicy trzymać miałam, to trzymałam. Źle się czasem czułam, słabo jakoś, coś było nie tak. Przerażona, odsuwałam od siebie tę rozmowę, bo co mogło mi teraz pomóc? Matka krzyczała, że jakby wiedziała, może by się dało jeszcze coś z tym zrobić, a tak tylko wstyd, dużo wstydu na nas spadnie. Potem już o tym w ogóle nie rozmawiałyśmy, jakby nie było o czym."
               - Sylwia Markiewicz "Silna. To nie była Twoja wina" str.182-183

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz